Na drodze ekspansji rosyjskiej (jak kiedyś na drodze ekspansji sowieckiej) stanęło jedynie NATO. Błędy wszystkich wymienionych państw – Gruzji, Białorusi i Ukrainy – polegały na tym, że beztrosko liczyły na życzliwość i pokojowość rosyjskiego kierownictwa, które od 2000 r. składało się głównie z funkcjonariuszy KGB/FSB, i nie spieszyły się z przystąpieniem do NATO, tak jak zrobiły to Polska oraz państwa bałtyckie - mówi portalowi Niezalezna.pl dr Jurij Felsztyński, współautor światowych bestsellerów „Korporacja Zabójców” oraz „Wysadzić Rosję”.
Negocjacje Ukrainy z Rosją. Nie tylko politycy, ale również papież, od czasu do czasu podnoszą ten temat. Jeżeli miałoby do nich dojść – czym, Pana zdaniem, mogłyby one się zakończyć?
Kiedy wojna trwa już trzeci rok, licząc od początku regularnej inwazji armii rosyjskiej na Ukrainę 24 lutego 2022 r., wielu zewnętrznym obserwatorom, w tym wysokim rangą, wydaje się, że działania militarne znalazły się w ślepym zaułku, nabrały charakteru pozycyjnego i wyjście z tej sytuacji można znaleźć poprzez negocjacje. Jednak negocjacje zawsze wiążą się z jakimś kompromisem i zgodą na przestrzeganie warunków tego kompromisu. Rosja przyjęła plan całkowitego zajęcia Ukrainy, zniszczenia Ukrainy jako państwa i zniszczenia Ukraińców jako narodu. I w takiej sytuacji Ukraina i Ukraińcy nie mają wyboru ani wyjścia. Muszą albo zgodzić się na bycie zniszczonymi, albo stawić opór.
W ramach potwierdzenia tej tezyprzytoczę kilka cytatów [byłego prezydenta i premiera Rosji] Dmitrija Miedwiediewa z tekstów opublikowanych przez niego na jego profilu w sieci Telegram, które odzwierciedlają stanowisko rosyjskiego kierownictwa:
„Istnienie Ukrainy jest śmiertelnie niebezpieczne... I mam tu na myśli nie tylko obecne państwo... Mówię o jakiejkolwiek, absolutnie jakiejkolwiek Ukrainie. Dlaczego? Istnienie samodzielnego państwa na historycznych rosyjskich terytoriach będzie teraz stałym powodem wznawiania działań wojennych... Prawdopodobieństwo nowego starcia będzie się utrzymywać nieskończenie długo. Prawie zawsze. Co więcej, istnieje stuprocentowe prawdopodobieństwo nowego konfliktu...
Może to nastąpić za dziesięć lub pięćdziesiąt lat. Dlatego istnienie Ukrainy jest fatalne... bo Ukraińcy to Rosjanie, a Małorosja [obszar historyczny; termin utrwalony w XIV wieku w nomenklaturze państwowej i cerkiewnej dla nazwania południowo-zachodnich ziem Rusi, w przeciwieństwie do Wielkorusi, czyli północno-wschodnich ziem ruskich] jest częścią Rosji... Trzeba przyznać, że Odessa, Nikołajew, Kijów i praktycznie wszystko inne wcale nie jest Ukrainą... Język ukraiński NIE jest językiem, lecz surżykiem [byt językowy w ramach języka ukraińskiego, cechujący się wpływami języka rosyjskiego, rozpowszechniony w dużej części terytorium Ukrainy oraz w Mołdawii; jako nazwa jest używane przez Miedwiediewa pejoratywnie]. Ukraina to NIE kraj, ale sztucznie zebrane terytoria...
Odessa, Dniepropietrowsk, Charków, Nikołajew, Kijów to miasta rosyjskie, jak wiele innych czasowo okupowanych. Wszystkie są do dziś oznaczone żółto-niebieskim kolorem na mapach papierowych i elektronicznych. Więc – tak. „n=Negocjacje” są oczywiście możliwe. Rosja nigdy ich nie odrzuciła. Takie „negocjacje” nie są ograniczone czasem. Można je prowadzić aż do całkowitej porażki i kapitulacji oddziałów wojsk banderowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego”.
Negocjacje z Rosją są niemożliwe. Rosja nie jest jeszcze na nie gotowa. Najpierw musi ponieść porażkę porównywalną do porażki Niemiec i Japonii w 1945 r. Po tym będzie można rozpocząć negocjacje z Rosją i coś uzgodnić. Ale nie wcześniej.
Jedną z pojawiających się w dyskursie opcji „pojednania” Kijowa z Moskwą jest odstąpienie przez Ukrainę części jej terytorium. Według zwolenników tej propozycji, niegdyś podobna „ugoda” pomogła Finlandii zachować niepodległość, choć w rezultacie, po II wojnie światowej, władze w Helsinkach zmuszone były na długi czas do „przyjaźni” z ZSRS. Jakie widzi Pan plusy i minusy takiego „pojednania”? Czy istnieją inne możliwości osiągnięcia pokoju?
Tutaj znowu Dmitrij Miedwiediew pomaga zrozumieć podejście rosyjskich władz do sytuacji. On proponuje utrzymanie Ukrainy „w granicach Lwowa”, „który znów będzie nosił nazwę Lemberg”. Nie sądzę, aby ta opcja mieściła się w formule - „pokój w zamian za terytorium”.
Stalin faktycznie planował zdobyć całą Finlandię. Także wszczął „wojnę hybrydową”, jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Oskarżył Finlandię o napaść na ZSRS, następnie udawał, że w Finlandii zwyciężyła rewolucja komunistyczna, że w Terriokki [od 1948 r. Zielenogorsk, w 50 km od miasta Wyborg] utworzono rząd sowiecki, na którego czele stał fiński komunista Otto Kuusinen, dostarczony tam w tym celu z Moskwy, by być bliżej granicy, a Związek Sowiecki po prostu zapewnił „braterską pomoc” sowieckiemu rządowi Finlandii.
Straciwszy około 400 tys. zabitych, rannych i odmrożonych (udział tych ostatnich stanowił ok. 150-167 tys. z ogółu zabitych), Stalin postanowił zakończyć wojnę, zapomnieć o utworzeniu Fińskiej Republiki Sowieckiej pod przewodnictwem Kuusinena i zgodzić się na podpisanie rozejmu w zamian za około 10 proc. terytoriów Finlandii, które zostały przekazane ZSRS bez ani jednego mieszkańca.
Na pozór wydaje się, że przykład wojny sowiecko-fińskiej jest dowodem na to, że nawet z takim agresorem, jak stalinowski Związek Sowiecki, można się o czymś dogadać. W rzeczywistości to nie do końca tak. Wojna zakończyła się w marcu 1940 r. w drodze negocjacji, ale nie dlatego, że Armia Czerwona poniosła ciężkie straty (Stalin nie przejmował się stratami, tak jak Putin nie przejmuje się nimi dzisiaj), tylko z powodu obawy Stalina, z jednej strony, i Hitlera, z drugiej, że Szwecja, Wielka Brytania i Francja staną po stronie Finlandii, w przypadku kontynuacji wojny. Hitler nie chciał w tym momencie rozszerzać frontu rozpoczętej przez siebie wojny, a Stalin obawiał się, że ZSRS zostanie wciągnięty w wojnę na pełną skalę z Finlandią, Szwecją, Wielką Brytanią i Francją, co wówczas nie było częścią planów Stalina, który miał nadzieję wykorzystać Hitlera jako „lodołamacza rewolucji” w Europie, czyli do walki z Wielką Brytanią i Francją rękami Hitlera (wojsk niemieckich).
Traktat z marca 1940 r. [traktat moskiewski, zmieniający sowiecko-fińską granicę z 1920 r.] był swego rodzaju wytchnieniem, „porozumieniami mińskimi” [umowy, podpisane w Mińsku 5 września 2014 r. i 12 lutego 2015 r., mające na celu zakończenie konfliktu na wschodniej Ukrainie]. Jednak już w listopadzie 1940 r., podczas wizyty Wiaczesława Mołotowa [szefa sowieckiej dyplomacji] w Berlinie w celu kontynuowania rozpoczętych w sierpniu 1939 r. negocjacji w sprawie polityki zagranicznej, Mołotow zwrócił się do Hitlera o zgodę na okupację Finlandii, która zgodnie z porozumieniami z sierpnia 1939 r. znajdowała się w sowieckiej strefie wpływów. Francja skapitulowała już w czerwcu 1940 r. Wielka Brytania wystąpiła samotnie przeciwko Niemcom i nie była więcej w stanie obronić Finlandii, dlatego rząd sowiecki uznał za możliwy w listopadzie 1940 r. powrót do kwestii aneksji Finlandii.
„Ubiegłoroczne porozumienie niemiecko-rosyjskie można zatem uznać za spełnione we wszystkich punktach z wyjątkiem jednego, a mianowicie Finlandii. Kwestia fińska nadal pozostaje nierozwiązana. I on [Mołotow] prosi Führera, aby mu powiedział, czy punkty niemiecko-rosyjskiego porozumienia dotyczącego Finlandii nadal obowiązują” – głosi stenogram rozmowy Hitlera z Mołotowem z 12 listopada 1940 r.
Zatem kwestia okupacji Finlandii była dla Stalina tylko kwestią czasu. Inna sprawa, że pod koniec wojny Stalin postanowił ustąpić Churchillowi i nie nalegać na włączenie Finlandii do ZSRS, ale pozostawić ją neutralną. Ten status Finlandii, a zarazem Szwecji, zmienił Putin, który zaczął przejmować wszystkie kraje, którym nie udało się przystąpić do NATO – Gruzję w 2008 r., Ukrainę w 2014 i 2022 r., Białoruś w latach 2020-2021.
Finlandia, podobnie jak Ukraina, była kiedyś częścią Imperium Rosyjskiego. Ale została „wypuszczona z klatki” bez większego problemu. Polska i kraje bałtyckie też wyrwały się z objęć Rosji. Z kolei Ukraina, jej ziemie nadal nie dają Moskwie spokoju – dlaczego?
Rosja może z łatwością istnieć nie w formie imperium, jak dzisiaj istnieje Austria, Turcja i Wielka Brytania. W 1991 r. Rosja, w rzeczywistości, nie rozpadła się do końca. Miały się od niej oddzielić niektóre inne terytoria, na przykład Republika Czeczeńska. Zamiast tego Rosja rozpoczęła swoją pierwszą wojnę imperialną, która obecnie przekształciła się w wojnę światową, w której zginęły już setki tysięcy Czeczenów, Gruzinów i Ukraińców (Rosja bez walki zajęła Białoruś, podobnie jak Krym w 2014 r.; Mołdawię wciąż ratuje brak wspólnej granicy z Rosją).
Putin nie wprowadził niczego koncepcyjnie nowego do tradycyjnej sowieckiej agresji. Lenin był zwolennikiem rewolucji światowej pod jego przywództwem. Trocki wierzył, że komunizm zwycięży na całym świecie dzięki nieustannym rewolucjom komunistycznym. Stalin stworzył teorię socjalizmu w jednym kraju, ale jednocześnie rozpoczął metodyczne przejmowanie państw europejskich i do 1945 r. zdobył połowę Europy. Po śmierci Stalina kierownictwo sowieckie zaczęło „rozbudowywać obóz socjalistyczny” poza Europę i osiągnęło „dobrych rezultatów” w Azji, Afryce i Ameryce (docierając do Kuby). Na drodze ekspansji rosyjskiej (jak kiedyś na drodze ekspansji sowieckiej) stanęło jedynie NATO. Błędy wszystkich wymienionych państw – Gruzji, Białorusi i Ukrainy – polegały na tym, że beztrosko liczyły na życzliwość i pokojowość rosyjskiego kierownictwa, które od 2000 r. składało się głównie z funkcjonariuszy KGB/FSB, i nie spieszyły się z przystąpieniem do NATO, tak jak zrobiły to Polska oraz państwa bałtyckie.
W latach 2015-2017 - czyli latach po pierwszej niezapowiedzianej inwazji Rosji na Ukrainę i wprowadzeniu przez Europę pierwszych sankcji przeciwko Kremlowi - we Francji, Niemczech i Belgii wybuchła seria ataków terrorystycznych pod hasłami islamskimi. Żyjący wówczas lider prokremlowskiej partii LDPR Władimir Żyrinowski powiedział: „Ataki terrorystyczne mają obecnie miejsce w Europie i będą miały miejsce w całej Europie. I to jest dla nas korzystne. Niech oni tam giną.” Z kolei oficjalne władze rosyjskie dały jasno do zrozumienia, że jeśli Europa zaprzestanie karać Rosję, Moskwa wykorzysta swoje wpływy do „walki z terroryzmem”. Czy Kreml blefował?
Chodzi tu nie tyle o wpływy, ile o działalność dywersyjną, organizowaną przez rosyjskie służby wywiadowcze. Z ramienia FSB zajmuje się tym Służba Ochrony Porządku Konstytucyjnego i Zwalczania Terroryzmu (SZKSBT), zwana także Druga Służbą lub „Dwójką”. Właśnie ona zajmowała się werbowaniem, szkoleniem i wysyłaniem terrorystów z kręgów muzułmańskich do krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych w celu przeprowadzenia ataków terrorystycznych. To byli mieszkańcy Federacji Rosyjskiej, głównie Czeczenii i byłych sowieckich republik azjatyckich. Działalnością tą kierował generał broni FSB Michaił Władimirowicz Biełousow, który od 2012 r. piastował stanowisko pierwszego zastępcy szefa Drugiej Służby FSB.
Jemu podlegało około 50 funkcjonariuszy FSB, którzy werbowali setki potencjalnych terrorystów do dalszego szkolenia i wysyłania za granicę w celu przeprowadzenia ataków terrorystycznych. Dlatego to nie przypadek, że poczynając od 2012 r, liczni terroryści okazywali się pochodzić z Czeczenii lub azjatyckich republik byłego ZSRS. Były to „pisklęta” z „gniazda” Biełousowa. Nie można wykluczyć, że czterech terrorystów, którzy 22 marca br. dokonali ataku terrorystycznego w moskiewskiej sali koncertowej Crocus City, zostało początkowo zwerbowanych i przeszkolonych w ramach Drugiej Służby. Dobrze by było zapytać Bełousowa, czy to przypadkiem nie są jego wychowankowie.
W zachodnich mediach co jakiś czas pojawiają się artykuły o „zmęczeniu” Zachodu wojną na Ukrainie. Czy można przewidzieć rozwój wydarzeń, jeśli Zachód rzeczywiście się zmęczy? Czy wpłynie to na sytuację na Bliskim Wschodzie, Bałkanach, w Chinach i na Tajwanie? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Teoria o „zmęczeniu” Zachód wojną w Ukrainie, jest chwytem propagandowym rosyjskiego rządu, rosyjskich agentów za granicą i rosyjskiej propagandy. Zachód nie jest „zmęczony” wojną. Zachód jest przyzwyczajony do wojny. Zachód rozumie, że ten problem jest odwieczny. Ponieważ Zachód nie ma celu pokonać Rosji w tej wojnie, a Rosja nie ma zamiaru kończyć wojny z Zachodem, jasne jest, że wojna (dla Ukrainy) i konfrontacja z Rosją (dla Europy i USA) stają się trwałe problemy. Władze rosyjskie starają się przedstawić sytuację w taki sposób, że Zachód jest „zmęczony” wojną i gotowy za wszelką cenę zmusić Ukrainę do wyrażenia zgody na zawarcie pokoju. Problem w tym, że deklarowaną przez Rosję ceną jest likwidacja Ukrainy jako państwa. Ale takiej ceny nie da się zapłacić, niezależnie od tego, czy Zachód jest „zmęczony” wojną, czy nie.
Problemy z Rosją pogłębia sama Rosja, a nie Zachód czy Ukraina. Od 24 lutego 2022 r. Rosja przystąpiła do destabilizacji sytuacji na świecie. Zdając sobie z tego sprawę, podniosły głowę („podniosły się z kolan” [jak lubi powtarzać rosyjska propaganda]) liczne imperia zła, zachęcane i podburzane przez główne imperium zła – Rosję. Atak terrorystyczny Hamasu (za którym stoi Iran) na Izrael w dniu urodzin Putina – 7 października – jest otwarciem przez Rosję rękami Iranu nowego frontu bliskowschodniego, który ma wysadzić Bliski Wschód.
Stało się to szczególnie jasne po niedawnej próbie Iranu przeprowadzić bezpośredni ataku powietrzny na Izrael wprost z Iranu. Bałkany, podobnie jak Mołdawia, nie mają wspólnej granicy z Rosją, dlatego też dywersja państwa rosyjskiego w tych krajach jest nieco skomplikowana. Ale Chiny udzielają dziś Rosji bezpośredniego wsparcia, również o charakterze militarnym, ponieważ są zainteresowane tym, aby Rosja walczyła w Europie wiecznie i w rezultacie była coraz głębiej połykana przez chińskiego pytona. Podobnie jak w przypadku Europy i Stanów Zjednoczonych, Putin uważa, że posiadanie arsenału broni nuklearnej gwarantuje, że nie da się go pokonać nawet w przypadku przyszłej konfrontacji z Chinami, zwłaszcza że Chiny będą potrzebowały Rosji jako potencjalnego sojusznika, by zdobyć Tajwan.
Niegdyś polityka Ronalda Reagana polegająca n- wspieraniu ruchów narodowo-wyzwoleńczych, ruchów antykomunistycznych i wyścigu zbrojeń doprowadziła do upadku ZSRS i rozpadu bloku wschodniego. Obecnie sporadycznie pojawiają się doniesienia o organizacji ruchów narodowych narodów Federacji Rosyjskiej. Co prawda, ruchy te działają głównie poza Rosją. Czy możemy spodziewać się, że działanie takich sił podzieli Federację Rosyjską na oddzielne byty, czy jednak Putin i jego służby specjalne utrzymają dotychczasowy reżim?
W 2021 r. opublikowałem w Kijowie książkę „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036” napisaną przeze mnie i mojego współautora Władimira Popowa, byłego podpułkownika KGB. Pisaliśmy tam, że Putin stworzył bardzo stabilny reżim i zgodnie z planem będzie mógł pozostać prezydentem do 2036 r. Chyba, że rozpocznie wielką wojnę, która będzie oznaczać koniec Putina, jego reżimu i Federacji Rosyjskiej w takiej formie, w jakiej nadal istnieje.
Putin rozpoczął tę wielką wojnę 24 lutego 2022 roku. Po trzech latach moja prognoza z 2021 r. nie uległa zmianie. Podobnie jak w przypadku ZSRS, Rosja znajduje się na drodze samozagłady, nieuniknionej ze względu na wygórowany ciężar imperialnych ambicji rosyjskiego kierownictwa. Odśrodkowe ruchy narodów wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej z pewnością dadzą o sobie znać, a Iczkeria [Czeczeńska Republika Iczkerii – proklamowane w 1991 r. państwo w północnym Kaukazie, nieuznawane przez społeczność międzynarodową. Nazwa Iczkeria używana jest w odniesieniu do środkowej części Czeczenii i oznacza w językach tureckich „miejsce wewnętrzne”] jako pierwsza odłączy się, ale stanie się to w wyniku porażek Rosji w wojnie. Wydaje mi się, że ruchy narodowe nie staną się podstawową przyczyną upadku i porażki Rosji.