Mniej awarii, ale więcej wizyt, do tego często dłuższych, w warsztacie: potrzeby naprawcze samochodów elektrycznych i konwencjonalnych znacznie się różnią, jak wykazała ankieta przeprowadzona przez obserwatorów rynku z Uscale.
W badaniu wzięło udział około 2154 kierowców samochodów elektrycznych i 400 użytkowników silników wysokoprężnych lub benzynowych w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Wiek pojazdu wynosił średnio trzy lata.
Badanie wykazało, że pojazdy elektryczne musiały częściej trafiać do warsztatu w tym samym okresie: 24 procent uczestników badania miało usterki techniczne w samochodzie, a 19 procent musiało udać się do serwisu, bo producent odkrył jakiś istotny problem techniczny lub defekt, który mógł wpływać na bezpieczeństwo użytkowania pojazdu lub jego prawidłowe funkcjonowanie. Dane porównawcze dla silników spalinowych były znacznie niższe i wyniosły odpowiednio 9 i 5 procent.
Usterki techniczne musiały być naprawiane szczególnie często w pojazdach Skody, Audi i Opla, przy czym około jeden na trzy samochody powodował problemy. Znacznie lepiej wypadły pojazdy marki Mercedes (13 procent), BMW (7 procent) i Nissan (6 procent).
Nie tylko częstotliwość wizyt w warsztacie może być irytująca w przypadku samochodów elektrycznych, ale także średni czas naprawy jest dłuższy niż oczekuje tego klient. 19 procent prac trwało dłużej, niż początkowo oczekiwano. W przypadku silników spalinowych wartość ta wynosi zaledwie 6 procent.
W 2035 roku w Unii Europejskiej planowane jest wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi (benzynowymi i dieslowskimi). Decyzja ta jest częścią większego planu UE mającego na celu redukcję emisji gazów cieplarnianych i walkę ze zmianami klimatycznymi.
Zakaz obejmie samochody osobowe oraz lekkie pojazdy dostawcze.
Wprowadzenie tego zakazu jest częścią Europejskiego Zielonego Ładu, który ma na celu osiągnięcie neutralności klimatycznej kontynentu do roku 2050. Plan zakłada, że do 2030 roku emisje dwutlenku węgla z nowych samochodów mają zostać zredukowane o 55% w porównaniu do poziomów z 2021 roku, a do 2035 roku redukcja ta ma wynieść 100%, co efektywnie oznacza konieczność przejścia na pojazdy zeroemisyjne, takie jak elektryczne lub wodorowe.
Te zmiany oznaczają, że producenci samochodów będą musieli przestawić swoje linie produkcyjne na pojazdy elektryczne i alternatywne źródła napędu, a konsumenci będą mieli do wyboru zakup nowych pojazdów tylko z tych kategorii.