Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Łatgalia inna niż przed laty... Korespondent „GPC” relacjonuje: Niespokojne oczekiwanie

Kraje bałtyckie z niepokojem spoglądają na Wschód. Szczególnie w miastach Łatgalii, którą od Rosji dzieli zaledwie kilkadziesiąt kilometrów.

Łatgalia
Artis Pupins CCA 2.0 - Wikipedia Commons

Łatgalia, od kiedy przyjechałem tutaj po raz pierwszy, przypominała mi rodzinny Śląsk. Mieszanka kultur. Trójstyk granic. U nas – Czesi, Słowacy, Niemcy. Tam – Polacy, Łotysze, Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini. Po benzynę i na zakupy spożywcze jeździło się na Białoruś – bo taniej. Dzisiaj granice są zamknięte. Łatgalia to południowo-wschodnia część Łotwy, gdzie mieszka najwięcej Polaków. Właściwie polskie korzenie ma niemal każdy, kogo spotykam. Wieńczysław nie ma obywatelstwa, ale jego rodzice pochodzą z Witebska. Pracuje na kolei, teraz nie jest pewny swojej posady, bo państwowe firmy najwięcej zarabiały na tranzycie. Sankcje nadszarpnęły pozycję przewoźników i kolej z trudem poszukuje nowych zleceń. Do polskiego pochodzenia przyznaje się też rybak, którego spotykam na pomoście. Jest stąd. Jego dziadek był dyrektorem okolicznego kołchozu. W Polsce był wiele razy, rozmawiamy po rosyjsku, jak większość tutaj.

Przedsionek Wschodu

Zaraz po wybuchu wojny ludzie bali się rozmawiać po rosyjsku – tuż po tym, jak wprowadzono surowe przepisy zabraniające mówić w języku okupantów. Teraz jest jakby mniej presji, ale w sklepach nawet ekspedientki zwracają się do mnie po angielsku. Nie wiem, czy to kwestia lęku, czy po prostu wrócili z Wysp Brytyjskich z pracy i weszło im to w krew. Surowe prawo, które zabrania eksponowania symboli totalitarnych, widać także na daczy. Dawniej w co drugim domu wisiały symbole Związku Radzieckiego. Tu czerwona gwiazda, tam popiersie Lenina. Dzisiaj nie ma po nich ani śladu.

W ich miejsce zawisły tabliczki typu: „Uwaga, groźna teściowa”. Nie lecą też na cały regulator rosyjskie przeboje. Ludzie boją się, że mógłby ktoś donieść. Na niedzielnej mszy w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Dyneburgu (łot. Daugavpils) nie ma już młodych ludzi. Same blade, wysuszone starością twarze. Eucharystia jest po polsku. Nowy ksiądz uporządkował liturgię, która za starego proboszcza była odprawiana w trzech językach jednocześnie: po polsku, rosyjsku i łotewsku. W żadnym do końca poprawnie. Zastanawiam się, jak będzie wyglądał ten kościół, gdy ci wszyscy ludzie umrą. Dyneburg wydał wielu sławnych ludzi. W końcu XIX w. urodził się tu, w żydowskiej rodzinie, Grzegorz Fitelberg. Skrzypek, dyrygent i kompozytor. Ten wielki artysta był dyrektorem Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Był cenionym dydaktykiem, wykonawcą wielu prawykonań Karłowicza, Szymanowskiego, Bacewicz, Panufnika, Lutosławskiego. Obecnie mieszkańcy tego miasta najbardziej dumni są zaś z Marka Rothko. Ten abstrakcyjny malarz co prawda mieszkał na Łotwie zaledwie dziesięć lat, lecz stał się jednym z najsławniejszych obywateli miasta. Jednym z motywów są z pewnością ceny, które płacono za jego obrazy, składające się głównie z intensywnych barw. Kolekcjonerzy płacili za nie po kilkadziesiąt milionów dolarów. W carskiej twierdzy mieści się obecnie muzeum mistrza, gdzie można podziwiać oryginały jego dzieł, wypożyczone miastu przez członków rodziny.

Dziewicza natura

Gdyby nie media, nikt nie wiedziałby, że gdzieś tam na Wschodzie toczy się mordercza wojna, a kraje bałtyckie są następne w kolejce. Przejeżdżając przez przesmyk suwalski, nie widziałem ani jednego policyjnego samochodu, ani jednego żołnierza. To samo na kolejnej granicy litewsko-łotewskiej. Mniej jest natomiast tirów. Dawniej głównie rosyjskich i białoruskich. Dziś – przede wszystkim są to auta z Polski. Nie ma też samochodów osobowych na białoruskich czy rosyjskich blachach. Życie na Łotwie toczy się jak zwykle spokojnie, w rytmie natury. Przed południem lepiej z domu nie wychodzić, bo jest jeszcze chłodno. Weekendy spędza się na daczy, z rodziną i przyjaciółmi. W sobotę tradycyjna bania, piwo, szaszłyki. Wieczorami i wczesnym porankiem łowi się ryby. Popołudniami idzie się na grzyby, jagody, borówki. Miasto otacza ponad setka jezior. Można pobyć z naturą sam na sam. Pomaga brak rozwiniętej infrastruktury turystycznej.

Natura jest przepiękna, dziewicza. Jest bardzo czysto. Woda w jeziorach krystaliczna, przezroczysta, niezmącona. Pływające ryby widać gołym okiem. Łotysze dbają o porządek. Nie ma porozrzucanych śmieci, nikt nie hałasuje. Lokalne podróże przypominają afrykańskie safari. Drogi drugiej kategorii to drogi szutrowe i jest ich większość. Każdy przejazd wzbudza tumany piasku i auto nadaje się do mycia. Trzeba mieć wzmacniane opony, bo na drobnych kamieniach łatwo je przebić. Zanim to zrozumiałem, straciłem kilka kompletów ogumienia.

Na drogach trzeba uważać głównie na zwierzęta. Nierzadko spotka się łosia, który szczególnie wczesnym rankiem może być nieobliczalny. Z oddali słychać żurawie. Gdy wstaje słońce, cały las śpiewa. Noce są jeszcze jasne. Cisza jest tak przenikliwa, że aż bolą uszy. Nie słychać dosłownie niczego. Żadnej drogi, psa, człowieka, tylko szum drzew. W takim klimacie można skupić się na przyjemnościach. Na daczy wszyscy są jak rodzina. Dacza to skarb. Tu uprawia się ogródki. Pomidory, ogórki, owoce. Można pokosztować przetworów z zeszłego roku. Sąsiadka przyniesie wiśnie, agrest, porzeczki, maliny. Daruje słoik miodu. Sąsiad poczęstuje samogonem. Spyta się, co w Polsce. Nad rzeką bobry powaliły niemal wszystkie drzewa. W dorzeczu utopił się dzik. Za zgłoszenie do służb można było dostać nagrodę. Podobnie jak u nas panuje afrykański pomór świń.

Zachodnie przemiany

Jednak i tu dociera Zachód. Od lipca Łotwa zalegalizowała związki jednopłciowe. 46 par wygrało z państwem batalię prawną w tej sprawie. Teraz mogą rejestrować się w urzędzie i traktowani są na równi z rodziną. Pierwszą legalną parą jednopłciową zostali panowie Maksimis Ringo i Janis Locs mieszkający w Rydze. Generalnie Łotysze nie są przychylni obyczajowej rewolucji. Nieuregulowany status związków homoseksualnych pozostaje jedynie na Litwie, w Bułgarii, Rumunii na Słowacji i w Polsce.

Łotwa przechodzi też transformację ekologiczną. Dawniej gospodarkę napędzały tanie surowce z Rosji. Dziś – za sprawą Zielonego Ładu – trzeba było je zamienić na energię odnawialną. I tak już w zeszłym roku aż 44 proc. energii produkowanej na Łotwie pochodziło ze źródeł odnawialnych. To o 21 pkt proc. więcej niż wynosi średnia unijna. Elektrownie wodne, wiatrowe i słoneczne wygenerowały 4304 GWh energii. Kraj zmaga się także z atakiem hybrydowym na granicy ze strony białoruskiej. Jednak liczba nielegalnych migrantów nie jest tak duża jak w Polsce. Nie ma też tak dużej legalnej migracji. Dlatego Polska i kraje bałtyckie domagają się od Unii Europejskiej zbudowania linii obrony wzdłuż granicy z Rosją i Białorusią. Budżet takiego przedsięwzięcia jest szacowany na ok. 2,5 mld euro, ale inicjatywa jest blokowana przez Niemcy.

Gospodarka kraju wygląda stabilnie. Ceny spadły w maju o 3,3 proc. Inflacja wyhamowała, więc ludzie mogą nieco odetchnąć, choć i tak płacą krocie za ogrzewanie i prąd. Bezrobocie utrzymuje się na najniższym poziomie w historii. Majowe wskaźniki pokazywały poziom 6,6 proc. z tendencją spadkową. Sezonowość zatrudnienia może jeszcze poprawić sytuację latem. Opóźniają się natomiast inwestycje publiczne. W kasie projektu Rail Baltica, trasy kolejowej łączącej Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię, jest nawet 19 mld euro deficytu. Ostatni audyt unaocznił problemy z finansowaniem tej ważnej z punktu widzenie strategicznego inwestycji. Największy wzrost kosztów, blisko pięciokrotny, zanotowano właśnie na Łotwie.


Oglądaj Telewizję Republika na żywo:

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Łatgalia #reportaż #Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Tomasz Teluk
Wczytuję ocenę...
Wideo