Izraelski gabinet wojenny zezwolił na bardzo niewielkie dostawy paliwa do Strefy Gazy, co wywołało w piątek zdecydowane protesty najbardziej radykalnych ministrów w rządzie Benjamina Netanjahu. Premier zwołał na sobotę posiedzenie rady bezpieczeństwa.
Doradca rządu do spraw bezpieczeństwa narodowego Cachi Hanegbi powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej, że gabinet wojenny ze względu na "specjalną prośbę" USA zgodził się w czwartek wieczorem na dostarczanie codziennie do Strefy Gazy "bardzo minimalnych ilości paliwa", czyli dwóch cystern. Ma ono zostać przeznaczone wyłącznie do zasilania pomp ściekowych i studni oraz uruchomienia systemu łączności, który nie działa również z powodu braku paliwa do zasilania generatorów.
Hanegbi wyjaśnił, że dostawy paliwa, które będą mogły docierać do Strefy będą stanowiły od 2 do 4 proc. paliwa dostarczanego tam przed wojną - relacjonuje Associated Press.
Portal Times of Israel podaje, że decyzja o pozwoleniu na dostarczanie do Strefy Gazy niewielkich ilości paliwa oburzyła rządzącą w Izraelu radykalną koalicję i Hanegbi zmuszony był tłumaczyć podczas konferencji prasowej, że brak wody i unieruchomienie pomp ścieków wywołałoby epidemię chorób zakaźnych. "Gdyby wybuchła epidemia, musielibyśmy przerwać wojnę" - przekonywał doradca do spraw bezpieczeństwa.
Decyzja o dostawach paliwa na palestyńskie terytorium szczególnie oburzyła ministra ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Itamara Ben Gwira i szefa resortu finansów Becalela Smotricza; ten ostatni napisał do premiera z żądaniem, by każda partia koalicyjna miała przedstawiciela w gabinecie wojennym - relacjonuje Times of Israel.
W skład utworzonego w połowie października gabinetu wojennego wchodzi premier Netanjahu, minister obrony Joaw Galant i minister Beni Ganc. Galant reprezentuje prawicowy Likud, do którego należy również premier, Ganc to lider prawicowo-liberalnego sojuszu Jedność Narodowa, który pozostawał w opozycji, ale wszedł do rządu po ataku Hamasu na Izrael 7 października.
Kancelaria premiera poinformowała w związku z tym, że na sobotę zwołane zostanie posiedzenie rady bezpieczeństwa. Hanegbi wytłumaczył, że ministrowie, którzy nie chcą się zgodzić na wpuszczenie do Strefy Gazy cystern z paliwem będą mogli wyrazić podczas spotkania swoją opinię i podkreślił, że gabinet wojenny ma prawo podejmować takie decyzje niezależnie od rządu.
Smotricz powiedział jednak, że zgoda na dostawy paliwa do Strefy to "to poważny błąd, stojący w sprzeczności ze stanowiskiem całego rządu" i będący "sygnałem słabości". Ben Gwir oświadczył, że jest to "zła polityka", a dopóki zakładnicy porwani przez Hamas nie mają nawet szans na spotkanie z przedstawicielami Czerwonego Krzyża, "nie ma sensu dawanie wrogowi humanitarnych prezentów".
Braki paliwa spowodowały w Strefie Gazy zamykanie szpitali, piekarni, pomp ściekowych, zakładów odsalania wody i unieruchomienie studni. Waszyngton ostrzegł, że doprowadzi to do wybuchu epidemii chorób zakaźnych.
Szef Agencji ONZ ds. Uchodźców Palestyńskich (UNRWA) Philippe Lazzarini powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej w Genewie, że uważa, iż brak paliwa to "zamierzona próba (...) sparaliżowania działalności" jego organizacji w Strefie.