Zdaniem amerykańskiego ośrodka analitycznego Stratfor zbliżające się gigantyczne rosyjsko-białoruskie manewry „Zapad 17” nie spowodują eskalacji wojny na Ukrainie ani też okupacji Białorusi, lecz przyczynią się do pogłębienia konfliktu na linii Rosja–Zachód.
Z analizy opublikowanej przed kilkoma dniami przez ekspertów amerykańskiego think tanku Stratfor wynika, że ćwiczenia zaplanowane w dniach 14–20 września br. na Białorusi są odpowiedzią Rosji na sukcesywnie zwiększający się potencjał militarny NATO i związane z tym decyzje Sojuszu, m.in. w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki i utworzenia wielonarodowych batalionów żołnierzy.
„Manewry będą sprzyjały powiększaniu sił w rywalizacji, która już teraz ma miejsce pomiędzy Moskwą i Zachodem, a jednocześnie będą ważnym wskaźnikiem tego, w jaki sposób i gdzie Rosja planuje wykorzystać w przyszłości swoje wojskowe możliwości” – czytamy w dokumencie.
Analitycy przewidują, że Rosja nie planuje jednak wykorzystania manewrów jako narzędzia do zaatakowania krajów bałtyckich lub pogłębienia konfliktu na Ukrainie.
„Do nowych działań wobec Kijowa potrzebna byłaby zupełnie inna strategia ze strony Rosji. Z kolei ewentualny atak na kraje bałtyckie nie wchodzi w grę, gdyż automatycznie uruchomiłby on art. 5 traktatu NATO o kolektywnej obronie, a co za tym idzie – trudną do przewidzenia dla Moskwy reakcję Zachodu” – uważają eksperci. Warto przypomnieć, że przy okazji poprzednich edycji ćwiczeń „Zapad” Rosja i Białoruś ćwiczyły różne warianty ataku na kraje w Europie Środkowo-Wschodniej. Scenariusz manewrów z 2009 r. zakładał m.in. inwazję na Polskę i zaatakowanie Warszawy za pomocą broni nuklearnej. Z kolei w 2013 r. symulowano atak bombowy na Szwecję i odparcie agresji ze strony państw bałtyckich.
Coraz więcej wątpliwości wokół manewrów „Zapad 17” mają również władze NATO. Zdaniem przedstawicieli Sojuszu, choć do rozpoczęcia rosyjsko-białoruskich ćwiczeń pozostały niespełna trzy tygodnie, wciąż nie wiadomo, ilu żołnierzy i jednostek sprzętu weźmie w nich udział. Zarówno Moskwa, jak i Mińsk przekonują, że w manewrach uczestniczyć będzie ok. 13 tys. wojskowych. Zachodni eksperci ostrzegają jednak, że są to dane drastycznie zaniżone i faktyczna liczba żołnierzy może oscylować nawet wokół 150–200 tys.
– Żałujemy, że Rosja i Białoruś nie zastosowały zasad przejrzystości w odniesieniu do wspólnych ćwiczeń – powiedział przebywający w piątek z wizytą w Polsce sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Szef Sojuszu wezwał również Rosję do przestrzegania międzynarodowych porozumień w zakresie organizacji i transparentności ćwiczeń wojskowych.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"