Trwają walki o dawną nieformalną stolicę tzw. Państwa Islamskiego (IS) w Syrii – Ar-Rakkę. Ulice tego miasta przepełnione są oddziałami snajperskimi, w których walczą także kurdyjskie i jazydzkie kobiece bataliony. Ich szeregi zasiliły dawne niewolnice dżihadystów, które z bronią w ręku szukają zemsty na swoich oprawcach.
Kula snajpera IS mija jej ucho dosłownie o kilka centymetrów. Kurdyjska snajperka z oddziału YPJ (Kobiece Jednostki Ochrony) chowa się za ścianą i zaczyna się śmiać – to ujęcie z pierwszej linii frontu walk w mieście Ar-Rakka, dawnej nieformalnej stolicy IS w Syrii. Nagranie, które obiegło cały świat, pokazuje charakter kobiet walczących z ekstremistami – idą do walki z uśmiechem na ustach. Ich głowy zdobią ręcznie wyszywane tradycyjne chusty. Przed wymarszem na wroga śpiewają, a po zejściu z linii frontu pielęgnują swoje włosy. Są piękne i zabójcze. „Drapieżne lwice”, „tygrysice” czy „walkirie” – światowe media różnie określają kobiety walczące z dżihadystami.
Bitwa o Ar-Rakkę rozpoczęła się 6 czerwca br., gdy w ramach ofensywy siły SDF (Syryjskie Siły Demokratyczne), złożone z kurdyjskich i arabskich oddziałów, wspierane przez USA, dotarły do przedmieść miasta. Główną siłą lądową w ramach SDF są kurdyjskie oddziały YPG, czyli Powszechne Jednostki Ochrony. W misję SDF i walki z dżihadystami zaangażowane są także arabskie, jazydzkie i asyryjskie formacje – w tym kobiety.
„Okopowa plotka” głosi, że śmierć dżihadysty z rąk kobiety jest dla niego przekleństwem i przez to trafi do piekła. Między innymi z tego powodu na ekstremistów polują jazydzkie snajperki. Wiele służących obecnie w żeńskich oddziałach YJS (Kobiece Oddziały Sindżaru) było niewolnicami porwanymi przez dżihadystów lub taki los spotkał członków ich rodzin.
– Na ulicach Ar-Rakki sprzedawano do niewoli jazydki, dlatego walczę za moich ludzi – przekonuje Mirkan, reprezentująca jeden z oddziałów YJS.
Co ciekawe, porzuciła życie na Zachodzie i studia na jednym z niemieckich uniwersytetów, by przyłączyć się do zbrojnej walki z islamskim kalifatem.
– Niebawem Ar-Rakka będzie wolna – mówi przekonującym głosem.
Również dla Kurdyjek z oddziałów YPJ (Kobiece Jednostki Ochrony) nie jest to chrzest bojowy, są zaprawione w walkach. Na przełomie 2014 i 2015 r. oddziały toczyły krwawe walki w obronie syryjskiego miasta Kobane, gdzie odpierały ofensywę dżihadystów. Wówczas w jednej z bitew poległa dowódczyni YPJ Hebun Sinya.
Także chrześcijanki z oddziału HSNB (Kobiece Siły Ochrony) włączyły się do operacji wyzwalania Ar-Rakki. „Wraz z arabskimi i kurdyjskimi braćmi oraz siostrami pokonamy IS” – czytamy w komunikacie żeńskiego chrześcijańskiego oddziału.
– Nasz marsz na Ar-Rakkę jest manifestem dla wszystkich kobiet na świecie – podkreśla komendantka HSNB Nisha Gewriye. Niedawno oficer wystąpiła na wspólnej konferencji wszystkich oddziałów zaangażowanych w walki o miasto, a jej oddział wymieniono jako równoprawną formację, obok m.in. Syriackiej Rady Wojskowej (MFS) reprezentującej chrześcijańskich żołnierzy. W Rożawie w syryjskim Kurdystanie są miejsca bardzo związane z chrześcijańską tradycją. Z tego powodu tamtejsze kobiety postanowiły chwycić za broń, mszcząc się za to, jak je traktowali dżihadyści – torturując i gwałcąc. Rejonem syryjskiego Kurdystanu, licznie zamieszkiwanym przez chrześcijan, jest także Hasakah. Służba chrześcijanek jest zróżnicowana – od ochrony kościołów przed terrorystami po działania bojowe, takie jak te na północy Syrii.