Ostatnia fasada rządowego optymizmu przed Euro 2012 runęła jak domek z kart. Stadiony w Gdańsku i Warszawie nie zostaną ukończone w terminie. Na szczęście. Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że obiekty budowane są na przysłowiowe „słowo honoru”, po otwarciu w każdej chwili może dojść do tragedii
Budowa stadionów na Euro 2012 pochłonęła dotychczas cztery ofiary śmiertelne, a jej koszt znacznie przekracza koszty budowy podobnych obiektów na Zachodzie Europy.
– Ze stadionami na Euro jest jak w cytacie z Gogola. „Najporządniejszy w mieście jest prokurator, ale to też świnia” – mówi europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki. – Choć jeszcze niedawno wydawało się, że właściwie z obiektami sportowymi problemu nie będzie, ani stadion w Warszawie, ani w Gdańsku nie zostaną ukończone w terminie. To kompromitacja rządzącej Platformy Obywatelskiej – dodaje europoseł.
Kolejne wpadki pozornie wydają się komiczne. Warto jednak pamiętać, że podczas budowy stadionów zginęły cztery osoby, a służby nadzoru inwestycyjnego Narodowego Centrum Sportu wykryły zagrażające bezpieczeństwu widzów wady montażowe w schodach kaskadowych wokół Stadionu Narodowego. Jak twierdzą nasi informatorzy, niedoróbek może być znacznie więcej, a podczas spotkań Euro może dojść do tragedii.
Znikające materiały budowlane
– Budowa Narodowego to totalna prowizorka – mówi nam zastrzegający anonimowość pracownik firmy wykonującej prace przy budowie obiektu. – Powiem tak: materiały budowlane znikają. Co się z nimi dzieje? Nie wiadomo, bo nikt nikogo za rękę nie złapał.
Faktem jest jednak, że warszawski obiekt budujemy na przysłowiowy „sznurek i kawałek drutu”. Inny nasz rozmówca dodaje: – Wyobraźmy sobie sytuację, w której podczas meczu otwarcia wali się trybuna, giną ludzie. Całe szczęście, że problem ze schodami wyszedł właśnie teraz. Wad konstrukcyjnych może być znacznie więcej. Odpowiednie służby powinny teraz bardzo dokładnie zbadać sytuację, by uniknąć tragedii. Czasu pozostało niewiele.
Do kilku dramatów doszło podczas prac budowlanych. W grudniu 2009 r. na budowie Stadionu Narodowego w Warszawie dwóch robotników spadło z dźwigu. Obaj ponieśli śmierć na miejscu. W listopadzie 2010 r. śmiertelny wypadek miał miejsce we Wrocławiu. Pracujący na budowie stadionu 36-letni mężczyzna spadł z czwartego, najwyższego poziomu stadionu. Jechał samojezdnym podnośnikiem, którym stratował barierki zabezpieczające krawędź poziomu i runął w dół z wysokości około 20 m. Zginął na miejscu. Do ostatniej tragedii doszło na początku maja, ponownie w stolicy, podczas montażu dachu na Stadionie Narodowym. Z wysokości 30 m spadł 20-letni robotnik. Na przeżycie nie miał szans. Przyczyny wypadku bada prokuratura.
Poznański bubel i Arena Schalke
Wróćmy jednak do zaniedbań w kwestii bezpieczeństwa na samych stadionach. Jak twierdzą nasi rozmówcy, mogą być one największym problemem przed zbliżającym się wielkimi krokami turniejem Euro 2012.
W Warszawie oprócz wspomnianych schodów uwagę zwraca brak odpowiednich zabezpieczeń przeciwpożarowych, takich jak droga ewakuacji.
Do tragicznych w skutkach zdarzeń z wypadkami śmiertelnymi włącznie może z kolei dojść na stadionie w Poznaniu, jedynej czynnej już arenie Euro 2012 – wynika z protokołu pokontrolnego Państwowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego. Jest niebezpiecznie, bo na stadionie nie zadbano o odśnieżanie dachu. We wnętrzu jednej z trybun inspektorzy odnotowali ruszające się i powodujące zagrożenie ściany, korozję elementów podtrzymujących siatki ochronne, a także zacieki, spowodowane prawdopodobnie błędnym wykonaniem systemu odprowadzania wody opadowej. – Na tej trybunie nie ma pęknięć. To są kontrolowane szczeliny dylatacyjne – bronił się podczas dyskusji w Radiu Merkury Wojciech Ryżyński z firmy Modern Constructions, projektant stadionu przy ul. Bułgarskiej. Inne zdanie w tej kwestii miała prokuratura, która zajęła się sprawą.
Problemy z bezpieczeństwem nie są zresztą jedynymi, z jakimi borykają się w stolicy wielkopolski. Murawa stadionu z powodu błędów wykonawczych była zmieniana wielokrotnie. Za każdym razem niosło to za sobą koszty rzędu 200 tys. euro.
W tym miejscu przyjrzyjmy się kolejnemu „europoblemowi”, jakim są gigantyczne koszty budowy obiektów na Euro 2012. Stadion w Hoffenheim budowany od podstaw, wyglądem przypomina poznański. Koszt jego budowy wyniósł 61 mln euro, przeróbka stadionu w Poznaniu kosztowała trzy razy drożej. Budowa najnowocześniejszego na świecie stadionu Schalke Arena kosztowała 370 mln euro, na Stadion Narodowy w Warszawie z kieszeni podatnika poszło już ponad pół miliarda.
Niekończący się serial
Problem stanowi też wyjątkowo długi czas budowy stadionów na Euro. Krakowski stadion im. Henryka Reymana wciąż nie powstał. Problem jest istotny, bo to kolejna, tym razem rezerwowa arena mistrzostw. Budowany z nim równolegle stadion Cracovii im. Józefa Piłsudskiego jest już otwarty. Ciekawie wyglądają też koszty budowy niektórych polskich stadionów. W Kielcach stadion miejski powstał w niecałe dwa lata. Jego koszt wyniósł zaledwie... 48 mln zł (około 12 mln euro). W chwili oddania był najnowocześniejszym obiektem tego typu w Polsce. W Warszawie koszt budowy głównej areny Euro wyniósł już wspomniane pół miliarda euro (około
2 mld zł). – Oczywiście niewielkie obiekty w miastach wojewódzkich, takie jak Arena Kielc, są zawsze tańsze zarówno w kwestii budowy, jak
i utrzymania, jednak w tym przypadku dysproporcje są zbyt duże – mówi nam jeden z polityków Platformy Obywatelskiej. Jego zdaniem problemem jest bałagan organizacyjny. – Zbyt wielu wykonawców, fatalna organizacja. Okazuje się, że to, co miało być największym atutem rządu, czyli organizacja Euro, będzie jego największą kompromitacją.
– Kilka dni temu w stolicy Polski przebywali przedstawiciele francuskiej federacji piłkarskiej – mówi Ryszard Czarnecki. – Byli przerażeni tym, co ujrzeli. Warto pamiętać, że Francuzi to rodacy obecnego szefa UEFA, Michela Platiniego, a kompromitacja pójdzie w świat – dodaje europoseł.
Strach szefa rządu, stracimy Euro?
Jak ustaliliśmy, otoczenie premiera Donalda Tuska jest przerażone opóźnieniami, zaniedbaniami i totalnym bałaganem w przygotowaniach do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. W Platformie Obywatelskiej niektórzy żartują, że najlepszym rozwiązaniem byłoby... odebranie Polsce Euro.
– Można by było zwalić wszystko na Kaczyńskiego – mówi jeden z polityków PO. – A mówiąc poważnie, z przygotowaniami możemy nie zdążyć, premier ma tego świadomość. Prawdę mówiąc, współczuję szefowi rządu w 2012 r., niezależnie kto nim będzie. W końcu trzeba będzie wypić piwo, którego naważyliśmy – dodaje.
Kompromitacja wydaje się nieunikniona. Czy największa impreza sportowa w historii Polski jest więc zagrożona? – Nie sądzę, by odebrano nam prawo do organizacji turnieju – mówi Ryszard Czarnecki. – Moim zdaniem teraz nastąpi powszechna mobilizacja, pospolite ruszenie i tempo prac zostanie znacząco przyśpieszone.
Stadiony są jednak tylko małym wycinkiem serii zaniedbań w sprawie przygotowań do imprezy. Jak już pisaliśmy w „Gazecie Polskiej”, najważniejsze autostrady i drogi ekspresowe nie zostaną dokończone w terminie, a kolej jest w opłakanym stanie.
Fatalnie wygląda też baza turystyczna i hotelowa. Pozytywny wyjątek stanowi jedynie Poznań, który infrastrukturę gotową na przyjęcie dużej liczby gości ma dzięki targom.
Reasumując, kibice, którzy przybędą do naszego kraju na piłkarskie święto, nie będą mieli gdzie spać, jak się przemieszczać, będą mieli problem z porozumiewaniem się, w dodatku mogą stracić zdrowie (lub życie) na pełnym niedoróbek stadionie.
Próbowaliśmy skontaktować się z Darią Kulińską, rzecznikiem Narodowego Centrum Sportu. Niestety, pomimo wielu prób nie odbierała od nas telefonu, nie odpisała też na SMS-a.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.