Oddziały gestapo, aby zatrzeć ślady zbrodni, wydobyły ciała zamordowanych z grobów i spaliły je w specjalnie przywiezionych na miejsce piecach – mówi Michał Zieliński.
W tym roku obchodzimy 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. To ważny moment, aby podsumować to, w jaki sposób pielęgnować historię o tamtych wydarzeniach, tak aby przyszłe pokolenia nigdy nie zapomniały o tamtych tragicznych latach.
Prezydent Andrzej Duda na początku sierpnia podpisał ustawę w sprawie budowy Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 – Oddziału Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Zgodnie z zapowiedziami wiceministra kultury Jarosława Sellina już w przyszłym roku będziemy mogli zobaczyć pierwsze efekty prac przy tworzeniu Muzeum Westerplatte. Finał tej inwestycji ma nastąpić w 2023 r. To bardzo istotne z punktu widzenia polskiej historii miejsce wreszcie doczeka się rewitalizacji. Moim zdaniem będzie też znacznie bardziej ukazywać heroizm polskich żołnierzy, którzy w 1939 r. stawili opór po agresji III Rzeszy Niemieckiej na Polskę.
O Westerplatte, i to trzeba przyznać obiektywnie, pamięta chyba większość Polaków. Młodzi ludzie uczą się o tamtych wydarzeniach już w szkole podstawowej. Są jednak miejsca, które także mają swoją dramatyczną historię, a pamięta o nich niewielu.
Przy okazji sprawy Westerplatte warto zwrócić uwagę na rozsiane po całej Polsce miejsca, w których hitlerowski okupant dokonywał straceń Polaków. Takich np. jak groby pomordowanych podczas II wojny światowej znajdujące się w lasach kobylnickich w gminie Obrzycko czy też mogiły w lasach rożnowickich koło Obornik. Na zespół nekropolijny w lasach kobylnickich składają się dwa groby masowe Polaków o nieustalonej tożsamości, straconych przez okupanta hitlerowskiego w latach 1939-1943 (a według tablic do 1945). Zamordowano tutaj ok. 2 tys. osób, częściowo z więzień we Wronkach i w Szamotułach. Prawdopodobnie sami musieli wykopać doły, do których potem wrzucono ich ciała. Zabito ich strzałem w tył głowy. W odnalezionych grobach natrafiono tylko na część ciał (ok. 1,1 tys. osób). W 1944 r. oddziały gestapo, aby zatrzeć ślady zbrodni, wydobyły ciała zamordowanych z grobów i spaliły je w specjalnie przywiezionych na miejsce piecach.
Takich miejsc i historii jest znacznie więcej.
W lasach Puszczy Noteckiej, na północ od Obornik, w 130-letnim lesie sosnowym na powierzchni 1,5–3 hektarów rozsiane są groby kryjące prochy ok. 12 tys. osób bestialsko zamordowanych przez hitlerowców w latach 1939–1941. Wśród zamordowanych znalazło się blisko 1,2 tys. pacjentów szpitala psychiatrycznego w Owińskach, 100 jeńców brytyjskich, a także osoby pochodzące z Poznania, Bydgoszczy czy z Torunia, które bestialsko rozstrzelano, a następnie złożono i zakopano w zbiorowych mogiłach. W roku 1943, podobnie jak w lasach kobylnickich, w celu zamaskowania śladów zbrodni mogiły te rozkopano, a zwłoki spalono. Miejsce to, choć położone blisko ruchliwej drogi, jest mało znanym pomnikiem zbrodniczej działalności hitlerowców. Przez mieszkańców powiatu obornickiego nazywane jest „polskim Katyniem”.
Tym miejscom brakuje, zdaniem wielu, godnej oprawy. Brakuje tablic, wyznaczonych ścieżek do tych miejsc, wiele z nich niszczeje.
Tymi i na pewno wielu podobnymi miejscami w Polsce opiekują się lokalne społeczności, miejscowi księża, stowarzyszenia, szkoły czy też samorządy. Jednak infrastruktura wielu z nich została wykonana kilkadziesiąt lat temu. Upływ czasu spowodował, że jej stan i wygląd (korozja elementów stalowych i betonowych, śniedź i mech na głazach i tablicach pamiątkowych, nieczytelne znaki miejsca martyrologii), pozostawia wiele do życzenia i wymaga moim zdaniem kompleksowej renowacji.
Co konkretnie jest potrzebne?
To są często bardzo podstawowe sprawy. Niewielka infrastruktura dla odwiedzających miejsca straceń uczestników uroczystości organizowanych przez szkoły, parafie czy samorządy oraz indywidualnie odwiedzających. To po prostu ławki, niewielki parking czy najprostsze, wyraźne oznakowanie prowadzące do tych miejsc. Często ważna jest także droga dojazdowa utrzymana w dobrym stanie. Wiele osób odwiedziłoby te miejsca, ale zwyczajnie nie ma tam jak dojść czy nawet dojechać.
Nawet na te najprostsze sprawy potrzebne są pieniądze?
Samorządy mogą pozyskiwać je w urzędach wojewódzkich. Większość samorządowców, z którymi w ostatnim czasie rozmawiałem, jest gotowa do tego, by zająć się tymi sprawami. To często wypełnienie wniosku i przeprowadzenie kilku rozmów. Są też osoby, które chcą pomóc indywidualnie. One powinny zgłosić się do swojej gminy i zadeklarować taką pomoc. Jest też możliwość pomocy przy społecznym sprzątaniu takich miejsc. Tu zamiast pieniędzy potrzebne są czas i zaangażowanie.
Na jakie pieniądze mogą liczyć samorządy?
Najpierw samorząd powinien przygotować kosztorys. Każdy wniosek rozpatrywany jest oczywiście indywidualnie. Oczywiście zawsze pieniędzy jest za mało, ale one są.
I trzeba z nich korzystać. Ważne są inicjatywa i chęci. Jeśli to się pojawi – można dalej rozmawiać i szukać rozwiązań. Trzeba dodać w tym miejscu, że dużo miejsc straceń znajduje się w lasach, których właścicielem są Lasy Państwowe. Tu także warto zająć się zdefiniowaniem ich roli w ochronie i konserwacji miejsc, które były świadkami naszej trudnej historii. Musimy o to wspólnie zadbać.