- Nikt nie pochylił się nad tym, co było bardzo istotne - po co powstały linie lotnicze, jaka była rola prezesów tych spółek, gdzie poszły te pieniądze, czy te faktury były autentyczne. Dzisiaj jestem pewna dlaczego – w jednej z tych spółek pracował syn premiera. Czyli ustalenie czegokolwiek mogło skutkować tym, że np. oskarżeni broniliby się osobą Michała Tuska - tak "badanie" sprawy Amber Gold podsumowała dziś na antenie TVP Info Małgorzata Wassermann. Szefowa komisji śledczej wskazała również możliwy termin, w którym zostanie przesłuchany były premier - Donald Tusk. Miałaby to być druga połowa września 2018 r.
Dziś komisja ds. afery Amber Gold przesłuchała dwóch gdańskich prokuratorów - byłego prokuratora okręgowego, Dariusza Różyckiego oraz byłego prokuratora apelacyjnego, Ireneusza Tomaszewskiego. Dominującą odpowiedzią panów na pytania komisji było: "nie pamiętam".
- Mają prawo nie pamiętać szczegółów, natomiast proszę pamiętać, że sprawa była szczególna, była pod nadzorem Prokuratora Generalnego, były obietnice ze strony Donalda Tuska i przez materiał przechodzi syn premiera, przechodzi nazwisko ministra-koordynatora służb specjalnych i dzisiaj, po kilku latach, po „wielkim wybuchu”, jaki miał miejsce w sierpniu 2012, ktoś chce powiedzieć, że nie pamięta się rozmów i ustaleń. Nikt nie wymaga, by prokuratorzy pamiętali szczegóły, natomiast główne założenia, decyzje i kierunki
– jest chyba naturalnym, że pamiętają - powiedziała w programie "Gość Wiadomość" na antenie TVP Info szefowa komisji ds. Amber Gold, Małgorzata Wassermann.
- Jutro mamy przesłuchanie prokuratorów, którzy prowadzili to postępowanie, będziemy ich pytać o to, czy wszystkie podejmowane decyzje lub ich brak to były samodzielne ustalenia, czy było to konsultowane z przełożonymi. Oczywiście – praktyka i doświadczenie uczy, że wszystko było konsultowane, a tutaj problemów i zaniedbań nie jest mało. Podstawowym zaniedbaniem jest to, że ograniczono się w zasadzie do zebrania teczek i przesłuchania prawie 20 tysięcy pokrzywdzonych, natomiast nie zbadano niczego dalej
- podkreśliła Wassermann.
Posłanka zaznaczyła, że nikt nie pochylił się wówczas nad tym, co było bardzo istotne, czyli "po co powstały linie lotnicze, jaka była rola prezesów tych spółek, gdzie poszły te pieniądze, czy te faktury były autentyczne. Dzisiaj jestem pewna dlaczego – w jednej z tych spółek pracował syn premiera. Czyli ustalenie czegokolwiek mogło skutkować tym, że np. oskarżeni broniliby się osobą Michała Tuska" - mówiła przewodnicząca komisji.
- Gdyby wezwano Michała Tuska, przesłuchano go, ustalono jaki miał zakres obowiązków, co robił, jak się dostał do firmy i jakie pobierał wynagrodzenie, to dzisiaj sprawa byłaby absolutnie, kompletnie czysta. Natomiast jest niebywały paraliż – jest tak wrażliwy materiał, jest tak wrażliwa osoba i w zasadzie większość z tych ludzi mówi: „ja nie wiedziałem”, „do mnie to nie dotarło”, „przeczytałem w gazetach”. Wiem, że dziennikarze wiedzieli o tym wcześniej, jednak jeżeli szef delegatury gdańskiej ABW mówi, że dowiedział się z gazet o tym, że syn premiera pracuje w firmie, którą rozpracowują...
- dodała.
# GośćWiadomości @wassermann_ma: mamy „wybuch” tej #afery – wszystkie oczy patrzą na #premiera i #prokuratora generalnego. Oni obiecują wyjaśnienie sprawy do spodu. To co zrobiono z tą sprawą po „wybuchu”, dla mnie świadczy o tym, że tutaj działały #czynniki wyższe #AmberGold pic.twitter.com/iajPIS9lEq
— TVP Info ?? (@tvp_info) 19 marca 2018
Gdyby sprawą Michała Tuska zajęła się wcześniej gdańska prokuratura, dzisiejsze przesłuchanie prok. Różyckiego - zdaniem Wassermann - wyglądać mogłoby inaczej.
- Gdyby dziś świadek powiedział, że „tak, przesłuchaliśmy Michała Tuska, sprawdziliśmy, wszystko jest czyste”, nie byłoby luk w pamięci, tylko na zadawane pytania by odpowiedział. Teraz jest pytanie – nie sprawdzali, bo bali się, że coś znajdą, czy nie sprawdzali, bo ktoś im zakazał? I tu jest niezmiernie istotna rola ministra Cichockiego, który co prawda bardzo umiejętnie odpowiadał osiem godzin pytaniem na pytanie, ale – mamy już nałożenie się dwóch służb: policji i ABW. Mamy przerzucanie na siebie winy, przerzucanie na siebie, kto miał zajmować się którym wątkiem, która prokuratura, która agencja. To jest miejsce – w kwestii służb – dla ministra-koordynatora. Usłyszeliśmy takie zdanie o szefa delegatury, że jemu powiedziano: „musimy posprzątać bałagan po policji”. Gdzie był minister Cichocki?
- pyta Małgorzata Wassermann.
.@wassermann_ma w #GośćWiadomości o #AmberGold: przez materiał przechodzi syn #premiera, nazwisko #ministra koordynatora i ktoś chce mi powiedzieć, że po 7 latach i tak wielkim „wybuchu” #afery – jaki miał miejsce w sierpniu 2012 – nie pamięta rozmów i ustaleń? #wieszwięcej pic.twitter.com/pgMx7C1kGR
— TVP Info ?? (@tvp_info) 19 marca 2018
Wassermann pytana, czy komisja śledcza przesłucha ponownie Cichockiego, powiedziała, że nie wyklucza takiej możliwości. "Tym bardziej, że mamy odtajniony protokół jego przesłuchania i on zrobił taką wielką legendę, że nie będzie mówił na posiedzeniu jawnym, jakie czynności zostały wszczęte w stosunku do Michała Tuska" - powiedziała. Podczas przesłuchania Cichocki miał powiedzieć:
„Nie zrobiliśmy nic [w sprawie Michała Tuska – red.], bo gen. Bondaryk powiedział, że jakaś prokuratura to będzie robić”.
Małgorzata Wassermann wskazała również datę, kiedy przesłuchany miałby zostać były premier, a obecnie szef Rady Europejskiej, Donald Tusk.
- W mojej głowie jest to druga połowa września tego roku
- powiedziała.