Po ponad trzech latach oczekiwań Sąd Najwyższy rozpatrzy sprawę kpt. Zbigniewa Radłowskiego przeciwko niemieckiej telewizji ZDF i producentowi UFA Fiction. Proces ciągnie się od lat, choć mógł zakończyć się dużo wcześniej. Strona niemiecka wydłużała jednak sprawę, skwapliwie korzystając z możliwości wnioskowania o wyłączenia kolejnych sędziów mianowanych przez KRS. W tym przypadku liczył się każdy miesiąc. Weteran, pozywający niemieckiego potentata, skończył niedawno sto lat.
Sprawa dotyczy niemieckiego mini serialu sprzed 11 lat, pt. „Nasze matki, nasi ojcowie”. Film był niezwykle popularny, został wyemitowany w wielu krajach, od telewizji portugalskiej poprzez brytyjską stację BBC, telewizję włoską, chorwacką czy wreszcie polską. Nowej wersji historii II wojny światowej, zawartej w serialu ZDF uczyli się też widzowie w Stanach Zjednoczonych i Australii. Film zdobył uznanie wielu krytyków, czego wyrazem była choćby Międzynarodowa Nagroda Emmy w 2014 r. „dla najlepszego mini serialu”.
Opowieść o piątce przyjaciół z Berlina cieszyła się szczególnym wzięciem w Niemczech i Austrii. "Sympatyczni" młodzi bohaterowie, którzy spotkali się w 1941 r. z nadzieją na szybkie zwycięstwo Rzeszy i ponowne spotkanie przed Bożym Narodzeniem, zostali przedstawieni jako ofiary niezależnych od nich wydarzeń.
Natomiast w filmie prawdziwą niechęć wzbudzali żołnierze Armii Krajowej, pokazani poprzez szczególnie sugestywne sceny. Wrażenie robiła choćby ta, gdy do transportu więźniów obozu koncentracyjnego podchodzą „partyzanci” z biało-czerwonymi opaskami i napisem AK na rękawach. Uzbrojeni mężczyźni, wyglądający na rzezimieszków, otwierają drzwi towarowego wagonu i widzą stłoczonych, wynędzniałych ludzi. Pada pytanie, „co z nimi?”.
Większość z nich to Żydzi, a Żydzi są tak samo parszywi jak komuniści czy ruskie. Lepiej martwi niż żywi”
Głównym konsultantem historycznym tego serialu był niemiecki ekspert prof. Julius Schoeps. W wywiadzie dla TVP w 2013 r. bronił przedstawionej w obrazie niemieckiej wersji historii. Po emisji filmu w Telewizji Polskiej stwierdził : - W Polsce działały też dobre ugrupowania, lewicowe, które pomagały Żydom.
Za właściwą wersją historii i dobrym imieniem Armii Krajowej ujął się kpt. Zbigniew Radłowski, weteran AK i były więzień Pawiaka, obozu śmierci w Auschwitz i obozu w Sandbostel, a także więzień komunistów po wojnie. Wraz ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej postanowił oskarżyć niemiecką telewizję ZDF oraz producenta serialu o naruszenie prawa do tożsamości, godności i dumy narodowej oraz prawa do wolności od mowy nienawiści.
Proces toczy się od 2013 r., choć na dobre zaczął się w 2016 r. W grudniu 2018 r. Sąd Okręgowy w Krakowie orzekł m.in., że ZDF i UFA Fiction mają opublikować przeprosiny, w których znajdzie się stwierdzenie, iż film „Nasze matki, nasi ojcowie” „zawiera w swej treści nieuprawnione sugestie dotyczące rzekomego współdziałania Armii Krajowej w przeprowadzeniu Holokaustu”. Sąd nakazał też, by tekst przeprosin ukazał się w Telewizji Polskiej w Programie 1 w języku polskim, w telewizji niemieckiej, w kanałach ZDF, ZDF Neo, Sat3 w języku niemieckim, a także na stronach internetowych należących do pozwanych.
Po ogłoszeniu wyroku kpt. Radłowski wyjaśnił swoje poświęcenie i motywację w walce z niemieckim nadawcą.
„Zrobiłem, co mogłem dla Polski, dla moich poległych i umarłych już kolegów i koleżanek z Armii Krajowej. Teraz - tu - zwracam się przede wszystkim do wszystkich młodych Polaków: wszystko jest w waszych rękach i w waszych sercach. Róbcie, co możecie, żeby obronić prawdę, żebyście nie musieli wstydzić się i przepraszać za winy niepopełnione przez waszych ojców, dziadów czy pradziadów"
Zgodnie z przewidywaniami strona niemiecka odwołała się od tego wyroku, podkreślając iż jest to jedynie artystyczna wizja, a nie film dokumentalny i zarzuciła stronie polskiej łamanie prawa do wolności słowa. Zakwestionowała też fakt, że proces odbywa się przed polskim, a nie niemieckim sądem.
Kpt. Radłowski walczy w sądzie nie tylko z niemiecką telewizją, ale i upływającym czasem. Po wyroku w pierwszej instancji miał 94 lata. Na sprawę przed Sądem Apelacyjnym przyszło mu czekać ponad dwa lata. Mogło do niej dojść wcześniej, ale strona niemiecka zawnioskowali o zmianę w składzie sędziowskim. Motywowała to niezrozumiałym dla niej wprowadzeniem nowego sędziego sprawozdawcy. Jak się okazało był to zabieg czysto proceduralny, ponieważ poprzedni sędzia odszedł w stan spoczynku. Mimo to pełnomocnicy niemieckiej publicznej telewizji nie wycofali wniosku, na rozpatrzenie którego trzeba było poświęcić kolejne tygodnie.
W marcu 2021 r. Sąd Apelacyjny ogłosił prawomocny wyrok, zgodnie z którym strona niemiecka ma przeprosić kapitana i Światowy Związek Żołnierzy AK za naruszenie dóbr osobistych "poprzez zidentyfikowanie polskiego oddziału partyzanckiego w (…) filmie jako oddziału Armii Krajowej, co rodzi nieuprawnioną sugestię, iż ta polska organizacja wojskowa miała charakter antysemicki".
Sąd podtrzymał również decyzję o publikacji przeprosin w TVP1 oraz niemieckich kanałach telewizyjnych, które emitowały film, a także na ich stronach internetowych.
Wkrótce potem pełnomocnicy Niemców złożyli wniosek o kasację. Uczyniła to również strona polska. Kpt. Radłowski, mający wówczas blisko 97 lat, mimo podupadającego zdrowia, nie poddawał się.
Przeżyłem niemiecki obóz koncentracyjny, więzienie stalinowskie, obecnie koronawirusa. To znaczy, że mam doczekać się sprawiedliwego wyroku
Minęły dalsze lata. Sąd Najwyższy przeanalizował wnioski i chciał wyznaczyć kolejne terminy rozpraw jednak za każdym razem pełnomocnicy Niemców kwestionowali sędziego, kierowanego do sprawy.
Z procesu, na podstawie wniosków strony niemieckiej, od lipca 2022 do czerwca 2023 wyłączono aż czterech sędziów: Dariusza Pawłyszcze, Jacka Grelę, Beatę Janiszewską i Oktawiana Nawrota. Przeszkodą miały być... powołania sędziów przez nową KRS.
Ostatecznie Sąd Najwyższy wyznaczył datę rozprawy na 28 listopada.
Mamy nadzieję, że stuletni kapitan doczeka końca tego procesu, który rozpoczął się w 2013 i który dla niego jest niezwykle ważną częścią życia. Wyrok – co warto zauważyć – będzie miał również symboliczne znaczenie dla wielu polskich bliskich ofiar II wojny światowej, oni bowiem czuli się podobnie jak kapitan Radłowski, niezwykle dotknięci tym filmem”