Nie bać Tuska! Osiem gwiazdek zdechło, czas na bunt przeciwko obecnej władzy » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

"Tradycyjne zaciskanie pasa". Wołodźko: Wilki w owczej skórze znów strzygą społeczeństwo

Koalicja 13 grudnia stopniowo przyspiesza powrót do antyspołecznej polityki Platformy Obywatelskiej sprzed 2015 r. Nie powstrzymują jej nawet nadchodzące wybory samorządowe i prezydenckie. A to zła prognoza dla większości społeczeństwa w kolejnych latach. Na duży wzrost cen i publicznych danin mogą nałożyć się zmniejszenie dynamiki dochodów i ponowny wzrost inflacji. Ale spokojnie – rząd się sam wyżywi.

Rząd Tuska i jego obietnice
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

To już pewne. Wraca 5-proc. VAT na żywność. W TVN próbują z tym oswoić miłośników pizzy z Jagodna, twierdząc, że to być może „najlepszy czas na podwyżki” (tak, to głos eksperta). „Gazeta Wyborcza” jakoś dziwnie nie grzeje tematu, choć jeszcze kilka miesięcy temu usłyszelibyśmy wiele o „pisowskiej drożyźnie” i rządzie nieczułym na społeczne potrzeby. W lewicowo-liberalnych środkach przekazu nie zabrakłoby chwytających za serce „reportaży” o biedujących emerytkach i rodzinach z dzieckiem, którym nie pomaga nawet 800+. Ale władza się zmieniła, zmieniła się też mainstreamowa narracja. Wkrótce Polacy i Polki usłyszą: płacz i płać. I trudno współczuć ludziom, którzy znów pozwolili na powrót do władzy Donalda Tuska. Jak zwykle szkoda Polski. I tych, którzy jednak nie dali się nabrać na 100 banialuk Koalicji Obywatelskiej, „nową wrażliwość” postkomunistycznej lewicy i „zatroskanego obywatela” Szymona Hołownię z Trzeciej Drogi.

A jednak to koalicja polskiej biedy

Gdy po październikowych wyborach mówiłem, że grozi nam powrót koalicji polskiej biedy, nie wszyscy byli do tego przekonani. Panował pogląd, że Donald Tusk będzie się starał zachować socjalno-gospodarcze status quo z czasów Prawa i Sprawiedliwości, bo to służy stabilności nastrojów społecznych. I wraz z 800+ uśpi czujność przede wszystkim tej części mniej zamożnych Polek i Polaków, która jednak postawiła jesienią na koalicję 13 grudnia. Tym bardziej że stary układ najpierw chciał spacyfikować ważne dla swojego publicznego wizerunku instytucje – na czele z TVP i Polskim Radiem. W ostatnich dniach zdemolowano także Biełsat – wyrzucając stamtąd Agnieszkę Romaszewską-Guzy i mocno obcinając budżet opiniotwórczego, ważnego dla polskiej racji stanu medium, które nie bez specjalnej przesady można nazywać nowym Radiem Wolna Europa. Patrząc szerzej, w ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami wielkiej czystki, która sięgnęła także 50 ambasadorów. Głośno i po cichu koalicjanci czyszczą siłowo, bez najmniejszego pardonu, mniejsze i większe instytucje – od spółek skarbu państwa po placówki kulturalne. 

Państwo wraca w neoliberalne tryby. Wbrew wyświechtanej opinii neoliberalizm nie polega na niskich podatkach, prymacie libertariańskiej wizji wolnego rynku i wycofaniu się polityki z gospodarki. Nic z tych rzeczy. Rzeczywisty neoliberalizm to socjalizm dla bogatych i wpływowych oraz swoisty miks feudalizmu, najbardziej drapieżnych kapitalistycznych rozwiązań i podatkowej opresji dla mniej zamożnych. I to się właśnie marzy koalicji 13 grudnia. To jest jej stare, polityczne DNA. Jak najwięcej kosztów przenosi się na mniej zamożnych. I nie chodzi wyłącznie o najuboższych i ubogich. Nawet ludzie z jedną czy dwiema średnimi krajowymi podpadają pod logikę: płacz i płać. Jednak gdy jest tanio, nie odczuwają tego tak bardzo. 

Kiedy nadchodzi drożyzna, taka prawdziwa, a nie „pisowska”, im także zaczyna brakować na ratę kredytu. Na paliwo i dodatkowe zajęcia edukacyjne dla dzieci lub wakacje w ciepłych krajach. Rzecz jasna „pięćsetplusy” pierwsze przestaną „sr… na wydmach”. Ale polskiej klasie średniej na kredyt, z pudełkowych osiedli w rodzaju wrocławskiego Jagodna, także zaraz zrobi się w kieszeni puściej. Tylko że w lewicowo-liberalnych mediach nikt już nie będzie szczuł ich na władzę. Będą raczej uspokajani, że inaczej się nie dało. I że warto w imię demokracji zjeść jedną pizzę w miesiącu mniej. 

Luksus dla nielicznych, chwilówki dla wielu

Czystka w publicznych mediach była potrzebna między innymi po to, by w kolejnych miesiącach władza mogła przystąpić do nowej gospodarczej terapii szokowej. Ona odbywa się w innych warunkach niż balcerowiczowska transformacja, której towarzyszyły nagłe załamanie polskich przedsiębiorstw w skali całego kraju, hiperinflacja i bardzo wysokie bezrobocie. Dziś Polki i Polacy mają też inne marzenia i aspiracje. Władza natomiast zaraz mocno przykręci nam wszystkim śrubę, tłumacząc to rynkową koniecznością. Bo przecież 5-proc. VAT na żywność to dopiero początek. Za tym pójdzie gigantyczny, sięgający nawet 80 proc. wzrost rachunków za prąd (podaję dane za Money.pl). No i duży skok cen paliw. To wszystko wywoła efekt domina, bo każdy z tych czynników będzie napędzał kolejne. Zagraniczne sieci handlowe, które zdominowały nasz rynek, nie oprą się pokusie, żeby przy okazji ekstra na nas zarobić. 

No i co z tego? Liberałowie i lewica od zawsze byli zwolennikami poglądu, że polskiego społeczeństwa nie ma co rozpieszczać. Luksus był dla naszej nielicznej nadwiślańskiej oligarchii; komfort dla dość wąskiej wyższej klasy średniej; dobrobyt dla części publicznej administracji i dość nielicznych ludzi wolnych zawodów; później zaczynało się życie od pierwszego do pierwszego, na kredyt i na chwilówkę. Żelazny elektorat koalicji 13 grudnia wywodzi się spośród najzamożniejszych. I solidnie uśpionej medialną propagandą części mniej zamożnych. Dużo zależy od tego, jak szybko ci ostatni przekonają się, że „uśmiechnięta Polska” szczerzy się do nich nie tą częścią ciała, którą biorą za twarz. Tym bardziej że podwyżki VAT są starym sposobem ochładzania gospodarki i zaciskania pasa... na brzuchu lub szyi społeczeństwa. Mamy zapewne do czynienia z pierwszym próbnym balonem ze strony rządzących. 

Popsuta różdżka Izabeli

W 2022 r. Izabela Leszczyna obiecywała, że gdy Koalicja Obywatelska przejmie władzę, „problemy Polaków znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”. W styczniu tego roku z oburzeniem informowała dziennikarza, że „nie da się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienić wszystkiego od razu”. Nic nie poradzimy na problemy minister zdrowia z czarodziejską różdżką. Może powinna wymienić ją na inną. Choć pewnie i to nie pomoże. Powiem przewrotnie: byłoby dość żałosne oburzać się na hipokryzję platformerskiej władzy. Na 100 banialuk Tuska, obietnice bez pokrycia lub spełniane pod publiczkę ćwierćobietnice, których załatwienie niewiele w gruncie rzeczy zmienia albo są częścią nagonki na Zjednoczoną Prawicę. 

Na to nie ma sensu się oburzać, bo było jasne, że tak będzie. Istotne jest jednak, by mocno i na chłodno punktować każdą niekorzystną dla większości społeczeństwa decyzję koalicji 13 grudnia. A takich decyzji będzie więcej, coraz więcej. Gdyż stanowią one, punkt po punkcie, element strategii politycznej obecnego układu. Ta strategia niewiele zmieniła się od czasów pierwszego rządu Tuska: utrzymać polskie społeczeństwo, nasz rozwój gospodarczo-infrastrukturalny, w sferze swoistego letargu. Żadnych ambitnych inwestycji, które godziłyby w rozbudowę niemieckiej Mitteleuropy, Polacy jako tania fizyczna i umysłowa siła robocza względem zachodnich sąsiadów. Nie trzeba większej przenikliwości, by spostrzec, że powrót do polityki aspołecznej i hamowanie inwestycji w rodzaju CPK to awers i rewers tej samej monety. To różne oblicza tej samej strategii, która dała Donaldowi Tuskowi i całej jego liberalno-politycznej kamaryli taki poklask na europejskich salonach.

Dziś tuskową koalicję pochłania spór o aborcję. Na nim skupia się też uwaga niemałej części elektoratu grudniowych wspólników. PiS przygląda się temu z boku. I dobrze. Warto mieć jednak świadomość, że gdy nadciągnie realna drożyzna, prędzej czy później pojawi się społeczne niezadowolenie, którego nie da się przykryć nawet narracją współpracujących z „trzynastogrudniowcami” mediów. I wtedy koalicjanci także zaczną na siebie zrzucać wzajemną odpowiedzialność za ubożenie niemałej części społeczeństwa. Przed wyborami prezydenckimi może to już być ważna karta w grze. Szkoda tylko, że najbardziej słoną cenę zapłacą za ten konflikt zwykli Polacy, którzy w październiku ubiegłego roku nie dali się nabrać wilkom w owczej skórze. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Krzysztof Wołodźko
Wczytuję ocenę...
Wideo