Ileż to już razy zżymano się na upadek obyczajów. Nawet w starożytności. Na dawnych babilońskich tabliczkach odczytano jakiś tekst, w którym przedstawiciel starszego pokolenia biadolił nad tym, jak to młodzież zachowuje się skandalicznie i w związku z tym nastąpi generalny koniec dziejów, całkowity koniec wszystkiego i upadek ludzkości. I tak w koło Macieju – w Rzymie antycznym, i w Grecji, w Średniowieczu i Oświeceniu, aż po dziś dzień. Co nadchodziło kolejne pokolenie, to się pokazywały głosy, że takiego upadku obyczajów, to chyba jeszcze nigdy nie było - pisze dla niezalezna.pl Tomasz Łysiak.
Tym bardziej głupio wchodzić w buty „starszego pokolenia” i zżymać się nad owym upadkiem. Ale jednak to zrobię. Mam wrażenie bowiem, iż w całym natłoku przekomarzań, bójek i wojen wokół LGBT, protestów, czy zatrzymań takich osób jak Michał zwący sam siebie „Margot”, niknie proste, zasadnicze meritum sprawy.
Chodzi o obyczajność. O moralność w życiu publicznym. O ład społeczny zasadzający się nad tym, iż wszyscy zgadzamy się, co do tego, że w naszej kulturze (abstrahując od tego, czy kto katolik, czy niewierzący, czy tatar z Podola) pewnych rzeczy się publicznie „nie robi”. Koniec kropka. Nie klnie się. Nie obnaża wobec innych ludzi. Nie uprawia się seksu na skwerze miejskim. Nie deprawuje nieletnich. Nie epatuje się pornografią. To wszystko elementarz dobrego wychowania, kultury, ściśle powiązany z tym, iż przestrzeń publiczna, wspólna jest przestrzenią, w której obowiązują pewne normy zachowań, przyjęte w związku z kulturowym kręgosłupem moralnym.
Tymczasem wystarczy zerknąć na „manifesty wolnościowe” Michała vel Margota, które są po prostu chamskie, wulgarne, sprzeczne z podstawowymi wartościami wpisanymi w ów „kręgosłup moralny”, by zorientować się, że mamy do czynienia z kimś, kto na popularność pracuje eksponując swoją amoralność.
Cała rzecz przecież, w tym sporze, o to się rozbija. Konserwatyści mówią bowiem (i ja się do nich zaliczam) – „w swoim domu robicie wszystko na koszt własnego sumienia, i nic nam do tego”, jednak nie próbujcie nas przekonać, że libertyńskie praktyki należy uznać za godne naszego szacunku i tolerancji. Ja wobec tego, co jest moralnie złe tolerancyjny nie jestem. Nie toleruję zła. Tak mam.