- Kto to zaakceptował? Zawsze jest odpowiedzialność premiera. To premier wydaje zgody dla służb specjalnych na podpisanie umów międzynarodowych o współpracy. Taki toporny język, widać było, że to jest tłumaczenie z rosyjskiego i wiadomo, że autorami tekstu byli Rosjanie - tak ujawnioną w serialu "Reset" umowę między polską SKW a rosyjską FSB komentował dzisiaj szef MSWiA, Mariusz Kamiński.
We wtorek w serialu "Reset" po raz pierwszy opublikowano treść umowy SKW z FSB podpisanej 11 września 2013 r. w Petersburgu. Jeden z zapisów umowy mówi o tym, że "strony udzielają sobie wzajemnie pomocy w [...] przeciwdziałaniu działalności wywiadowczo-wywrotowej służb specjalnych krajów trzecich, skierowanej przeciwko Federacji Rosyjskiej lub Rzeczpospolitej Polskiej".
Wcześniej zgodę na taką umowę dał ówczesny premier, Donald Tusk.
Dziś o tę umowę pytany był w Polskim Radiu24 Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji.
- Umowa z FSB była niebywała. Rzeczywiście kilka lat temu zapoznałem się z treścią tej umowy, to z ogromnym niedowierzaniem podszedłem do tego, czy rzeczywiście coś takiego mogło zostać podpisane. Kto to zaakceptował? Zawsze jest odpowiedzialność premiera. To premier wydaje zgody dla służb specjalnych na podpisanie umów międzynarodowych o współpracy. Taki toporny język, widać było, że to jest tłumaczenie z rosyjskiego i wiadomo, że autorami tekstu byli Rosjanie
– ocenił Kamiński.
Dodał, że "gdyby za umową z FSB poszły dalsze działania, byłaby to zdrada Polski i oczywisty sposób naruszenie naszych zobowiązań wobec NATO".
- Oczekiwałbym reakcji Donalda Tuska. Niech uzasadni, był premierem, wziął na siebie odpowiedzialność, pisemnie wyraził zgodę, dlaczego wyraził zgodę na zawarcie umowy [z Rosją] o tej treści. Gdzie polska strona przejęła na siebie zobowiązanie, że miała zwalczać siły wywrotowe państw trzecich na trenie Federacji Rosyjskiej - podkreślił szef MSWiA.
W artykule 2. w pkt. B umowy FSB-SKW można przeczytać:
"Strony udzielają sobie wzajemnie pomocy w następujących głównych kierunkach współpracy w obszarze kontrwywiadu wojskowego: przeciwdziałaniu działalności wywiadowczo-wywrotowej służb specjalnych krajów trzecich, skierowanej przeciwko Federacji Rosyjskiej lub Rzeczpospolitej Polskiej".
Prośba od generała Janusza Noska, ówczesnego szefa SKW, o zgodę na podjęcie współpracy ze służbami specjalnymi Rosji została skierowana do Donalda Tuska już 17 października 2011 roku. Tusk błyskawicznie podpisał umowę, dopisując: "Wyrażam zgodę".
Jak jednak wynika z ustawy regulującej sposób pracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podjęcie tego rodzaju współpracy wymagało zgody premiera, ale poprzedzonej opinią ministra obrony narodowej. Tymczasem nawet nie zwrócono się do niego w tej sprawie. Tomasz Siemoniak, wówczas szef MON, po latach bagatelizował tę sprawę, brak swojej zgody nazywając... "drobnym uchybieniem formalnym".