Do 1 lipca Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego odroczyła posiedzenie ws. wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu sędziowskiego prezesowi Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Józefowi Iwulskiemu. Świadkiem w tej sprawie ma być były I prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz.
Dziś Izba Dyscyplinarna przez prawie siedem godzin kontynuowała rozpoczęte w styczniu posiedzenie ws. immunitetu sędziego Iwulskiego. Śledczy IPN zamierzają postawić mu zarzut bezprawnego skazania w stanie wojennym 21-letniego robotnika za kolportowanie ulotek wymierzonych we władze PRL.
Sędzia Iwulski nie stawił się przed Izbą Dyscyplinarną, reprezentowało go troje pełnomocników, w tym sędzia Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel.
Obrońcy złożyli szereg wniosków formalnych, m.in. o zawieszenie tego postępowania i skierowanie pytania prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości UE, o zwrócenie się do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem prawnym oraz o wystąpienie z zagadnieniem prawnym do poszerzonego składu Izby. Ostatecznie sąd nie uwzględnił żadnego z nich.
Izba Dyscyplinarna przychyliła się jednak do niektórych z kilkunastu wniosków dowodowych obrony. Sąd zdecydował, że na najbliższym posiedzeniu w tej sprawie, wyznaczonym na 1 lipca, przesłucha w charakterze świadka prof. Adama Strzembosza. Obrona argumentowała potrzebę przesłuchania byłego I prezesa SN m.in. koniecznością szczegółowego wskazania okoliczności historycznych tej sprawy i metod łagodzenia represji.
Sąd na wniosek obrońców zwrócił się też do IPN i Archiwum Akt Nowych o przesłanie odpowiednich materiałów dowodowych.
Izba Dyscyplinarna nie uwzględniła jednak innych wniosków obrony m.in. o przesłuchanie dwóch sędziów, którzy zasiadali w 1982 r. w składzie orzekającym razem z sędzią Iwulskim oraz krakowskiego adwokata, który w stanie wojennym bronił opozycjonistów.
O zgodę na pociągnięcie sędziego Iwulskiego do odpowiedzialności karnej w grudniu ub.r. do SN wystąpiła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Z ustaleń śledczych IPN wynikało, że w 1982 r. Iwulski zasiadał w składzie sądu, który skazał robotnika z Oświęcimia Leszka W. na trzy lata więzienia za roznoszenie "antypaństwowych" ulotek przedstawiających kontury Polski okolone kolczastym drutem.
Sąd uznał wówczas, że Leszek W. jest winny publicznego wyszydzania PRL, a kolportując ulotki nawołuje do zamieszek i strajków.
- Sąd wydał skazujący wyrok, mimo że nawet w myśl obowiązujących wówczas przepisów kodeksu karnego i dekretu o stanie wojennym działania oskarżonego nie stanowiły przestępstwa
- podkreślała Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dodając, że tę konstatację potwierdził też Sąd Najwyższy. W maju 1992 r. Sąd Najwyższy po rozpatrzeniu rewizji nadzwyczajnej uniewinnił opozycjonistę.
Zdaniem prokuratorów IPN, zebrane dowody wskazują, że "bezprawne skazanie Leszka W. na surową karę miało wyłącznie cel odstraszający i wpisywało się w represyjną politykę władz PRL wobec działaczy demokratycznej opozycji".
- Wyrok był zatem aktem państwowego bezprawia, a sędziowie, którzy go wydali, nie mogą korzystać z ochrony, jaką daje działanie sędziego w ramach ustawowych uprawnień i obowiązków
- argumentowała Główna Komisja.