Polskie służby zidentyfikowały i namierzają człowieka, który zabił 21-letniego polskiego żołnierza, strzegącego granicy z Białorusią - ustalił nieoficjalnie red. Krzysztof Berenda z RMF FM. Przy całym potencjale środków, którymi dysponuje państwo, mężczyzny dalej nie zatrzymano. Od śmierci polskiego żołnierza minęło ponad 50 dni.
Wiadomo, że napastnik pochodzi z Bliskiego Wschodu. Jak ustalono, mężczyzna wciąż przebywa na terenie Białorusi, ale może ewakuować się do Syrii.
„Śledczy zidentyfikowali zabójcę polskiego żołnierza, analizując nagrania z momentu ataku na granicę. Dzięki temu udało się ustalić, jak wygląda napastnik” - czytamy na rmf24.pl.
Przekazano, że przez kilka tygodni polskie służby specjalne przesłuchiwały migrantów, którzy dostali się do Polski. Wykorzystywani byli też informatorzy z grup migranckich, które aktualnie przebywają na Białorusi. W taki sposób ustalono, kim jest mężczyzna, który 28 maja, w trakcie forsowania muru granicznego przez grupę migrantów w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne, dźgnął polskiego żołnierza nożem przymocowanym do kija.
Władze białoruskie nie zadeklarowały pomocy w schwytaniu mordercy polskiego żołnierza, mimo wystosowanej przez Polskę prośby na początku czerwca. Co więcej, Mińsk dalej organizuje szturmy kolejnych migrantów na granicę.
„W tej sytuacji konieczne będzie działanie służb specjalnych” - czytamy.
Ujawnienie pozytywnego zidentyfikowania może skłonić mężczyznę do powrotu do Syrii.
„Pojmanie go tam przez polskie służby, a później postawienie przed sądem paradoksalnie może być łatwiejsze”
- pisze Berenda.