Życzę z całego serca owocnych obrad i żeby to było pierwsze z wielu spotkań i by przynosiły one szereg dobrych owoców, a przede wszystkim, żeby były elementem tworzenia takiego prawniczego frontu, którego dzisiaj brakuje. Zwrócę uwagę na milczenie wydziałów prawa w tej sytuacji, a były one niesłychanie aktywne w czasach, kiedy ani konstytucja, ani praworządność nie były zagrożone - mówił dziś w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński.
W Sejmie zorganizowano dziś seminarium „Stan praworządności w Polsce. Działania organów władzy publicznej po 13 grudnia 2023r. - Głos środowisk prawniczych”. To inicjatywa Zespołu Parlamentarnego Przeciwdziałania Bezprawiu. Bezpieczna Polska. Jako pierwszy, głos zabrał Jarosław Kaczyński.
- Czy w ogóle w Polsce obowiązuje konstytucja, obowiązuje prawo? Poszczególne działania, ale i idące przed albo za tymi działaniami deklaracje ze strony rządu, niestety często wpierane także z zagranicy, stwierdzają, ze w gruncie rzeczy w tej chwili nie ma już obowiązku przestrzegania prawa, że celem jest przywrócenie praworządności – czasem mówi się o demokracji liberalnej – przy czym ten cel jest niezdefiniowany. W jaki sposób, łamiąc praworządność w sposób drastyczny, można ją przywracać? Podstawą tego wszystkiego, z punktu widzenia tych, którzy podejmują takie działania, jest trwające już od ośmiu lat dezawuowanie władzy PiS jako z natury złej, nie mającej właściwej legitymizacji, bo ta legitymizacja to oczywiście odtworzenie, a nie deklaracje naszych przeciwników. Ma w gruncie rzeczy wynikać nie z wyniku wyborów, a ma wynikać z decyzji jakichś środowisk, które nie są też dokładnie określane, ale co do których kształtu i umiejscowienia w społeczeństwie można się domyślać - mówił.
I dalej: „To jest ta grupa, która dominowała w Polsce z krótką przerwa do roku 2015 i była twórca i podporą skrajnie niesprawiedliwego i skrajnie nieefektywnego społeczno-politycznego czy szerzej – ustroju państwa, który my rzeczywiście w praktyce zakwestionowaliśmy. Polityka PiS była niczym innym jak odrzuceniem tego i to w dużej mierze skutecznym. W żadnej mierze nie ośmieliłbym się powiedzieć, ze ten system został zlikwidowany, ale udało się tutaj uczynić wiele, co nasi przeciwnicy traktują jako rodzaj przestępstwa, czy zgoła przestępstwa szczególnie nasilonego, zbrodni, a wszystko co się w związku z tym wiąże jest nielegalne i – używając języka potocznego – może być deptane. Tych aktów łamania prawa mamy bardzo wiele, począwszy od przejęcia mediów publicznych, a skończywszy na ataku na prokuraturę. Jest także wiele mniej znanych wydarzeń, odnoszących się np. do usuwania z funkcji osób, które mają zapewnioną przez prawo kadencję, a są mimo wszystko odsuwane ze swoich stanowisk i to u początku tej kadencji”.
Wskazał, że „są zapowiedzi dalszych działań idących w tym kierunku, uderzających w tak ważne instytucje jak KRS, TK, Bank Narodowy”. - Być może, że w tym planie są także inne instytucje, o których się w tej chwili nie mówi. Cały ten mechanizm kontroli, który jest w demokracji czymś oczywistym i co powoduje, że rząd musi działać w pewnych ramach, w tym przestrzegając praw mniejszości, ma być zlikwidowany. To w jakimś sensie nie jest nic nowego. Kiedy przed laty – był to rok 2013 – uzasadniałem wysokiej Izbie wotum nieufności dla ówczesnego rządu Donalda Tuska – mówiłem o tym, że właściwie wszystkie instytucje, które można generalnie określić w nieco rozszerzonym znaczeniu tego słowa jako instytucje kontrolne, są opanowane przez ówczesne władze, PO i w małym stopniu także przez PSL. Dziś dąży się do uzyskania takiej sytuacji, przy czym bardzo ważnym elementem tej sytuacji jest także likwidacja kontroli społecznej, która jest niemożliwa bez pluralizmu medialnego. Kiedy tego pluralizmu nie ma, to kontrola poprzez obywateli, ich reakcje, zmianę ich świadomości, ewentualną reakcję wyborczą - to wszystko też w praktyce zostaje uniemożliwione - ostrzegał.
Zdaniem Kaczyńskiego „dziś buduje się konsekwentnie właśnie taki system, w którym cała kontrola ma być w gruncie rzeczy fikcją, bo jest w jednym ręku, a z drugiej strony kontrola obywatelska, której momentem kulminacyjnym są kolejne wybory też w praktyce ma przestać funkcjonować, bo nie jest możliwa bez pluralizmu medialnego”. - Temu się musimy próbować przeciwstawić, bo chcemy, by w Polsce był ustrój demokratyczny, a to wszystko z demokracją nie ma nic wspólnego. Jest także inny aspekt tej sprawy, (…) całe przedsięwzięcie wpisuje się w inne, odnoszące się do tego, co ma w ostatecznym rachunku podważyć bądź zlikwidować suwerenność naszego kraju i zmienić Polskę w teren zamieszkiwany przez Polaków niezarządzany z zewnątrz - mówił dalej.
Wskazał:
„mecenas Kwaśniewski użył takiego określenia o referendum, które może być tutaj przeprowadzone w tej sprawie, bo wiadomo, że to nie zostanie rektyfikowane przez parlament, więc jest niestety w konstytucji także ta możliwość ratyfikacji traktatów przez referendum, że to będzie referendum rozbiorowe. Tak, to będzie referendum rozbiorowe, a przy braku kontroli medialnej i związanej z nią kontroli społecznej, ono może zakończyć się społeczną decyzją o zgodzie na ten „rozbiór”. Zadania, które stoją przed zespołem, są naprawdę fundamentalnego znaczenia, bo odnoszą się do stosunków wewnętrznych, praworządności, demokracji i odnoszą się także do naszej suwerenności, bytu narodowego, pytania czy to, co rozpoczęło się w roku ‘89, będzie kolejnym incydentem historycznym, jak to było w przypadku II RP. musimy zrobić wszystko, by to nie był incydent historyczny tylko stan trwały i to można zrobić. Potrzebny jest tylko wysiłek różnych środowisk”.
- Życzę z całego serca owocnych obrad i żeby to było pierwsze z wielu spotkań i by przynosiły one szereg dobrych owoców, a przede wszystkim, żeby były elementem tworzenia takiego prawniczego frontu, którego dzisiaj brakuje. Zwrócę uwagę na milczenie wydziałów prawa w tej sytuacji, a były one niesłychanie aktywne w czasach, kiedy ani konstytucja, ani praworządność nie były zagrożone – podsumował.