KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Rok 2020 czasem cezury w historii Kościoła. Zmiany, reformy, droga konserwatywna i liberalna

"Jak przeprowadzić leczenie Kościoła, aby pacjent je przeżył? O tę kwestię będziemy kruszyć kopie w najbliższych latach" - uważa ksiądz prof. Andrzej Kobyliński, z którym "Niezależna" rozmawiała tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Rozmowa dotyczyła przyszłości Kościoła katolickiego, nadziei i obaw na jego przyszłość oraz prądów, które obecnie dominują, a nie o wszystkich mówi się nad Wisłą i Odrą. Rozmowa jest dosyć długa, ale szczerze zachęcamy do jej lektury.

ks. Andrzej Kobyliński
archiwum rozmówcy

Niezależna.pl: Zbliżają się święta Bożego Narodzenia – czas sprzyjający refleksji nad ważnymi sprawami. I właśnie chciałbym porozmawiać o ważnej dla katolików (i zapewne nie tylko dla nich) sprawie – sytuacji Kościoła katolickiego w świecie współczesnym. Jak ta sytuacja teraz wygląda?

ks. A. Kobyliński: Boże Narodzenie to święta nadziei. Także na Kościół trzeba patrzeć z nadzieją. Pod koniec 2020 r., boleśnie doświadczeni skutkami pandemii koronawirusa, bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy właśnie nadziei. Źródłem naszej chrześcijańskiej cnoty nadziei jest Wcielenie Syna Bożego. Jeśli dwa tysiące lat temu Bóg stał się człowiekiem w osobie Jezusa z Nazaretu, to znaczy, że naprawdę wszystko jest możliwe.

Święta Bożego Narodzenia to także przypomnienie o naszej wyjątkowości jako ludzi. W V wieku św. Augustyn z Hippony powiedział w jednym ze swoich kazań następujące słowa: „Nasz Pan, Jezus Chrystus, rodząc się z Matki, stał się naszym Zbawicielem. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem. Aby człowiek mógł pożywać chleb aniołów, Pan aniołów stał się dzisiaj człowiekiem”. Boże Narodzenie to wywyższenie naszej ludzkiej natury i naszego człowieczeństwa. To zaproszenie do ponownego odkrycia w sobie Bożej obecności i godności dzieci Bożych. Miał rację św. Augustyn twierdząc, że Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem.

A więc podczas świąt Bożego Narodzenia można patrzeć z większą nadzieją także na obecną kondycję Kościoła katolickiego?

Zdecydowanie tak. Na początku XXI wieku katolicyzm przeżywa swój rozkwit w wielu krajach Afryki czy Azji, natomiast trzeba jednoznacznie stwierdzić, że w świecie zachodnim mamy do czynienia z głębokim kryzysem Kościoła katolickiego. Na obecną kondycję katolicyzmu wpływają różnego rodzaju prądy globalne o charakterze światopoglądowym, filozoficznym, społecznym, politycznym, ekonomicznym. Do tego dochodzą wewnętrzne reformy przeprowadzane w Kościele przez papieża Franciszka.

To wszystko sprawia, że katolicyzm podlega ciągłej reformie – Ecclesia semper reformanda. Obecnie można mówić o okresie przyspieszonych zmian w Kościele katolickim. Jednym z ważnym czynników wpływających na reformy o charakterze religijnym jest także obecna pandemia koronawirusa. Przekonuje mnie porównanie obecnego czasu do Sarajewa 1914 roku. Tej metafory użył w marcu Giulio Tremonti, włoski polityk i ekonomista, argumentując, że ten rok i trwająca pandemia będą miały długofalowe skutki podobne do słynnego zamachu na księcia Franciszka Ferdynanda. Jestem pewien, że rok 2020 będzie w przyszłości wspominany jako dziejowa cezura – zmierzch pewnej epoki i narodziny nowego globalnego porządku. Również w przypadku Kościoła to moment, gdy obserwujemy kres pewnego modelu katolicyzmu i wyłanianie się czegoś nowego. 

W którą stronę zmierzają obecne zmiany?

Reformy dokonujące się w Kościele są oczywiście przedmiotem kontrowersji, sporów, dyskusji w wielu krajach. W Polsce może tej debaty tak bardzo nie widać. Ale katolicy w takich krajach jak Niemcy, Francja, Włochy, Australia czy Stany Zjednoczone są bardzo podzieleni z powodu dokonujących się zmian. Można mówić o coraz bardziej widocznym podziale w Kościele na skrzydło konserwatywne i skrzydło liberalne. Mamy do czynienia z niezwykle ciekawym sporem intelektualnym, który dotyczy przyszłości Kościoła katolickiego. Warto w tym miejscu podkreślić, że podobne debaty światopoglądowe toczą się także w innych denominacjach chrześcijańskich, a także we wszystkich innych religiach. Pod tym względem Kościół katolicki nie jest jakimś wyjątkiem.

Te wprowadzane reformy będą tylko powierzchowne? A może jednak głębokie i powodujące poważne konsekwencje?

Najgłębsze konsekwencje będą mieć te zmiany w Kościele, które w wymiarze ogólnoświatowym przeprowadza papież Franciszek. Nowe, zrodzone w Rzymie treści stopniowo rozlewają się po świecie i zaczynają odmieniać katolicyzm. Wielu watykanistów twierdzi, że obecny papież właściwie nie jest reformatorem, lecz rewolucjonistą. Dla papieża z Argentyny fundamentalne znaczenie mają dwa dokumenty, które sprawiają, że do lamusa odchodzi tradycyjna wersja katolicyzmu. Dokument pierwszy to wydana w 2013 r. adhortacja Evangelii gaudium. Od jej publikacji niezwykle ważne stało się pojęcie decentralizacji Kościoła. Oznacza ono przenoszenie różnych kompetencji, także doktrynalnych, z Watykanu na poziom poszczególnych diecezji, lokalnych episkopatów czy nawet ludzkich sumień. Mamy zatem do czynienia ze zmierzchem takiego Kościoła katolickiego, jaki funkcjonował od Soboru Trydenckiego – scentralizowanego, z wszechwładnym papieżem i jednym katechizmem, w którym znajdują się ostateczne odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wiary i moralności. Decentralizacja oznacza zgodę na różnorodność – widzimy to najlepiej na przykładzie tzw. Drogi Synodalnej (Der Synodale Weg) w Niemczech. 

A drugi dokument papieża Franciszka?

Jest nim adhortacja apostolska Amoris laetitia z 2016 r. Kard. Walter Kasper, jeden z jej głównych twórców, określił ją mianem „dokumentu tysiąclecia”. Zgadzam się z nim, ponieważ ta adhortacja wprowadza rewolucyjną zasadę dynamicznej interpretacji depozytu wiary. To zmiana paradygmatu: podporządkowanie doktryny duszpasterstwu, a teorii praktyce. Potwierdzeniem tej zmiany jest umożliwienie przez papieża Franciszka udzielania, pod pewnymi warunkami, komunii świętej osobom rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach. To pokazuje, że będziemy przechodzić od prymatu norm ogólnych nad sumieniem indywidualnym do prymatu sumienia nad tymi normami. Uważam, że w taki właśnie sposób można określić istotę rewolucji kopernikańskiej, którą wprowadziła w Kościele adhortacja Amoris laetitia. Szkoda, że w Polsce nikt nie chce o tym rozmawiać.

Mówi ksiądz profesor o napięciach, podziałach wśród katolików. Wydaje się, że również wspomniane dokumenty pogłębiają konflikt we wspólnotach katolickich na całym świecie. Spotkałem się opinią, że Kościół katolicki zmierza drogą wspólnoty anglikańskiej. Może więc podzielić się na taki swoisty „Kościół Wysoki” - konserwatywny i „Kościół Niski” – liberalny. Ksiądz widziałby ten rodzący się obecnie podział?

Niestety, w niektórych krajach taki podział jest faktem już od kilkudziesięciu lat. Dlatego dzisiaj pytanie nie dotyczy tego, czy ten podział istnieje. Najważniejsze pytanie jest zupełnie inne i o wiele bardziej radykalne: czy ten podział nie doprowadzi do schizmy? To znaczy: czy różne napięcia nie sprawią, że Kościół katolicki podzieli się formalnie na Kościół katolicki konserwatywny i Kościół katolicki liberalny? A tego rodzaju schizmy są faktem w innych denominacjach chrześcijańskich.

Można podać dwa przykłady. Pierwszy, to są metodyści w Stanach Zjednoczonych, którzy w tym roku przeprowadzają formalną schizmę dzielącą ich wspólnotę religijną na Kościół metodystyczny konserwatywny i Kościół metodystyczny liberalny. Z podobną schizmą, rozłożoną w czasie, mamy do czynienia wśród chrześcijan episkopalnych mieszkających w Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Afryce. W tym kontekście bardzo zasadne jest pytanie dotyczące tego, czy Kościół katolicki zachowa jedność w najbliższych dziesięcioleciach czy stuleciach.

A papież Franciszek na czele którego Kościoła by stanął: tego liberalnego, czy tego konserwatywnego?

Watykaniści i wielu innych badaczy, którzy analizują życie Kościoła, bardzo często stwierdzają, że można w taki uproszczony sposób wskazać na papieża Franciszka jako na tego, który sympatyzuje z postępowo-liberalną wersją katolicyzmu. Jednocześnie wskazuje się emerytowanego papieża Benedykta XVI jako główny punkt odniesienia dla zwolenników konserwatywnej wersji religii katolickiej. Oczywiście ten podział jest nieostry, niejasny, dziennikarski, ale z pewnością mówi nam coś bardzo ważnego o obecnych napięciach wśród katolików. Bardzo często w taki właśnie sposób opisuje się obecne napięcia w Kościele katolickim. Warto w tym miejscu podkreślić raz jeszcze zasadnicze pytanie: czy uda się zachować formalną jedność Kościoła, pomimo tej różnorodności doktrynalnej, czy też nastąpi formalna schizma? Niestety, różnorodność doktrynalna w Kościele jest oczywiście faktem od kilkudziesięciu lat. To oznacza, że w odniesieniu do ważnych prawd wiary i moralności nie ma zgody wśród katolików w wielu krajach świata.

Mówił ksiądz profesor, że brak tej zgody istnieje już od kilkudziesięciu lat. Sobór Watykański II zakończył się 55 lat temu. A to on wniósł wiele nowego (i według niektórych – złego) w życie Kościoła. Można by zatem powiedzieć, że wszystko zaczęło się od Vaticanum II i jego recepcji?

W pewnym sensie tak. Niestety, reforma soborowa nie przyniosła spodziewanej odnowy życia kościelnego, ale przyspieszyła dramatyczny kryzys katolicyzmu w wielu krajach świata. Można powiedzieć, że taką cezurą, gdy chodzi o bardzo głębokie podziały wśród katolików jest Sobór Watykański II i ten czas, który nastał po zakończeniu Vaticanum II. Oczywiście, także wcześniej istniały pewne tarcia, spory, konflikty doktrynalne itd. W pewnym sensie przez dwa tysiące lat mieliśmy różnego rodzaju dyskusje teologiczne, spory i debaty w chrześcijaństwie i w Kościele katolickim. Natomiast po Soborze Watykańskim II bardzo przyspieszył proces umacniania się skrzydła liberalnego w Kościele katolickim. I tutaj należy wskazać szczególnie większość krajów zachodnich. To znaczy wśród katolików w większości krajów zachodnich zaczęła dominować liberalna wersja katolicyzmu, postulująca konieczność głębokiej korekty tradycyjnej doktryny katolickiej. Wystarczy wskazać przykład naszych zachodnich sąsiadów – Niemców. Obecnie Kościół katolicki w Niemczech przeprowadza dzieło radykalnej reformy. 

Na czym ona polega?

Za Odrą od Adwentu 2019 roku funkcjonuje tzw. Droga Synodalna, w ramach której niemiecki Kościół katolicki przechodzi dogłębną, strukturalną reformę. Kontekstem decyzji o uruchomieniu tego całego procesu był tamtejszy raport dotyczący pedofilii klerykalnej w drugiej poł. XX w. i na początku obecnego stulecia. Dwa ciała decyzyjne, Konferencja Episkopatu Niemiec oraz Centralny Komitet Niemieckich Katolików, zgodziły się, że dramat ten odsłonił strukturalne słabości Kościoła.

Przygotowano kilka obszarów reformy. Pierwszy z nich dotyczy władzy w Kościele, potrzeby ułożenia jej na nowo, zastosowania w niej zasad wypracowanych przez Monteskiusza. Obecnie w rękach biskupa skupione są trzy władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. A dodatkowo jeszcze władza sakralna, którą symbolicznie wyraża przysięga składana na kolanach przez młodych mężczyzn wyświęcanych na księży. Dłonie kandydata są wówczas złożone w dłoniach biskupa, który pyta: „Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?”, a kandydat odpowiada: „Przyrzekam”. To gest sakralny wyrażający zależność służbową o charakterze feudalnym, przysięga religijna, która jest fundamentem władzy sprawowanej przez biskupa wobec swoich księży. I to, co teraz czynią niemieccy katolicy, jest zwieńczeniem procesu, który rozpoczął się po Soborze Watykańskim II. W związku z tym, jeśli szukamy takiego przykładu, jak może wyglądać wojna w Kościele katolickim, głęboki podział, w jaki sposób wygląda dominacja frakcji liberalnej w stosunku do frakcji konserwatywnej, to widzimy to bardzo wyraźnie w kraju nad Renem.

Co można by zatem zrobić, aby połączyć katolików różnych frakcji tak, aby z sobą nie walczyli? Aby nie doszło do schizmy?

Nie wierzę w to, że ktokolwiek ustąpi. Poszczególne frakcje są głęboko przekonane o słuszności swoich stanowisk doktrynalnych. Co więcej, katolicy konserwatywni i katolicy liberalni mają wiele racjonalnych argumentów na uzasadnienie własnych interpretacji Biblii i rozumienia obecności Boga w świecie. Osobiście uważam, że jedynym rozwiązanie, które może uratować Kościół przed formalnym podziałem jest akceptacja różnorodności doktrynalnej w ramach procesu decentralizacji.

Obecnie jeszcze nie wiadomo dokładnie, jak może wyglądać w praktyce Kościół katolicki funkcjonujący w taki właśnie sposób. Mam jednak nadzieję, że w najbliższych latach zostaną wypracowane konieczne rozwiązania.

A jak – zdaniem księdza – wygląda obecny sposób sprawowania władzy w Kościele?

Wielu badaczy zajmujących się Kościołem katolickim stwierdza, że po Vaticanum II doszło do wzmocnienia władzy biskupów, co oddziałuje dziś na nas mocniej niż decyzje podjęte w starożytności przez cesarzy Konstantyna i Teodozjusza. Przez stulecia Kościół był w pewnym sensie dużo bardziej demokratyczny niż ten, który wyszedł z ostatniego soboru. Wewnętrzna demokracja w Kościele polegała na tym, że władza biskupia była równoważona przez władzę kapituł katedralnych, bractw, stowarzyszeń itp. W

przeszłości to najczęściej ludzie świeccy decydowali o nominacjach biskupich. Przez stulecia kandydatów na biskupów wskazywali Stolicy Apostolskiej cesarze, królowie, książęta. Tego rodzaju uprawnienia zachowały do dzisiaj niektóre kapituły katedralne w Niemczech czy Szwajcarii. A współcześnie mamy zamiast tego rzymskie „fabryki biskupów”, które nie podlegają de facto żadnej kontroli. Wydaje mi się, że wbrew intencjom ojców soborowych Vaticanum II doprowadziło do głębokiej klerykalizacji władzy w Kościele.

Jak rozwiązać ten problem nadmiernej, niezwykłej w dziejach Kościoła klerykalizacji? Gdzie szukać dobrych rozwiązań?

Jeśli chodzi o reformę w wymiarze globalnym, z pewnością warto rozważyć postulaty dotyczące obejmowania przez świeckich ważnych kościelnych stanowisk. Zanim jednak zreformujemy władzę biskupów w diecezjach, musimy stworzyć nowy model zdecentralizowanego Kościoła globalnego i nowy model papiestwa. Problem polega na tym, że papież Franciszek rozpoczął proces reformy, który dziś jest uśpiony. 17 grudnia 2020 roku obecny biskup Rzymu skończył 84 lata i coraz częściej mówi się o jego ewentualnym następcy.

W jakim zatem kierunku pójdą reformy dotyczące papiestwa, papieża i jego władzy w Kościele?

To bardzo trudne zagadnienie. Na razie brakuje spójnych, przemyślanych propozycji. Argentyński arcybiskup Victor Manuel Fernández, nazywany „teologiem Franciszka”, twierdzi, że istotą dokonującej się obecnie rewolucji w Kościele katolickim powinna być „demitologizacja papiestwa”.

Ona już się dokonuje. Obecny papież nie mieszka w Pałacu Apostolskim, lecz w Domu św. Marty. Letnia rezydencja papieska w Castel Gandolfo została przekształcona w muzeum. Sądzę, że proces „demitologizacji papiestwa” będzie kontynuowany.

Oczywiście nie chodzi o to, by papież był „swojakiem”, żeby np. sam sobie nosił teczkę i sam odbierał telefony, lecz o przeprowadzenie dogłębnej zmiany w Kościele. Jej zapleczem intelektualnym jest dziś niemiecka teologia katolicka, którą reprezentują kard. Walter Kasper czy kard. Reinhard Marx. Chodzi o to, co dobrze wyraził nieżyjący już kard. Carlo Maria Martini: Kościół katolicki powinien nadążać za współczesnością, nadrobić dwustuletnie opóźnienie.

Powracamy jednak do pytania: jak przeprowadzić leczenie Kościoła, aby pacjent je przeżył? O tę kwestię będziemy kruszyć kopie w najbliższych latach. Jak przygotować konieczne reformy, aby po ich wprowadzeniu Kościół katolicki nie utracił swojej specyfiki? Nie wolno chować światła pod korcem. Sól nie powinna utracić swego smaku. 

Rozmawiał: Eryk Łażewski
 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#katolicyzm #pandemia #ks. Andrzej Kobyliński

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Eryk Łażewski
Wczytuję ocenę...
Wideo