- To wyjątkowa ingerencja w prawo własności - mówi o tak zwanej Strefie Czystego Transportu członek klubu Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Warszawy Wiktor Klimiuk.
7 grudnia bieżącego roku nastąpiła zmiana dotycząca Strefy Czystego Transportu (SCT), którą prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski planuje wprowadzić w Stolicy od 1 lipca 2024. Na czym ta zmiana polega?
Niewprowadzona jeszcze Strefa Czystego Transportu została ograniczona w stosunku do poszerzenia, które zresztą nastąpiło, nawet zanim SCT została przyjęta przez Radę Miasta Warszawy.
Przypomnę tu, że prezydent stolicy ujawnił swój pomysł Strefy Czystego Transportu kilka miesięcy temu. Potem – nagle – trzy tygodnie temu, okazało się, że ta Strefa Czystego Transportu ma być radykalnie rozszerzona. Prawie na całe wnętrze Warszawy. W tej chwili po prostu powrócono do pierwotnego pomysłu. Trudno więc tutaj mówić o ograniczeniu. Bo chodzi tylko o ograniczenie jej rozszerzenia.
Obecnie zatem,wprowadzenie Strefy oznacza tyle, że na teren Śródmieścia, a także części Ochoty czy - na przykład - Pragi Południe, nie będą mogły wjechać starsze samochody. Na początku osiemnastoletnie i starsze diesle oraz dwudziestosiedmioletnie i starsze samochody benzynowe. Ale z czasem będzie to obejmowało kolejne roczniki samochodów.
A zatem ci, którzy mają starsze auta, będą musieli się ich pozbyć. Bo po Warszawie tymi samochodami nie przejadą. Co z kolei oznacza wyjątkową ingerencję w prawo własności.
Ta ingerencja zresztą zapewne nie odniesie zakładanych skutków. Ponieważ czystość powietrza w Warszawie raczej nie poprawi się. Bo osoby, które będą musiały sprzedać swoje samochody, nie jeżdżą nimi dlatego, że to lubią, a nie lubią komunikacji miejskiej. Powód jest inny: prowadzą auta dlatego, że komunikacją publiczną nie mogą dojechać do swojego mieszkania. I oni zapewne kupią samochód, może wezmą kredyt i będą jeździć kolejnym autem. I liczba samochodów prawie nie zmniejszy się. A na koniec koszt SCT poniosą mieszkańcy. I tak naprawdę będzie to koszt realizacji pewnego absurdalnego pomysłu.
Pan więc nie uważa, że w Strefie Czystego Transportu powietrze stanie się czystsze?
Sądzę, że nie będzie żadnego efektu. Bo choćby na przykładzie Niemiec widać, że tam samorządy wycofują się ze Stref Czystego Transportu. A dlaczego? Ponieważ okazuje się, że one są nieskuteczne. Dlatego, że oprócz transportu są i inne czynniki produkujące zanieczyszczenia. Chociażby stosowanie pieców. Jak widać, Warszawa nie uczy się na błędach innych miast. I te błędy powtarza!
A właściwie dlaczego Urząd Miasta Stołecznego Warszawy zdecydował się na powrót do pierwotnego obszaru strefy Czystego Transportu?
Wydaje mi się, że chciał wprowadzić ją „po cichu”. Sądził, że może ludzie są zajęci kwestią nowego rządu. I tak naprawdę nikt nie zauważy. A nawet jak ktoś zauważy, to parę osób poskarży się i tyle. Tymczasem okazało się, że pomysł Strefy Czystego Transportu budzi bardzo złe emocje. I są liczne protesty.
Liderzy Platformy twierdzą, że SCT popiera większość warszawiaków. Mimo to sądzę, że rządzący Warszawą zdają sobie sprawę z faktu, iż tak naprawdę jej mieszkańcy nie chcą Strefy Czystego Transportu. Co tłumaczy fakt, że władze Stolicy starają się ograniczyć dyskusję na temat SCT. A także że nie zdają się na referendum. Bo po prostu wiedzą, że takie referendum by przegrali!
A ponieważ sprawa budzi znaczne emocje, to tak trochę „rakiem” wycofali się ze swoich poprawek, dzielnie starając się ograniczyć szkody, które - według mnie - dostały poparcie Urzędu Miasta Warszawy.
Więc presja społeczna ma sens?
Dokładnie! Presja społeczna ma sens! Nie zawsze wszystko uda się szybko zwalczyć. Ale na pewno demokratyczny nacisk przynosi pewne efekty.
Zarówno w Sejmie, jak i w samorządzie Warszawy.
A czy dałoby się w ogóle uniemożliwić wprowadzenie Strefy Czystego Transportu w Warszawie?
Ta decyzja została zaakceptowana przez cały klub radnych Koalicji Obywatelskiej (KO). I dlatego Strefa Czystego Transportu „wejdzie w życie”.
Mówimy tu o pomysłach, które - tak naprawdę - ładnie wyglądają na papierze, a gorzej wyglądają w praktyce. Być może za parę lat doczekamy się zmiany w sprawie Stref Czystego Transportu w Polsce. Zmiany idącej właśnie w stronę ich likwidacji. Tak jak ma to miejsce w wielu miejscach Europy.
Jest to możliwe. Ale - patrząc na obecną politykę Koalicji Obywatelskiej - raczej mało prawdopodobne. Aczkolwiek zobaczymy, czy po kwietniowych wyborach samorządowych KO nadal będzie rządziła.