Dzięki działaniom rządu w dobie kryzysu energetycznego Polacy mają stabilny dostęp do energii po akceptowalnych społecznie cenach. Te działania uchroniły nas przed dramatem ubóstwa energetycznego. Gdyby nie te działania to rachunki statystycznej polskiej rodziny byłyby wyższe rocznie o średnio 5 tysięcy złotych – mówi w rozmowie z portalem Niezależna Paweł Szczeszek – prezes Grupy Tauron.
Mija rok od ogłoszenia Zielonego Zwrotu TAURONA. Czy widać już pierwsze plony nowej strategii?
Ostatnie osiem lat to najlepszy czas dla polskiej energetyki i Grupy Tauron. Przez ten czas zainwestowaliśmy prawie 16 mld zł w sieci dystrybucyjne, wcześniej inwestycje były znacząco niższe. Bez rozbudowy i modernizacji naszych sieci rewolucja fotowoltaiczna na dachach domów, nie byłaby możliwa. Co więcej, bez konsekwentnej rozbudowy i modernizacji sieci, nie powiedzie się dalsza transformacja energetyczna.
Gdzie widać największy postęp?
Tauron przyłączył do sieci prawie 400 tys. instalacji fotowoltaicznych – to jedna trzecia wszystkich instalacji w kraju. Przypomnę w 2016 roku przyłączonych instalacji było zaledwie 5 tysięcy. Przez ostatnie osiem lat udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym firmy wzrósł o 200 procent. Proszę spojrzeć na nasze sztandarowe inwestycje, budujemy jedną z największych farm fotowoltaicznych w Polsce. Co istotne, ten 100 MW gigant powstanie w Mysłowicach na terenach poprzemysłowych. Systematycznie rozwijamy nasze portfolio farm wiatrowych. Tylko w ostatnich latach wzmocniliśmy ten segment o sześć farm, a w budowie mamy kolejne cztery.
Tymczasem w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy o konieczności wydzielenia spółek dystrybucyjnych z grup energetycznych. Czy to dobry pomysł?
Mówię zdecydowane nie politykom, którzy próbują rozmontować sektor energetyczny – to groźne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Takie wypowiedzi nie tylko wpisują się w rosyjską narrację, ale to przede wszystkim lobbing na rzecz zagranicznych korporacji, które chcę przejąć tę branżę i osłabić polskie firm przy strategicznych projektach budowy nowych mocy wytwórczych. Oddanie branży energetycznej w prywatne ręce oznacza niekontrolowany wzrost cen energii w polskich domach. Tauron zatrudnia dziś 20 tys. pracowników na południu Polski, proponowane zmiany oznaczają brak stabilności dla co najmniej połowy z nich. 10 tys. pracowników może mieć kłopoty jeżeli o polskiej energetyce będzie decydować opcja silnie liberalna, która uznaje prywatyzację za religię.
Energetyka jednak wchodzi do mainstreamu dyskusji politycznej, staje się jednym z pól przedwyborczej dyskusji. Czy to dla branży dobre?
Dyskusja o energetyce jest pożądana i nie upieram się, że musi być prowadzona tylko w gronie energetyków. Zdaje sobie sprawę, że to temat istotny dla całej gospodarki, głos więc zabierają ekonomiści, analitycy czy politycy. Powinniśmy jednak być zgodni co do kwestii fundamentalnych, takich jak bezpieczeństwo energetyczne oparte o własne źródła wytwórcze, czy konieczność budowy mocnych polskich firm energetycznych. Dobrze też, by politycy nie wchodzili w tematykę stricte branżową. Bo nagle okazuje się, że remedium na wszelkie problemy sektora, będzie wydzielenie z grup energetycznych sektora dystrybucyjnego. A to właśnie, jak wspomniałem wcześniej, ten obszar jest kluczowy dla transformacji. Grupy energetyczne działają w obecnej strukturze w sposób pozwalający na komplementarny rozwój poszczególnych podsektorów energetyki. Ponadto mocne podmioty pozwalają na bardziej efektywne zarządzanie portfelem inwestycji i zakupów oraz mogą być bardziej konkurencyjne na rynku.
A polityka unijna nie pomaga nam w transformacji?
Dobrym przykładem jest Turów. Decyzja w jego sprawie wpisuje się w dziwną narrację brukselskich elit, w której ideologia znaczy więcej niż pragmatyzm i bezpieczeństwo energetyczne. Warto przypomnieć, odziedziczyliśmy energetykę węglową po PRL-u i nie ma możliwości, żebyśmy z roku na rok stali się energetyczną zieloną wyspą. Musimy postępować rozważnie, metodycznie i dbać, by w polskich domach był prąd w akceptowalnych cenach.
Czyli zielone ponad wszystko?
Ponad wszystko trzeba działać z głową, rozsądnie, długofalowo. Widzimy wiatr, słońce i wodę jako wielkie wyzwania i szanse w polskiej energetyce, ale to my w ostatnich latach zbudowaliśmy fundamenty systemu energetycznego na najbliższe dziesiątki lat. Przypomnę, że to my w ostatnich latach wyprowadziliśmy na prostą i oddaliśmy do sieci Elektrociepłownię Stalowa Wola i najnowocześniejszy blok węglowy w Polsce czyli Jaworzno 910 MW. Dziś uczestniczymy w wielu przyszłościowych projektach: małe reaktory jądrowe, nowe technologie w magazynowaniu energii, elektrownia szczytowo – pompowa. Nie ma możliwości, żeby polska energetyka, z dnia na dzień przeszła całkowicie na odnawialne źródłach energii, choć przyznaję, że konsekwentnie dążymy do neutralności klimatycznej w 2050 r.
Czy napaść Rosji na Ukrainę wpłynęła na sektor energetyczny i tempo zmian?
Dzięki działaniom rządu w dobie kryzysu energetycznego Polacy mają stabilny dostęp do energii po akceptowalnych społecznie cenach. Polski rząd zamroził ceny energii na poziomie tych w 2022 roku oraz wprowadził tak zwaną cenę maksymalną. Te działania ustabilizowały sytuację, uchroniły nas przed dramatem ubóstwa energetycznego. Gdyby nie te działania to rachunki statystycznej polskiej rodziny byłyby wyższe rocznie o średnio 5 tysięcy złotych. Gdyby kryzys energetyczny wydarzył się dziesięć lat temu, to pewnie opcja wtedy rządząca przekonywałaby nas do tego, że taki jest rynek a rachunki trzeba płacić. Tylko co z tymi, których nie stać na to?
Mówi pan o potrzebie solidarności w trudnym czasie, to chyba rozumieją wszyscy?
Odnoszę wrażenie, że w przestrzeni publicznej funkcjonują politycy, którzy za nic mają odpowiedzialność za polskie społeczeństwo. Proszę pamiętać, że najgłośniej o energetyce wypowiadają się politycy mocno liberalni, dla których prywatyzacja i wolny rynek to religia. Myślę, że po wyborach możemy usłyszeć, że sektor należy prywatyzować, a Polacy muszą płacić rachunki zgodnie z modelem rynkowym. Zamiast eksperckiej dyskusji opartej na faktach mamy do czynienia z wypowiedziami, które opierają się na narracjach budowanych poza naszym krajem. W mojej ocenie w debacie publicznej nie ma dziś miejsca na dogmaty radykalnych ekologów i liberałów.