Podczas przemówienia premier wskazywał, że "przez recydywistę, szaleńca, człowieka chorego (...) zginął prezydent Gdańska, człowiek będący na służbie".
Zginął podczas wydarzenia, które miało łączyć w dzieleniu się dobrem
- zauważył.
Stało się wielkie zło, ale spróbujmy przekuć je w dobro. Niech to, co się stało będzie momentem przełomu
- powiedział.
Zaapelował jednocześnie do "wszystkich polityków, do liderów opinii, do ludzi mediów i ludzi kultury - uczyńmy nasze życie publiczne lepszym, a debatę publiczną uczyńmy spokojniejszą, mądrzejszą i pełną należytego szacunku do siebie nawzajem".
Tak zresztą też rozumiem słowa rodziny śp. Pawła Adamowicza, wzywające do obniżenia temperatury sporu, do pozbycia się i niekarmienia agresji różnymi słowami czy czynami. Bądźmy ludźmi, którzy nie tylko mówią, ale też rozmawiają; bądźmy ludźmi, którzy nie tylko słyszą, ale i słuchają; spierajmy się, ale też wspierajmy się
- apelował premier.
Wincenty Witos dziś chce nam powiedzieć jeszcze coś więcej. Bo jesteśmy w pewnym szczególnym czasie. To jego słowa, takie bardzo mocne i mądre, że jesteśmy z różnych stron, mamy różne zainteresowania, ale jako Polacy mamy jeden cel: żyć i pracować dla Polski
- zaznaczył.
Szef rządu mówił, że "tę jego wielką wartość przywołuję dzisiaj, bo bardzo jej dzisiaj potrzebujemy".
W obliczu tych jakże smutnych zdarzeń, które miały miejsce tydzień temu, bardzo potrzebujemy tego narodowego pojednania i zgody
- podkreślił.