- Jesteśmy pewni, że w lecie nastąpi odbicie i ruch powróci. Ale nadal będzie dużo mniejszy niż w 2019 r. Dotyczy to zarówno warszawskiego lotniska im. Chopina, jak i wszystkich portów regionalnych. Pandemia COVID-19 obnażyła pewne strukturalne problemy, które w okresie prosperity nie były aż tak widoczne - mówi portalowi Niezalezna.pl Stanisław Wojtera, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”
W jakiej sytuacji w wyniku obostrzeń związanych z pandemia koronawirusa znalazły się polskie porty lotnicze: Port im. F. Chopina w Warszawie oraz lotniska regionalne?
Porty lotnicze, podobnie, jak cała branżę lotniczą, bardzo mocno dotknęła pandemia. Ruch lotniczy, w związku z różnym obostrzeniami związanymi z podróżami, zwłaszcza zagranicznymi, spadł w 2020 r. o 85-90 proc. w porównaniu do roku 2019 r., czyli ostatniego pełnego roku sprzed pandemii. A pierwsze miesiące obecnego roku okazują się o jeszcze o 20 proc. gorsze od prognoz zakładanych pod koniec ub.r. I były to bardzo konserwatywnie prognozy. Niestety ruch lotniczy w styczniu i lutym br. był słabszy od założeń.
Co czeka nas w kolejnych miesiącach?
Jesteśmy pewni, że w lecie nastąpi odbicie i ruch powróci. Ale nadal będzie dużo mniejszy niż w 2019 r. Dotyczy to zarówno warszawskiego lotniska im. Chopina, jak i wszystkich portów regionalnych. Pandemia COVID-19 obnażyła pewne strukturalne problemy, które w okresie prosperity nie były aż tak widoczne. Chodzi mi przede wszystkim o mapę polskich lotnisk, ich sens biznesowy i strategiczny. W szczególności to ważne w kontekście projektu CPK. Wiemy, że w Ministerstwie Infrastruktury trwają prace nad nową strategią lotniczą, w której mapa polskich lotnisk będzie bardzo ważnym punktem. To będzie kierunek wyznaczający przyszłość w tej branży. Tymczasem jeśli chodzi o „tu i teraz”, to ruch na jednym z naszych najmniejszych lotnisk: Zielona Góra - Babimost, został zawieszony od połowy marca. Stało się to na skutek niedawnego lockdownu wprowadzonego przez rząd na terenie województwa lubuskiego. Musieliśmy w tym przypadku wziąć też pod uwagę także fakt, że COVID nie oszczędza przecież także naszych pracowników i służb.
Jak wygląda sytuacja finansowa lotniska warszawskiego i portów regionalnych?
P.P. „Porty Lotnicze” mimo zawirowań w naszej branży związanych z pandemią koronawirusa nigdy nie miało zagrożonej płynności finansowej. Całe nasze przedsiębiorstwo, w tym lotnisko im. F. Chopina, znajduje się przy tym w lepszej sytuacji niż porty regionalne. Wynika to z tego, że wprowadziliśmy mocny program oszczędnościowy, każdą złotówkę w kryzysie zanim wydamy, oglądamy z kilku stron. Ale także dlatego że mamy nadwyżkę finansową, która została zgromadzona w poprzednich latach. Dzięki temu stabilność naszego przedsiębiorstwa jest pewna i niezagrożona. Nie zmienia to jednak faktu, że pandemia bardzo nas dotknęła. W związku z tym będziemy zmuszeni dokonać odpisów amortyzacyjnych na ponad 500 mln zł. Nawet dla tak stabilnej i dużej firmy, jak nasza, krok ten będzie odczuwalny. Dzieje się to z kilku, niezależnych od nas powodów: pandemia, duże problemy Baltony, której jesteśmy właścicielem , a także tarapatów finansowych portów regionalnych. Przecież Baltona w obecnej sytuacji praktycznie prawie nic nie sprzedaje na lotniskach. Skoro nie ma pasażerów - nie ma także klientów, a porty pasażerów…
Jakie ruchy w związku z tą sytuacją planują P. P. „Porty Lotnicze”?
Wprowadzamy duży plan naprawczy. W Baltonie wymieniliśmy zarząd, który jest lepiej przygotowany do przeprowadzenia koniecznych działań restrukturyzacyjnych - tak by ten trudny rok przetrwać, a następnie wejść na nową zorganizowaną strukturą sprzedażową w 2022 r. Nowy zarząd chce rozwijać Baltonę, po raz pierwszy będzie ona aktywnym graczem na rynku e-commerce. Ale inne powody naszych odpisów to inwestycja w Radomiu, gdzie budujemy lotnisko. I tutaj udało nam się istotnie zmniejszyć koszty. I wreszcie sytuacja w regionalnych portach lotniczych. To trzeci powód odpisów, znów związany z COVID 19.
Czy w związku ze znaczącymi ograniczeniami w działalności wskutek pandemii w P.P. „Porty Lotnicze” dochodziło w ubiegłym roku bądź dojdzie do zwolnień grupowych?
Niektóre porty regionalne podejmowały takie działania w kolejnych miesiącach 2020 r. Jednak jeśli chodzi o lotnisko im. F. Chopina, to gdy objąłem funkcję prezesa P.P. „Porty Lotnicze” w końcu października ub. roku, wstrzymałem taki plan przygotowany jeszcze przez moich poprzedników. A był on już gotowy. Zrobiłem to dlatego, że zarówno moją misją, jak też misją całej naszej rodziny lotniczej, jest wspólne przygotowywanie projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Chodzi o to, że na warszawskim lotnisku w prawie we wszystkich miejscach wymiana pracowników jest trudna i kosztowna. Zatrudniając nowa osobę, w miejsce wcześniej zwolnionej, trzeba ją przeszkolić, musi zdobyć ona określone kwalifikację, certyfikaty czy przejść specjalistyczne szkolenia. Podam przykład – szkolenie kierowcy, żeby mógł on jeździć po płycie lotniska trwa pół roku.
Zatem, jak widać, łatwo zwolnić, ale znacznie trudniej - zatrudnić. Doliczmy do tego jeszcze wcale niemałe koszty zatrudnienia i przeszkolenia osób nowo przyjmowanych do naszej firmy. A ponadto musimy już myśleć o przygotowywaniu załogi do otwarcia w 2023 r. portu lotniczego w Radomiu, który zasilimy wykwalifikowanymi kadrami naszego przedsiębiorstwa. A później - w 2027-2028 r. trzeba będzie również zatrudnić wysoko wykwalifikowaną załogę w CPK. Ona będzie przecież w dużej mierze wywodzić się z kadr warszawskiego lotniska. Więc nie możemy sobie obecnie pozwolić na ich uszczuplanie. Przeciwnie - musimy je rozbudowywać, być rozsadnikiem kompetentnej załogi do obsługi lotnisk.
Na czym jeszcze polegać będzie rola P.P. „Porty Lotnicze” w realizacji CPK?
Mamy w tej chwili dwa zadania do przeprowadzenia. Jednym jest oczywiście zarządzanie lotniskami, którymi władamy. Ale ostatnio doszło drugie zadanie: w ramach tej naszej rodziny lotniczej funkcjonujemy trochę w roli takiego „usługodawcy”, dostarczającego wiedzę, kompetencję i doświadczenie, potrzebne do realizacji projektu CPK. Istnieje wyspecjalizowana spółka (CPK), która buduje ten obiekt, pełni w tym zadaniu rolę wiodącą. Jednak dobrze by mogła opierać się na doświadczeniach innych, istniejących podmiotów. Stąd ważną rolę do odegrania ma nasze przedsiębiorstwo. CPK uwzględnia nasze doświadczenia, biorąc przy tym jednocześnie pod uwagę doświadczenia jej partnera strategicznego z Korei. Nasza firma z doświadczoną załogą o wysokich kompetencjach na wielu obszarach: bezpieczeństwa ruchu lotniczego, ochrony, infrastruktury czy realizacji inwestycji, certyfikacji, współpracy z ULC, czy PAŻP, współpracuje więc ze spółką CPK na bieżąco. Jesteśmy więc dostawcą pewnego know-how, z którego CPK, mam nadzieję, będzie szeroko czerpać.
Jak postępują prace przy rozbudowie lotniska w Radomiu?
Bardzo dobrze, wybudowany jest tam już terminal, który obecnie jest w stanie surowym zamkniętym. Została ukończona droga startowa. Można wręcz powiedzieć, że pandemia paradoksalnie pozwoliła dokonać pewnych oszczędności. I to na kwotę około 100 mln zł. Rynek lotniczy się zmienił i spowodował, że pewne kontrakty mogliśmy zawrzeć taniej, niż w tzw. normalnym okresie. Oprócz wymienionych inwestycji udało się nam rozpocząć budowę wieży kontroli lotów, dróg kołowania, dróg dojazdowych itd.
Na razie nie mamy tu żadnych opóźnień. Znajdujemy się „na dobrym kursie i ścieżce”, mówiąc językiem lotniczym. Dzięki temu, że prowadzimy radykalną politykę cięcia kosztów inwestycja ta będzie kosztowała ok. 800 mln zł, zamiast wcześniej założonych 900 mln zł.
Jaką rolę będzie miało do spełnienia to lotnisko po wybudowaniu CPK?
Radom z założenia będzie pełnił rolę lotniska obsługującego w większości loty czarterowe i tzw. low-costowe. W tym sensie będzie pełnił rolę portu uzupełniającego wobec lotniska im. F. Chopina w Warszawie, a następnie - wobec CPK, który będzie obsługiwał przede wszystkim większe linie lotnicze, oferujące pasażerom wyższy standard i będzie hubem przesiadkowym. Choć mamy deklarację LOT-u, że linia ta będzie uruchamiała swoje połączenia także z i do Radomia.
Z powodów biznesowych, ale także idei, dla której budowany jest CPK, w chwili oddania go do użytku pod koniec obecnej dekady, port lotniczy w Warszawie straci rację bytu.
Do CPK będzie można się dostać z centrum Warszawy w 15 minut pociągiem, a autostradą, zapewne niewiele dłużej.