Ponad dwadzieścia jeden godzin trwała akcja gaszenia elektrycznego mercedesa w Tuchomiu na Kaszubach. By schłodzić baterie auta, samochód trzeba było umieścić w kontenerze napełnionym wodą. Pojazd gasiło 16 zastępów straży pożarnej. Sytuacja ta pokazuje, jak groźne sytuacje mogą powodować "elektryki", którymi chce nam kazać jeździć Unia Europejska.
Oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kartuzach Marek Szwaba powiedział, że akcja gaśnicza trwała ponad 21 godzin z uwagi na to, że baterie elektrycznego mercedesa EQA wymagały schłodzenia. "Dlatego auto zostało umieszczone w kontenerze napełnionym wodą. Zgłoszenie pożaru otrzymaliśmy w niedzielę przed godz. 21, a wodę z kontenera odpompowano w poniedziałek o godz. 15:30. Później kontrolowano, czy temperatura baterii nie wzrasta. Od naszego wyjazdu do zdarzenia do powrotu do jednostki łącznie minęło ponad 21 godzin." - dodał Marek Szwaba.
Jak podają strażacy, minimalny czas schłodzenia baterii płonącego samochodu elektrycznego to 7 godzin. Z uwagi na to, że w Tuchomiu, gdzie doszło do pożaru nie było odpowiedniego miejsca do schłodzenia ogniwa, strażacy z Gdańska przywieźli kontener, w którym zanurzono mercedesa.
Padł nowy rekord Polski w gaszeniu auta elektrycznego❗️Akcja nieopodal Trójmiasta rozpoczęła się 26 marca o 21:00 a zakończyła o 17:50 następnego dnia❗️Prawie 21 godzin 😱 Gdyby Mercedesa nie "wykąpano" w specjalnej wannie (dojechała z Gdańska) rekord byłby jeszcze "lepszy"🔥😬 pic.twitter.com/j9zxEW1gHN
— Mateusz Magdziarz (@matt_magdziarz) March 27, 2023
Miejsce, poza terenem zabudowanym, gdzie doszło do pożaru, strażacy musieli przez cały czas trwania akcji gaśniczej zabezpieczać. Łącznie w gaszeniu "elektryka" brało udział 16 zastępów straży pożarnej.
Na skutek pożaru nikt nie został ranny. Na podstawie polisy ubezpieczeniowej auta straty oszacowano na 190 tys. zł.