Białoruskie media opublikowały zdjęcie łosia, który miał zaplątać się w druty kolczaste na granicy polsko-białoruskiej. Temat natychmiast podchwycili dziennikarze Onetu i „Gazety Wyborczej”. Informacja została jednak zdementowana przez przedstawicieli MON.
Płot na części granicy polsko-białoruskiej powstaje w związku z licznymi próbami nielegalnego przekraczania granic przez imigrantów z Bliskiego Wschodu, których wcześniej przetransportowali na Białoruś funkcjonariusze reżimu Alaksandra Łukaszenki. W mediach natychmiast rozpoczęła się krytyka działań polskich władz. Jednym z argumentów były straty dla ekosystemu i wpływ na życie zwierząt. Oponować zaczęli przedstawiciele Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży, czyli grono naukowców, które zawsze chętnie się wypowie, jeśli można zaszkodzić rządowi PiS.
– Ogrodzenie może mieć katastrofalne konsekwencje dla polskich rysi w Puszczy Białowieskiej. Jest to o tyle istotne, że ochrona tego gatunku wprowadzona ponad 20 lat temu nie poprawiła ich sytuacji, prawdopodobnie ze względu na fragmentację środowiska i izolację populacji tego drapieżnika w Polsce. Nowa bariera tę sytuację pogorszy
– powiedział „Gazecie Wyborczej” prof. Rafał Kowalczyk. O rysiach w Puszczy Białowieskiej wiadomo niewiele. Mimo że są pod ochroną, a kilka tysięcy hektarów martwych świerków miało poprawić sytuację, ich populacja w Puszczy Białowieskiej najprawdopodobniej się zmniejsza. Nie wiadomo jednak tego na pewno. Nie wie tego też prof. Kowalczyk, dysponuje bowiem badaniami sprzed 10 lat.
Zdaniem naukowca zagrożona ma być również populacja wilków. Jak się okazuje, na Białorusi do wilków się strzela. Teza naukowca jest więc taka, że tamtejsze zwierzęta nie dadzą sobie rady, bo ich stada nie będą mogły być wspomagane liczebnie przez osobniki z Polski. Tyle że można na sprawę spojrzeć inaczej. Możliwe, że liczba wilków w Polsce wystrzeli w górę, bo nie będą one eliminowane przez białoruskich myśliwych. Po tym, jak ze swoim przekazem ruszyli naukowcy, pojawiło się również kilka nieprawdziwych doniesień.
W sieci można było znaleźć m.in. zdjęcie jelenia zaplątanego w drut żyletkowy. Problem jest jednak taki, że zdjęcie to pochodzi sprzed pięciu lat z granicy słoweńsko-chorwackiej. Narrację o szkodliwym dla przyrody płocie podtrzymywali również politycy Koalicji Obywatelskiej. Małgorzata Tracz z mównicy sejmowej sugerowała, że w ten sposób Mariusz Błaszczak poluje na ludzi i zwierzęta. – Od dwóch tygodni na granicy polsko-białoruskiej powstaje płot składający się z trzech warstw drutu ostrzowego. To nic innego jak wnyki postawione przez Błaszczaka na ludzi i zwierzęta – mówiła posłanka Tracz. Jej koledzy z Partii Zieloni pojawili się też na manifestacji z wymownym transparentem: „Zabija ludzi i inne zwierzęta żyletkowy drut kolczasty”. Aktywiści nadal nie mieli jednak żadnego potwierdzenia swoich tez.
W poniedziałek wieczorem na jednej ze stron białoruskich znalazła się informacja o tym, że łoś wpadł w ogrodzenie. Oczywiście nie jest wykluczone, że uciekając przed zagrożeniem, łoś może nie zauważyć przeszkody i się poranić, ale dorosły samiec spokojnie może ją sforsować. Wiedzą o tym leśnicy, których doświadczenie potwierdza, że ogrodzenie przeciwko łosiom nie jest skuteczne. Na swoim terenie Lasy Państwowe ustawiły już ok. 100 tys. km płotu, które mają chronić uprawy leśne przed jeleniami i sarnami. Informacja z Białorusi wywołała jednak poruszenie.
Jako jeden z pierwszych podał ją Robert Maślak, naukowiec z Poznania współpracujący z Lewicą. „Ofiary wnyków Błaszczaka już są. Okolice wsi Belyany (Bielany), po polskiej stronie, ok. 10 km na północ od Kuźnicy. Tym, którzy chcą weryfikacji wiarygodności tego filmu, radzę zapytać Błaszczaka i polskiego rządu, dlaczego nie wpuszcza na granicę polskich niezależnych mediów i co ma do ukrycia” – napisał w mediach społecznościowych Maślak. Jego głos podbił natychmiast Adam Wajrak z „Gazety Wyborczej”. „Ten rząd, ci ludzie u władzy są okrutni dla ludzi, są okrutni dla zwierząt. Ofiary płotu Błaszczaka wyglądają tak jak na tym filmie. Nie dziwię się, że chcą to ukryć przed opinią publiczną i nie wpuszczają dziennikarzy. Naprawdę się nie dziwię, ale nic im to nie pomoże. Będą musieli za to zapłacić” – napisał. Głos również zabrała Edyta Żemła z Onetu.
Co ważne, żaden z dziennikarzy nie próbował zweryfikować tych informacji. W efekcie na stronach internetowych roi się od wezwań do rozbierania ogrodzeń w ramach czynu społecznego. MON zdementowało informację. „W tym miejscu nie ma żadnego śladu uszkodzenia płotu. Kolportuje Pani zdjęcia zrobione przez białoruskie władze. Wpisuje się Pani w białoruską propagandę. Gratulacje!” – napisało Ministerstwo Obrony Narodowej do dziennikarki Onetu.
Wrzesień to miesiąc godów łosi, czyli tzw. bukowiska. To również czas, w którym na Białorusi trwa regularny odstrzał tych zwierząt. Polowania są również proponowane Polakom przez biura podróży. Na stronach takich znajdziemy informację, że skuteczność polowania we wrześniu wynosi nawet 90 proc.
Granica polsko-białoruska nie jest jedyną, na której stawiane są płoty. W ostatnim czasie trwają np. ustalenia w sprawie postawienia ogrodzenia na granicy z Niemcami. Nasi zachodni sąsiedzi chcą bowiem zapobiec przedostawaniu się do ich kraju dzików z Polski. Płot na całej granicy z Niemcami postawili również Duńczycy. Dania to kraj, który jest europejskim zagłębiem hodowców wieprzowiny. Dlatego nie tylko postawiono tam płot, ale wybito też wszystkie dziki.