Komentując niedawne głośne wydarzenia dziejące się w miejscowości Potok Wielki na Lubelszczyźnie, teolog moralny ks. prof. Paweł Bortkiewicz stwierdził, iż popierająca aborcję poseł Marta Wcisło popełniła tam świętokradztwo, przystępując do Komunii Świętej. Ksiądz Profesor dodał, iż fakt bycia przez nią osobą publiczną pogarsza jeszcze sprawę.
W niedzielę 5 maja w miejscowości Potok Wielki w mszy świętej uczestniczyła poseł Marta Wcisło z Platformy Obywatelskiej. Pani poseł przystąpiła też do Komunii Świętej. Mimo faktu, że jest znana z popierania aborcji i szerokiej dostępności pigułek „dzień po”! Tydzień potem proboszcz tej parafii ksiądz Artur Dyjak przeprosił za całe to wydarzenie wiernych i potępił fakt przyjęcia przez poseł Wcisło Chrystusa Eucharystycznego, Sprawa wywołała liczne komentarze i opinie. Chciałbym też poprosić księdza profesora o komentarz do wspomnianego wydarzenia.
Obecność w kościele jako takim jest oczywiście dozwolona, bo Kościół jest otwarty na wszystkich ludzi: zarówno tych grzesznych, jak i tych szukających Boga; wierzących i w pewnym sensie niewierzących.
Jednak już przystępowanie do Komunii Świętej jest obarczone bardzo konkretnymi warunkami. Mówiąc najkrócej: człowiek ma być bez grzechu ciężkiego. A niewątpliwie, popieranie czynów wewnętrznie złych (takich jak aborcja) należy do stanu utożsamiania się z grzechem. Ze złem jednoznacznie potępionym przez Kościół. A więc o ile sama obecność w kościele nie musi budzić kontrowersji, o tyle popieranie aborcji na pewno wyklucza z Komunii. Czyli - w językowym i filozoficznym sensie - ekskomunikuje, wyłącza z Komunii. I dlatego taka osoba nie powinna przystępować do Najświętszego Sakramentu. Zwłaszcza jeśli ona i jej poglądy są publicznie znane w danym środowisku. Z tego też powodu, do momentu publicznego odwołania tych poglądów, wspomniana osoba jest - mówiąc najprościej - oddzielona od Komunii Świętej. A ksiądz, który zna jej sytuację, w moim przekonaniu ma prawo odmówić udzielenia tego sakramentu. Bo to byłoby - po prostu – świętokradztwo!
Wspomniany przeze mnie ksiądz proboszcz Dyjak odniósł się też do faktu, że pani poseł siedziała tuż przy ołtarzu. Tak jakby uważała się za osobę bliską ołtarzowi. A więc i Chrystusowi! Ksiądz Dyjak również i to skrytykował. Co Ksiądz Profesor sądzi o tej krytyce? Była słuszna?
Raczej nie wyrażałbym się tak jednoznacznie. Rozumiem, że w jakimś środowisku to może być bulwersujące. Ale powtarzam: sama obecność w świątyni czy jakiś udział w życiu Kościoła nie jest czymś niemożliwym w sytuacji bycia człowiekiem grzesznym czy nawet sprzeciwiającym się nauce Kościoła. Tę obecność w kościele można odczytać pozytywnie. Natomiast przystępowanie wtedy do Komunii Świętej jest – moim zdaniem – niezgodne z przepisami Kościoła. I w takim przypadku nie powinno się udzielać Komunii.
Natomiast – powtarzam – nie byłbym aż tak jednoznacznie krytyczny co do obecności w kościele bliżej czy dalej od ołtarza. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że w konkretnym środowisku taka bliskość ołtarza może wywoływać różne skojarzenia, opinie oraz komentarze. I tutaj głos księdza proboszcza może być uzasadniony. Dlatego, wyrażając swój dystans, nie chcę też przekreślać tej opinii proboszcza, który najlepiej zna realia swojej wspólnoty parafialnej.
A ujmując sprawę od strony pani poseł: rozumiem, że przystępując do Komunii Świętej, popełniła grzech?
Tak! Grzech świętokradztwa! Bo tym jest przyjęcie Komunii w stanie grzechu. W stanie jednoznacznego popierania zła też jednoznacznie określonego w nauczaniu Kościoła. Przede wszystkim w encyklice Jana Pawła II „Evangelium vitae”. Ale także w Kodeksie Prawa Kanonicznego i w Katechizmie Kościoła Katolickiego nie ma cienia wątpliwości co do tego, że popierając takie poglądy, popełniam zło. Jestem odpowiedzialny za zło aborcji poprzez samo jej popieranie. I to automatycznie wyklucza mnie z możliwości przystąpienia do Komunii. A jeżeli jednak przystępuję, to popełniam dodatkowo grzech świętokradztwa.
Można go nazwać tak jak ksiądz proboszcz Dyjak – „profanacją”?
Tak! Oczywiście! „Profanacja” i „świętokradztwo” to bliskoznaczne pojęcia. A w przypadku zachowania poseł Wcisło można mówić zarówno o świętokradztwie, jak i o profanacji. Bo niegodne przyjmowanie Komunii to bezczeszczenie Najświętszego Sakramentu. A jednocześnie akt profanacji.
Pani poseł uważa za krzywdzące to, co się o niej mówi w mediach. A także przywoływaną przez nas opinię księdza proboszcza Dyjaka.
To jej subiektywne zdanie. Tylko zauważmy, że – jak kiedyś pisał jeden z publicystów katolickich w Polsce – ja nie mogę deklarować, że jestem weganinem i zarazem zażerać się stekiem. Dlaczego zatem chcemy zgodzić się na fakt, że ktoś deklaruje to, iż jest katolikiem, a jednocześnie w fundamentalny sposób występuje przeciwko podstawowym poglądom Kościoła? To jest jakaś ogromna niekonsekwencja. I poważna sprawa! Tym bardziej, że w przypadku osób publicznych mamy nie tylko kwestię ich prywatnego grzechu, ale też problem publicznej odpowiedzialności. I właśnie publicznego zgorszenia. Dlatego też sprawa jest niejako podwójna. Z jednej strony dotyczy sumienia i postępowania danego człowieka w jego wymiarze osobowym, ale z drugiej strony ma też wymiar społeczny: jest wyrazem publicznego zgorszenia.
Mógłby ksiądz dokładniej określić to, czym właściwie jest to „publiczne zgorszenie”?
Ono dzieje się właśnie w sytuacji, jeżeli ktoś profanuje Najświętszy Sakrament w takim sensie, o jakim tutaj mówimy. I ta profanacja dokonuje się publicznie! Bo ludzie, którzy są w danej wspólnocie parafialnej i prawdopodobnie znają tę osobę z jej poglądów, a one nie zostały odwołane, to gdy widzą ją przystępującą do Komunii po prostu przeżywają zgorszenie.
Rozumiem, że są oburzeni tą sprawą!
To nie jest tylko sprawa oburzenia. Bo oburzenie to kwestia emocjonalna. Natomiast tutaj mamy do czynienia z szerzeniem jakiegoś nieładu moralnego.
To coś bardziej realnego niż tylko kwestia odczuć, emocji.
Rozumiem, że chodzi również o to, iż jakaś osoba publiczna (na przykład poseł) daje innym zły przykład. Pokazuje, że tak można! I oni też tak będą robić.
Dokładnie tak!
Kolejna sprawa: ksiądz proboszcz Dyjak użył słowa „skandal”. Zgadza się Ksiądz Profesor z tym, że zachowanie poseł Wcisło można nazwać „skandalem”? Na przykład skandalem moralnym?
Tutaj możemy używać różnych słow. One mogą być przez jednych bardziej aprobowane, przez innych mniej. Ale mamy tu do czynienia z ewidentnym złem, które jest i zgorszeniem, i złym przykładem. Może też być potraktowane jako skandal.
Jeszcze raz podkreślam: trzeba sprawę odczytywać również w kontekście danej lokalnej wspólnoty. Przyznam się tu szczerze, że nazwisko tej pani poseł oraz jej działalność nic mi nie mówią. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że w określonym środowisku ta osoba jest znana. Jej działanie daje – tak jak wspomnieliśmy – zły przykład. Powoduje zgorszenie. I może być odczytana w tym środowisku jako skandal. Więc rozumiem oburzenie ks. Dyjaka i jego słowa. Odczytuję je jako płynące z troski o dobro powierzonej sobie wspólnoty. Duszpasterz, proboszcz jest przecież człowiekiem, który ma na celu ochronę dobra duchowego powierzonych sobie ludzi. I taka postawa jak poseł Wcisło, taki zły przykład, narusza ten dobrostan owej wspólnoty.
Zwłaszcza, że zaprosili panią poseł Wcisło strażacy z tamtejszej Ochotniczej Straży Pożarnej. W środowiskach lokalnych - bardzo ważnej instytucji.
Nie wydaje mi się to najistotniejsze. Bo obojętnie, czy ona przyszła sama z własnej woli, czy na zaproszenie, istotny jest sam czyn niegodnego przyjęcia Komunii Świętej. Bo to ów czyn jest sednem sprawy. Raz jeszcze podkreślam: opisane przez pana poglądy poseł Wcisło są radykalnie sprzeczne z fundamentalnymi poglądami Kościoła dotyczącymi podstawowego z pośród wszystkich praw człowieka - prawa do życia.
A jeżeli człowiek, który odrzuca „Ewangelię Życia”, przystępuje jeszcze do Komunii, to po prostu następuje eskalacja zła. I jest rzeczą wtórną, czy to dokonało się z ostatniego miejsca w kościele pod chórem, spod samego ołtarza, czy w jakiejkolwiek innej czasoprzestrzeni. Ważny jest fakt, że to zostało uczynione: radykalna kolizja poglądów przeczących nauce Kościoła i przystąpienia do najświętszego spośród wszystkich sakramentów.
A czy ktoś taki ma jeszcze prawo nazywać się katolikiem? Tak jak pani poseł Wcisło, która mówi o sobie, że jest katoliczką.
Raz jeszcze zadam to pytanie: czy weganin, który obżera się mięsem, jest weganinem? Nie obarczam Pana tym problemem. Ale wśród wielu z nas - ludzi współczesnych a jednocześnie katolików, dostrzegam jakąś taką swoistą schizofrenię: zaprzeczam poglądom Kościoła, a jednocześnie mówię, że jestem katolikiem. Wielu nie widzi w tym problemu.