Od zarania Polski w nasze dzieje wpisana była historia Krzyża. Decyzja Mieszka I o przyjęciu chrztu i chrystianizacji państwa Piastów wpisała nas w krąg cywilizacji katolickiej – łacińskiej. Święta Wielkiej Nocy, w czasie których tradycyjnie dokonuje się chrztu katechumenów, nabrały dla nas już wtedy wielkiego znaczenia. Na przestrzeni tysiącleci wiara przodków naszych umacniała się w nadziei płynącej ze Zmartwychwstania, zaś Kościół katolicki stawał się skałą i opoką polskiej tożsamości. Tym silniej przeżywaliśmy Wielkanoc, gdy nam wolność i niepodległość odbierano – w okresie zaborów czy okupacji. Zmartwychwstanie Chrystusa przeżywano więc w Polsce w dwójnasób: z jednej strony w obszarze czysto religijnym, w mistycznej przestrzeni wiary, a z drugiej – w idei zmartwychwstańczej upatrując symboli, które powiązać można było z losami Ojczyzny. Stąd mickiewiczowski mesjanizm, stąd też nasze głębokie poczucie ważnej misji dziejowej, jaką przyszło nam pełnić w historii Europy i świata. Bez głębokiej wiary w sens trwania przy ewangelicznym przesłaniu miłości, bez trwania przy symbolu Krzyża, Polska nie byłaby Polską.
Pierwszą naszą „historyczną” Wielkanocą były święta Zmartwychwstania Pańskiego w roku 966. Prawdopodobnie wtedy, w Wielką Sobotę 14 kwietnia, książę Mieszko I przyjął chrzest. Istnieją różne hipotezy mówiące o tym, gdzie ów chrzest miał miejsce – mogła to być Praga, skąd przecież przybyła księżniczka czeska Dobrawa, może Poznań lub Gniezno, a może wreszcie Ratyzbona, gdzie siedzibę miał jedyny wówczas biskup, którego władza sięgała terytorium Czech i władztwa mieszkowego. Obrzęd chrztu katechumenów właśnie w Wielką Sobotę sięga tradycją pierwszych wieków chrześcijaństwa, zatem jeśli władca Polski przyjmował sakrament, musiało się to stać właśnie w czasie Świąt Wielkanocnych AD 966. Być może w grupie duchownych dokonujących obrzędu był także Jordan, ten, który miał potem zostać pierwszym polskim biskupem. Działo się coś wielkiego – zarówno w życiu osobistym Mieszka, który się nawrócił (w dużej mierze za sprawą żony, napominającej go i wytykającej pogańskie praktyki) – ale i, przede wszystkim, w „życiu” państwa polskiego, powstającego jakby podczas „wielkiego wybuchu” (jak to określił prof. Andrzej Nowak). Polska już u zarania wpisała się w kulturowo-polityczny obszar zachodniej Europy.
Kilka lat później, w trakcie świąt Wielkiej Nocy w roku 973, cesarz niemiecki Otton I przebywał w Kwedlinburgu, gdzie odbył się swego rodzaju zjazd książąt, na którym pojawił się także polski książę. Mieszko przybył wtedy do Niemiec opromieniony zwycięstwem pod Cedynią, odniesionym rok wcześniej nad wojskami Hodona, margrabiego Łużyc. W czasie świątecznych obrad rozstrzygano kwestie sporne, a cesarz ujął się za „swoim człowiekiem”, czyli Hodonem. Jednak to Mieszko przybył na zjazd będąc zwycięzcą, co więcej – prowadził rozmowy polityczne, które lokowały go jako poważnego gracza na ówczesnej scenie politycznej tej części Europy.
Niektórzy ówcześni kronikarze pisali o księciu, używając słowa „rex”, „król”, mimo że nie koronował się on zgodnie z praktyką prawną używaną wtedy w chrześcijańskiej Europie. Taka koronacja było udziałem dopiero jego syna, Bolesława.
„Przeskoczmy” teraz na linii naszych dziejów do roku tysięcznego. Trwał Wielki Post, gdy w marcu do Polski, do Gniezna, przybył cesarz Otton III. Młody władca niemiecki wszedł do miasta boso, z intencją modlitewną, pokutną, zaś zauroczony przyjęciem i Polakami wyniósł w trakcie Zjazdu Gnieźnieńskiego naszego księcia Bolesława do rangi współbrata i króla. Nałożył mu na głowę swój diadem cesarski i obdarował włócznią św. Maurycego. Ta „cesarska” koronacja musiała jednak czekać na kolejną – ceremonialne namaszczenie na władcę, który pełni rolę wysłannika Chrystusa na Ziemię i wiedzie swój lud ku zbawieniu. Wiele trzeba było jeszcze zabiegów politycznych, by się to stało – zmarł bowiem szybko młodziutki Otton, a jego wizja Europy odeszła do grobu wraz z nim. Dopiero śmierć jego następcy, wrogiego Polsce, umożliwiła osiągnięcie celu. Koronacja Bolesława odbyła się w czasie świąt Wielkiej Nocy w roku 1025. Święto zwycięstwa ducha nad materią, święto Mesjasza, który pokonuje śmierć i wskazuje drogę miłości jako drogę zbawienia – stało się jednocześnie świętem zarania Polski wielkiej, królewskiej, potężnej. Od tamtych świąt Zmartwychwstania Pańskiego herbowy orzeł mógł domagać się w swym wizerunku korony. Taką miał w herbie polskim z doby koronacji króla Przemysła II, gdy narodziły się także barwy polskie – biała i czerwona.
Również koronacja Kazimierza Wielkiego miała się początkowo odbyć w czasie świąt Zmartwychwstania Pańskiego 4 kwietnia 1333 roku. Jednak trwały wtedy obciążające władcę rozmowy z Krzyżakami i przesunięto ją na 25 kwietnia, zaś jako miejsce uroczystości wybrano Kraków.
Gdy Bona Sforza wyruszyła do dalekiej, leżącej na północy Polski, aby poślubić Zygmunta – króla z dynastii Jagiellonów – jej orszak zatrzymał się na czas świąt Wielkiej Nocy roku 1518 w Ołomuńcu. Tam właśnie, w początkach kwietnia, pojawili się też wysłannicy polskiego władcy: biskup poznański Jan Lubrański (założyciel słynnej Akademii), biskup płocki Erazm Ciołek, uczony, wspaniały humanista i mecenas sztuki, Łukasz Górka, kasztelan poznański, i dworzanin Andrzej Gnojeński. Zimno było jeszcze w Ołomuńcu i źle te chłody znosili Włosi. Ale, jak pisze biografka Bony Maria Bogucka: „Święta w Ołomuńcu przebiegły mimo to radośnie”. Przekazano wówczas królewskiej narzeczonej z rodu Sforza wspaniałe dary – m.in. złoty łańcuch ozdobiony perłami, zaś król przysłał po Włoszkę przepiękną karocę, by w niej kontynuowała podróż, w którą ruszyła w poświąteczny wtorek 6 kwietnia.
W roku 1611 Wielkanoc dość „wyjątkową” mieli polscy żołnierze na Kremlu. Wielki Czwartek przypadał 31 marca. Mieszkańcy miasta, którzy wcześniej z niego uciekli, wrócili, okazali skruchę i chcieli przysięgać na wierność carowi Władysławowi. Aleksander Gosiewski zanotował: „…dałem i przystawy dla obrony, przed któremu dwa dni, czwartek i piątek, na wierne poddaństwo przysięgali”. Zaś Mikołaj Marchocki w „Historii wojny moskiewskiej” zapisał: „Przyjęliśmy od nich tę pokorę. Zakazano zabijać Moskwy i otrębywano zaraz. A tym co się poddawali i chrest znowu królewiczowi Władysławowi całowali, kazali mieć znaki i ręcznikami się przepasować. I tak mieliśmy pokój przez Wielki Czwartek. W Piątek Wielki przyszła nam wieść, że Proszowiecki ze trzydziestą tysięcy idzie i już jest blisko miasta”. Huki wystrzałów w Wielkanoc tego roku na Kremlu nie tyle zwiastowały radość ze Zmartwychwstania, co były efektem prowadzonych dalej wokół miasta walk.
Gdy obradował Sejm Wielki, w czasie świąt Wielkanocnych 1791 roku, doszło do ważnego głosowania w sprawie praw o sejmikach, a w dniu 21 kwietnia uchwalono ustawę o miastach. Był to akurat Wielki Czwartek. W atmosferze wrzenia i konfliktu wielu posłów ruszyło do domów, by tam spędzić święta. Jak wyglądają polskie święta, wszyscy wiemy – po obfitym świętowaniu trudno wracać do obowiązków. I tak też się stało tego roku – wielu posłów opozycji po prostu nie wróciło do Warszawy na czas i w jakiejś mierze także dzięki temu uchwalono Konstytucję 3 maja.
W dobie insurekcji kościuszkowskiej istotne dla sprawy narodowej rzeczy działy się w czasie świąt Wielkiej Nocy w roku 1794. Na Woli i w Łomiankach znajdowały się wówczas prochownie, zaś Arsenał pełen był uzbrojenia artyleryjskiego. Rozumiejąc znaczenie wojennych zasobów i wiedząc, że Kościuszko zmierza ku Warszawie, Rosjanie postanowili je przejąć, lecz obawiali się reakcji mieszczan. Postanowiono pozbyć się „problemu pospólstwa” za pomocą sprytnego wybiegu, w którym palce maczali targowiczanie. Warszawiacy spokojnie szykowali się do świąt, nie przypuszczając, że coś wisi w powietrzu. We wtorek w tygodniu świątecznym do szewca Kilińskiego przyszedł pewien rosyjski żołnierz, który zaczął go ostrzegać, by mistrz Jan wraz z rodziną spakował manatki i przed Niedzielą Wielkanocną uciekł z miasta. By się dowiedzieć więcej Kiliński spoił go wódką. I wyciągnął z niego ważne informacje… Otóż Targowiczanin Kossakowski podsunął Rosjanom pomysł, by w trakcie przypadających na 19 kwietnia celebracji Wielkiej Soboty dokonać pacyfikacji powstańczej Warszawy. Przed kościołami miano ustawić armaty i wojsko, by zgromadzonych wiernych trzymać w szachu, a w wypadku zamieszek w mieście – aresztować. A gdyby coś szło nie tak – strzelać i podpalić miasto. Rosjanie postanowili jednak wcześniej zdobyć Arsenał Królewski przy ulicy Miodowej. Ale gdy ruszyli o świcie w Wielki Czwartek spotkali się z nagłą, niespodziewaną dla nich, reakcją Polaków – uderzyli na nich stacjonujący w mieście żołnierze polscy. O godz. 5 rano wybuchło warszawskie powstanie roku 1794…
Dalej był już mrok zaborów. A wtedy rezurekcyjne Msze i myśl o Chrystusie wstającym z grobu nabrały jeszcze mocniejszego znaczenia. Trwanie przy najważniejszych świętach katolickich było oznaką już nie tyle wiary, ile po prostu patriotyzmu. Obrzędy stały się celebracją nie tylko religijną, ale wręcz ojczyźnianą. W samych słowach „rezurekcja” oraz „insurekcja” znaleźć można ten sam pień, korzeń, to samo łacińskie źródło – pochodzą od czasownika surgo, surgere, czyli „wstać”, „powstać”, „podnieść się”. Polska wepchnięta do grobu rękami zaborców, a także własnych, rodzimych zdrajców, miała w marzeniach narodowych powstać, odrodzić się tak, jak to uczynił Zbawiciel.
Doszedł do tego jeszcze ważny element mesjanistyczny, owa wizja mickiewiczowska, w której Polska stając się „Chrystusem narodów”, miała odkupić grzechy świata. Nadejść miało „powstanie zmarłych”, dźwiganie się z grobu dziejowego przez czyn insurekcyjny.
Bili się więc Polacy o wolność w powstaniach. Nie ustając w walce także w czasie świątecznym. To w Wielki Czwartek 31 marca 1831 roku polskie wojsko pokonało Moskali w bitwach pod Wawrem i Dębem Wielkiem w dobie powstania listopadowego. Trzy dekady później tłukli się z Rosjanami podczas Insurekcji Styczniowej – w samą Wielkanoc, 5 kwietnia 1863 roku, zmagał się z moskiewskim wojskiem w rejonie Szklar pułkownik Józef Grekowicz. Wszyscy ci powstańcy uskrzydlani byli romantycznymi iskrami z wierszy natchnionych poetów. Juliusz Słowacki w „Królu Duchu” malował dzieje Polski, której esencją jest nieśmiertelna dusza królów, reinkarnująca się w kolejnych wcieleniach monarchów.
Zygmunt Krasiński pisze do Moskali: „Ha! Wy dziwnie tu marzycie! / Wam, śmiertelnym się zachciało / Nieśmiertelnych zabić życie – / Raniliście tylko ciało! / Śmierć i miłość – wy nie wiecie, / Że to jedno w duchów świecie?”. A potem odmalowuje słowem obraz wstających z grobów twórców bohaterskiej przeszłości Polski… Idą oni „ku tej Polsce, która będzie” i która zmartwychwstanie!
I zmartwychwstała, jak o tym śniły kolejne pokolenia. Rok 1918 przyniósł tryumf, którego jednak zaraz trzeba było bronić w walkach z bolszewikami. W Wielkanoc roku 1919, 20 kwietnia, do Wilna dotarło wojsko polskie pod wodzą Józefa Piłsudskiego. Tego samego dnia, w Wielkanocną Niedzielę, wkroczyli Polacy do Lwowa. Ale były to dla nas wyjątkowo trudne święta. Po czteroletniej wojnie, Rzeczpospolita, która dopiero usiłowała się podnieść ze zniszczeń, musiała sobie radzić z najbardziej fundamentalnymi problemami. W kraju panował powszechny głód. Kościół ruszył wtedy ze specjalną akcją dokarmiania dzieci i pomagania biednym rodzinom. Jałmużna, która stanowi część wielkopostnych zobowiązań katolika, nabrała wówczas specjalnego znaczenia.
Nadeszły potem jednak lata szczęśliwych Wielkanocy w dobie międzywojennej. Nie trwało to jednak długo i już wkrótce kolejna wojna zbierała krwawe żniwo. Biskup polowy gen. Józef Gawlina wygłosił w czasie Wielkiego Postu w 1944 roku, we Włoszech, przemówienie skierowane do żołnierzy 3. Dywizji Strzelców Karpackich: – „U stóp jeziora Genezaret poiliście konie swoje. U Grobu Pańskiego dzierżyliście staropolskim zwyczajem straż honorową. Naczelny Wódz, klęcząc w głębokiej zadumie i kornej modlitwie przed kamiennym ołtarzem, na którym ongiś złożono Ciało Syna Bożego, prosił Boga, by Ciemna Jutrznia, jaką przeżywa nasz Naród, wkrótce przemieniła się w Wesołe Alleluja zmartwychwstania dla umęczonej i do grobu złożonej Ojczyzny. (…) Niech Bóg was prowadzi!”. Żołnierze gen. Andersa dzielnie bili się za tę Ojczyznę na polach bitewnych Włoch, ale jeszcze długo musieli czekać na Polskę naprawdę wolną i naprawdę niepodległą.
Czym dzisiaj jest lub czym powinna być „Wielkanoc polska”? Jaką to naukę duchową wynieść możemy z szybkiego przeglądu dziejów naszych? Być może nasz wzrok pobiegnie ku zbolałej Matce Ukrzyżowanego, którą na szeregu przepięknych piet uwieczniali przez wieki artyści. Być może powtórzymy słowa Ślubów Jasnogórskich z sierpnia roku 1956: „Oto my, dzieci Narodu polskiego i Twoje dzieci, krew z krwi przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych uczuć miłości, wierności i nadziei, jakie ożywiały ongiś ojców naszych”…
A być może wsłuchamy się, w tym roku szczególnie mocno, w słowa naszego papieża, Jana Pawła II, który z okazji świąt Wielkiej Nocy mówił: „Chrystus zmartwychwstał. Nie odrzucajcie Go wy, którzy budujecie ludzki świat. Nie odrzucajcie Go wy, którzy w jakikolwiek sposób, w jakiejkolwiek dziedzinie budujecie świat dzisiejszy i jutrzejszy. Którzy budujecie świat kultury i cywilizacji; świat ekonomii i polityki; świat nauki i informacji. Którzy budujecie świat pokoju... lub wojny? Którzy budujecie świat ładu... lub terroru? Nie odrzucajcie Chrystusa: On jest kamieniem węgielnym!”.
Może właśnie w dobie ataków na to wszystko, co święte, tradycyjne, co związane z wiarą przodków, z dziejami duchowymi naszej ojczyzny; w dobie ataków na Kościół i katolików; w czasie, w którym usiłuje się wyrugować Boga z przestrzeni publicznej, należy jeszcze mocniej przylgnąć do tajemnic misterium paschalnego? I jeszcze uważniej słuchać takich słów, jak te wypowiedziane kiedyś przez Karola Wojtyłę: „Wy wszyscy, którzy głosicie »śmierć Boga«, którzy szukacie sposobu, by usunąć Boga z ludzkiego świata, wstrzymajcie się i pomyślcie, czy »śmierć Boga« nie niesie w sobie nieuchronnej »śmierci człowieka«”…
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".
Tygodnik "Gazeta Polska" dostępny w wygodnej prenumeracie cyfrowej
Sprawdź ofertę prenumeraty cyfrowej TUTAJ » prenumerata.swsmedia.pl oraz pod numerem telefonu 605 900 002 lub 501 678 819