Sianie nienawiści przez polityków opozycji, rodzi brutalne plony. Ataki na biura poselskie Prawa i Sprawiedliwości stają się coraz częstsze. W dzisiejszej "Politycznej Kawie" przypomniano jednak, że przemoc towarzyszy części polityków od dawna. Za poprzednich rządów, była wręcz jeszcze większa.
Zdaniem Jana Mosińskiego, ataki m.in. na biura posłów Prawa i Sprawiedliwości to skutki słów polityków opozycji. Napastnicy mogą dochodzić do wniosku, że skoro prowadzony jest masowy atak słowny, to czemu nie mogliby użyć siły wobec ludzi, których nienawidzą.
"Ja mogę się różnić i chcę się różnić, bo to jest piękno demokracji, ale na programy wyborcze, natomiast Donald Tusk programu wyborczego nie ma, to jest "antypis". Z drugiej strony jeszcze to dzielenie społeczeństwa, co jest karygodne"
- powiedział Mosiński. Polityk opowiedział również, o ataku z broni śrutowej na jedno z jego biur w czasie kampanii prezydenckiej. Jak przekazał, policja badała sprawę, ale nie miała ona sprawiedliwego finału.
Wtedy redaktor naczelny "Gazety Polskiej" przypomniał atak na jedną z księgarni gazety w 2014 roku. "To wywołało gigantyczne straty tej księgarni, z których ona się już nie podniosła. Oni po prostu zdemolowali całkowicie lokal. Przewracali ciężkie regały z książkami, co mogło spowodować nawet czyjąś śmierć" - opowiedział Sakiewicz. Powodem ataku miała być wywieszona flaga Ukrainy otrzymana za pomoc udzielaną przez Kluby Gazety Polskiej. "Oni później publicznie, na Facebooku nagrali się jak tę flagę palą. Do dzisiaj tych ludzi nie aresztowano" - powiedział.
"Ja nie wiem, czy oni mieli poglądy jak Konfederacja, czy Platforma, nie chcę zgadywać. Byli to jacyś bandyci, którzy z jakiejś obsesyjnej nienawiści, albo do Ukrainy, albo do Gazety Polskiej, dokonali zbrojnego napadu, który mógł się skończyć śmiercią naszych pracownic. Do dzisiaj nikt nie został zatrzymany, mimo, że oni pochwalili się tym na Facebooku. Jak na takie rzeczy się nie reaguje, to się nie dziwcie. To jest jednak poważny problem"
- stwierdził Sakiewicz. Dziennikarz podkreślił, że wtedy kto inny był szefem MSWiA, ale "trzeba do tego wracać".
"Ten aparat wtedy, działał jak działał, zapewne dawał też przyzwolenia na pewne tego typu działania. Pamiętamy jak wyglądały Marsze Niepodległościowe za rządów Platformy Obywatelskiej, PSL'u, jak wtedy kopano uczestników tych marszy"
- skomentował Mosiński. Jego zdaniem "winnych należy znaleźć i ukarać". Przyznał rację Sakiewiczowi, że "brak stanowczych reakcji rodzi zachętę do tego, żeby pójść krok dalej".