Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Adam Bodnar dba, aby „nasi sędziowie” mieli spokój

Minister sprawiedliwości Adam Bodnar bardzo się stara, aby sympatykom władzy ze środowiska sędziowskiego nie działa się krzywda. W końcu to o nich Rafał Trzaskowski mówił: „nasi sędziowie”. Dlatego od miesięcy paraliżowana jest praca rzeczników dyscyplinarnych, którzy próbowali rozliczać także polityków w togach. Teraz Bodnar nie zawahał się nawet złamać karierę trójce młodych ludzi, bo to pomoże mu w osiągnięciu celu.

Adam Bodnar
Adam Bodnar
screen - youtu.be/7h_fXIJHUNA

W poniedziałek na stronie resortu Adama Bodnara opublikowano bardzo lakoniczny komunikat. „Minister sprawiedliwości odwołał trójkę asystentów z delegacji do nieprawidłowo ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa” – czytamy. Nie poinformowano jednak, jakie to będzie miało skutki. A będą opłakane. 

Zemsta na rzecznikach

Od miesięcy trwa bezpardonowy atak obecnej władzy na rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych. Zarówno na instytucję, jak i sędziów pełniących tę funkcję: Piotra Schaba oraz dwóch zastępców, Przemysława Radzika i Michała Lasotę. Uznawanych przez część środowiska dosłownie za wrogów. 

Systematycznie ograniczany jest zakres ich kompetencji, konkretne sprawy są im odbierane i przekazywane tzw. rzecznikom ad hoc powoływanym przez Bodnara, nawet specjalnie dla tych trzech osób (!) w Dzienniku Ustaw opublikowano zarządzenia o odebraniu dodatków funkcyjnych.

Szczególnie skandaliczna sytuacja miała miejsce na początku lipca, gdy dwóch prokuratorów z Prokuratury Krajowej (czyli już po jej nielegalnym przejęciu przez koalicję 13 grudnia) w eskorcie policjantów wtargnęło do biura Krajowej Rady Sądownictwa. I rozpruto szafy pancerne w pomieszczeniach zajmowanych przez rzeczników, aby zabrać niektóre akta spraw dyscyplinarnych.

Mamy wielką presję tzw. środowisk sędziowskich reprezentowanych przez stowarzyszenia Iustitia i Themis, wielką presję na pilne rozstrzygnięcie problemu rzeczników dyscyplinarnych, a także Krajowej Rady Sądownictwa. Chodziło o pokaz siły, który miał walor polityczny. To rosnące zniecierpliwienie tych środowisk jest dostrzegalne, jest manifestowane publicznie. Myślę, że to była wiodąca przesłanka

– mówił wówczas „Codziennej” sędzia Piotr Schab.

Niestety, wydarzenia kolejnych miesięcy pokazały, że się nie mylił. Doszły bowiem śledztwa, dyscyplinarki, pozwy… 

Setki skarg na sędziów

Wbrew narracji lansowanej przez ekipę Bodnara i prorządowe media Biuro Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych cały czas funkcjonuje, a wręcz bardzo aktywnie działa (choć teraz właściwsze byłoby określenie – działało). Co zapewne bardzo się nie podobało części środowiska, które przejęło kontrolę nad Ministerstwem Sprawiedliwości, a stąd szykany ze strony władzy. 

Cel jest dość jednoznaczny, którego zresztą ani politycy koalicji 13 grudnia, ani ich sympatycy, nawet nie ukrywają – poprzez rozmaite decyzje sparaliżować pracę rzeczników dyscyplinarnych. Tych prawdziwych, a nie powoływanych i działających ad hoc. W konsekwencji – gwarancja bezkarności sędziów. Co jednak dziwi, bo przecież nie chodzi jedynie o upolitycznionych aktywistów; skorzystają na tym również sprawcy skandalicznych incydentów: kierowania samochodem po pijanemu, awantur domowych i przemocy, mobbingu lub molestowania, złodziejstwa… Wszelkich zdarzeń, które – jak to się formalnie nazywa – „uchybiają godności urzędu”.

Pomimo systemowego utrudniania pracy rzeczników oni cały czas prowadzą, a co najważniejsze – także wszczynają nowe postępowania wyjaśniające i dyscyplinarne. Albowiem obywatele oburzeni niektórymi zachowaniami sędziów regularnie piszą skargi. Te kierowane są właśnie do RDSSP. Wiele skarg dotyczy zachowania na sali rozpraw, traktowania stron, przewlekłości itp., itd. A nikogo nie trzeba przekonywać, że takie sytuacje są niemalże codziennością w polskim wymiarze sprawiedliwości. 

Miesięcznie są setki skarg. Gdy jest wszczynane postępowanie, trzeba ściągnąć akta, zbadać problem, podjąć czynności wyjaśniające, odpowiedzieć na skargę albo wysłać ją do właściwej instytucji

– relacjonuje sędzia Radzik. – Mnóstwo pracy! Analizą tych materiałów, przygotowaniem odpowiedzi zajmowali się przede wszystkim właśnie asystenci.

Niszczą kariery

Okazuje się, że „obrońcy praworządności” w ramach odwetu są gotowi zniszczyć każdą przeszkodę w realizacji mściwego planu. Nawet jeśli chodzi o ludzkie kariery. Tym razem ofiarami padli asystenci sędziów, których jedynym błędem była praca w biurze rzeczników dyscyplinarnych znienawidzonych przez część środowiska. 

Cała trójka była delegowana do pracy w biurze RDSSP. Ich asystenci pochodzą więc z warszawskiego sądu apelacyjnego oraz z Olsztyna i Konina. W Warszawie pracowali od kilku lat, tutaj poukładali sobie życie, zarówno prywatne, jak i zawodowe. Teraz mają wrócić do macierzystych sądów. – Z dnia na dzień zostali właściwie z niczym – podkreśla sędzia Radzik.

To jednak nie wszystko. Wprawdzie asystenci otrzymali trzymiesięczny okres wypowiedzenia, ale w Ministerstwie Sprawiedliwości zdecydowano – jak ustaliliśmy, konkretnie wiceminister Dariusz Mazur – o zwolnieniu ich z obowiązku świadczenia pracy. Chociaż oni mu nie podlegają, bo są pracownikami Krajowej Rady Sądownictwa.
– Strasznie marne, podłe działanie, tak państwo prawa nie działa – podkreśla zastępca RDSSP. – Tuż przed świętami, będą musieli zacząć nowe życie. 

Taśma z umorzeniami

Minister Adam Bodnar wprawdzie powołał kilku rzeczników dyscyplinarnych ad hoc, ale ich aktywność jak na razie sprowadza się przede wszystkim do umarzania spraw sędziów pochodzących z kręgu stowarzyszeń, które protestowały przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości. Lista jest już bardzo długa. Niejako przy okazji dochodzi do kuriozalnych sytuacji. 

Jakiś czas temu sędzia Radzik wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec znanego sędziego z Wrocławia. Z notatki służbowej policjanta interweniującego na wezwanie do domowej awantury wynikało, że był on pod wyraźnym wpływem alkoholu, a podczas przewożenia radiowozem na komisariat obrażał mundurowego. Obrońcą sędziego w postępowaniu przed Sądem Najwyższym (obecnie zawieszone) jest… jeden z rzeczników dyscyplinarnych ad hoc ministra Bodnara.

I jeszcze przykład jednego z postępowań dyscyplinarnych, w którym niedawno sędzia sądu apelacyjnego usłyszała zarzut, że w ponad setce postępowań nie sporządzała pisemnych uzasadnień albo robiła to z przekroczeniem ustawowego terminu bez usprawiedliwienia. 
„Najdłuższy termin pozostawania w zwłoce w sporządzeniu uzasadnienia wynosił 637 dni” – czytamy na stronnie RDSSP.

Tacy sędziowie też będą bezkarni dzięki demolce przeprowadzanej przez Bodnara?
 

 



Źródło: niezalezna.pl

Grzegorz Broński