Dziś i jutro w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbywa się referendum w sprawie poparcia dla nowego dyrektora placówki Cezarego Morawskiego.
Lider związkowców z „Solidarności” Teatru Polskiego zapewnia, że nie chcą zaogniać i tak napiętej sytuacji w teatrze.- Jak na razie w sprawie teatru wypowiadała się tylko jakaś określona grupa aktorów, po zakończeniu referendum będziemy mogli nareszcie wypowiedzieć się w imieniu całej załogi - mówi w rozmowie z nami aktorka tamtejszego teatru Monika Bolly. - Wielokrotnie próbowaliśmy się spotkać z aktorami, którzy protestują przeciwko nowemu dyrektorowi, za każdym razem jednak, w ostatniej chwili odwoływali spotkanie. tak wygląda ich "demokracja" - dodaje.
W rozmowie z nami podkreśla, że nie może nic mówić o wyniku referendum, jednak już pierwszego dnia wzięła w nim udział dostateczna ilość pracowników i osiągnięto wymagane kworum.- Nie chcemy zaogniać sytuacji, nie chcemy też posługiwać się tak agresywnymi metodami jak protestujący, ale nie mieliśmy wyjścia - podkreśla lider związkowców z „Solidarności” Teatru Polskiego, aktor Stanisław Melski.
- Obrażanie, wyzwiska na blogach wobec tych aktorów, którzy myślą inaczej niż oni, łamanie prawa, zrywanie spektakli , to są ich metody - mówi w rozmowie z nami Monika Bolly - To jeden wielki obłęd, wolność to dla nich jedynie zbroja, w której chcą tak naprawdę zdemolować ten teatr - podkreśla.
Nowe światło na całą sprawę rzuca również Stanisław Melski.
- Oni nie występują, tak jak deklarują, w obronie teatru, tylko w obronie swoich przywilejów - twierdzi Stanisław Melski - Wszyscy aktorzy uczestniczący w proteście byli beneficjentami pewnego układu, dzięki któremu mogli często grać - podkreśla Melski.