Alkotubkowa putinada – wszystkie wojny szeryfa Donalda » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Gigantyczny problem przez niedbalstwo PO-PSL. Przetargi z unijnej kasy zagrożone

Ministerstwo Rozwoju wystosowało do samorządów prośbę, aby na razie nie ogłaszały przetargów finansowanych z pieniędzy unijnych.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Ministerstwo Rozwoju wystosowało do samorządów prośbę, aby na razie nie ogłaszały przetargów finansowanych z pieniędzy unijnych. Polska miała bowiem dwa lata na zmianę w ustawie o zamówieniach publicznych. Termin minął 18 kwietnia 2016 roku. – Nasi poprzednicy zajmowali się wszystkim tylko nie tym, co było ważne i potrzebne – stwierdził wiceminister infrastruktury, Jerzy Szmit.

Dyrektywa UE z dnia 26 lutego 2014 roku zmieniła sposób przeprowadzania przetargów. Unia dała krajom członkowskim dwa lata na przystosowanie do nowych przepisów. Co przez ten czas robił rząd PO-PSL?

Nasi poprzednicy zajmowali się wszystkim tylko nie tym, co było ważne i potrzebne. Przez to mamy teraz taki bałagan, jaki mamy. Rządy PO–PSL miały dwa lata na przystosowanie prawa i tego nie zrobiły

– powiedział TVP Info Jerzy Szmit.

CZYTAJ WIĘCEJ: Przez polityków PO-PSL mogliśmy stracić unijne dotacje. Rząd uratuje 40 miliardów złotych

W związku z tym, MR wysłało do samorządów pismo. Prosi wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, czy marszałków województwa, by rozpisane przetargi rozstrzygały dopiero po wejściu nowej ustawy o zamówieniach publicznych. W przeciwnym razie samorządy mogą mieć problem z rozliczeniem otrzymanych dotacji.
 
Polityk Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski skupia się na obecnym rządzie i twierdzi, że PiS miał czas na przygotowanie tej ustawy. To, że PO-PSL miało na to dokładnie rok i dziewięć miesięcy zdaje się być nieważne.

Projekt zmiany ustawy o zamówieniach publicznych został przygotowany w odpowiednim czasie. Rząd PiS miał sześć miesięcy, by go uchwalić w Sejmie. Inne ustawy potrafili przepchnąć w trzy dni, a tutaj sobie nie poradzili

– uważa Olszewski.

Wprawdzie w lutym 2014 roku PO przygotowało nowelę ustawy o zamówieniach publicznych. Jednak nie obejmowała ona dyrektywy UE. Od tamtego momentu – luty 2014 r. – Urząd Zamówień Publicznych miał pracować nad zmianą prawa, by odpowiadała przepisom unijnym.

Urząd Zamówień Publicznych miał pracować nad jedną z najważniejszych z ustaw, lecz był sparaliżowany przez… rząd PO-PSL. Nieprawdopodobne, lecz jak inaczej wyjaśnić to co tam się działo?

W grudniu 2013 roku premier Donald Tusk odwołał prezesa UZP Jacka Sadowego. Ogłoszono konkurs i jego następcą miała być Małgorzata Stręciwik. W międzyczasie Tusk przeniósł się do Brukseli, na czele polskiego rządu stanęła Ewa Kopacz. Nie wiadomo z jakiego powodu, lecz Kopacz nie wręczyła nominacji Stręciwik. Urzędem kierowała jego wiceprezes Izabela Jakubowska, która zrezygnowała we wrześniu 2015 roku. Od tego czasu UZP kieruje Dariusz Piast, wcześniej wiceprezes tej komórki.

Urząd był sparaliżowany. Bez ścisłego kierownictwa nie mógł pracować nad zmianą ustawy o zamówieniach publicznych

– ocenił Szmit.

Projekt o zamówieniach publicznych trafił na posiedzenie Rady Ministrów dwa dni po wyborach parlamentarnych – 27 października 2015 roku. Na dopracowanie, rozległe konsultacje społeczne i przyjęcie ustawy było więc niecałe cztery miesiące.

Ten termin był nierealny. Poprzednicy mieli dwa lata i nic nie zrobili z tym tematem

– uważa Jerzy Szmit.
 
Sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Unijne przetargi, które już zostały ogłoszone mogą być zakwestionowane przez Komisję Europejską. Wiele samorządów otrzymało już dotacje, z których musi się rozliczyć w czasie nieprzekraczającym 24 miesięcy. Trzeba ogłosić przetarg, wskazać najlepszą ofertę oraz inwestycję zrealizować.

 



Źródło: tvp.info

 

mg