Ofiary demokracji warczącej przemówiły. Tortury, przemoc i bezprawie » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

​Tomasz Sakiewicz na 6. rocznicę tragedii smoleńskiej: Nie złamali nas

Pewnie nie ma wśród nas takiej osoby, której wydarzenia 10 kwietnia 2010 r. nie dotknęłyby osobiście.

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Pewnie nie ma wśród nas takiej osoby, której wydarzenia 10 kwietnia 2010 r. nie dotknęłyby osobiście. W sobotni ranek sześć lat temu dowiedzieliśmy się, że ludzie, których szanowaliśmy i poważaliśmy jako przywódców państwa, wielkie autorytety czy nierzadko naszych krewnych albo przyjaciół, zakończyli nagle życie. Nieludzka ziemia upomniała się znowu o polską daninę krwi. Rząd i większość elit politycznych postanowili jak najszybciej dokonać pochówku poległych, a śledztwo w sprawie tragedii oddano Rosjanom. Polskie ustalenia były głównie emanacją tego, co przekazali nam ludzie jednego z najbardziej krwawych reżimów naszych czasów, Władimira Putina.

Już od pierwszych godzin po tragedii odpowiedzialnością za nią próbowano obarczyć pilotów, towarzyszącego im dowódcę lotnictwa i głowę państwa. Winę ustalono, zanim pojawiły się jakiekolwiek fakty. Polskie władze z niezwykłą gorliwością przyjmowały kłamstwa Rosjan i rozpoczęły wojnę z każdym, kto ośmielił się weryfikować podawane oficjalnie ustalenia. Niepokornych dziennikarzy wyrzucano z pracy, próbowano niszczyć kariery zbyt dociekliwych naukowców, poddawano ostracyzmowi tych polityków, którzy nie zgadzali się z rządowymi raportami. Trzeba było mieć naprawdę wiele hartu ducha, by przeciwstawić się tej machinie kłamstwa.

Walce o prawdę musiała towarzyszyć walka o pamięć o poległych. Nie tylko odmawiano im pomników, ale nawet Krzyż, upamiętniający wspólną modlitwę za poległych, stał się przedmiotem szyderstw i znieważania. Rząd i wspierające go media napuszczały na modlących się znarkotyzowaną tłuszczę, która posuwała się do najbardziej ohydnych ataków na symbole naszej wiary.

Pamięć o Smoleńsku miała stać się czymś niewłaściwym, wyjętym ze społecznej akceptacji, a czasem czymś przynoszącym realne szkody w życiu zawodowym i publicznym.

Po sześciu latach możemy powiedzieć, że kłamstwo przegrało. Polacy nie wierzą w ustalenia Rosjan i wspierających ich sześć lat temu władz. Putin, którego prezentowano w polskich mediach jako naszego dobrodzieja, dla niemal całego cywilizowanego świata stał się agresorem, mordercą i zagrożeniem dla światowego pokoju. Politycy odpowiedzialni za tuszowanie śledztwa gubią się w kłamstwach.

Wygrali dzisiaj ci, którzy przez sześć lat nie dali się zastraszyć ani złamać. Tysiące ludzi organizowały się, by walczyć o prawdę. To im dzisiaj historia przyznaje rację. Jest wśród nich wielu obecnie rządzących, są dziennikarze, kluby „Gazety Polskiej”, Solidarni 2010, ale jest też wielu ludzi zupełnie anonimowych.

Ten sukces jest bardzo gorzki. Straciliśmy prawdziwą elitę narodu, a odpowiedzialni za to nie zostali ukarani. Jesteśmy dzisiaj w miejscu, w którym mamy siłę i szansę głośno wesprzeć walkę o prawdę. Tej zbiorowej pamięci i woli wymazać się już nie da. Pokażmy to razem 10 kwietnia.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

Tomasz Sakiewicz