Komisja Europejska pod kierownictwem byłego premiera Luksemburga, Jean-Claude Junckera podjęła decyzję o wejściu na drogę tzw. procedury nadzoru. Eksperci są zgodni, że od obecnego etapu, czyli "zbierania informacji" do końcowego, czyli odebrania prawa głosu w Radzie UE - daleko. Pojawiają się jednak poważne wątpliwości co do kwestii formalno-prawnych dotyczących samej decyzji KE. Jak wynika z opinii prawnej samej Rady UE traktaty unijne "nie zapewniają żadnej podstawy prawnej, która uprawniałaby instytucje do stworzenia nowego mechanizmu nadzoru".
13 stycznia br. Komisja Europejska zdecydowała się na rozpoczęcie tak zwanej "procedury obrony państwa prawa" w związku z sytuacją w Polsce.
Mimo, że tylko w 2014 r. koalicja PO-PSL nie zrealizowała aż 15 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego - komisarzom fakt nie respektowania orzeczeń TK nie spodobał się dopiero kilka dni temu. Pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans poinformował na konferencji prasowej, że KE zamierza zebrać informacje o tym co się dzieje w naszym kraju, wskazując, że
"według danych KE "wiążące orzeczenia TK nie są respektowane".
Procedura przyjęta w 2014 roku składa się z trzech etapów: oceny, zaleceń i monitorowania. Jeśli kontrolowany kraj nie wywiązuje się z zobowiązań - według artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej, wprowadzonego przez traktat amsterdamski - może zostać pozbawiony prawa głosu w Radzie.
Decyzja KE już teraz wzbudza kontrowersje, w związku z wątpliwościami prawnymi dotyczącymi zastosowania samej procedury. Opinia prawna Rady Unii Europejskiej nie pozostawia na niej suchej nitki.
"Traktaty nie zapewniają żadnej podstawy prawnej, która uprawniałaby instytucje do stworzenia nowego mechanizmu nadzoru nad poszanowaniem praworządności przez państwa członkowskie, dodatkowo do zapisów w art. 7 TUE, ani też do zmiany, modyfikacji czy uzupełnienia procedury określonej w tym artykule. Gdyby Rada miała podjąć działanie w ten sposób, istniałoby ryzyko, że uznano by to za nadużycie przez nią uprawnień, gdyż podjęła decyzję, nie mając podstawy prawnej" - czytamy w dokumencie z maja 2014 r.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira
Wczytuję ocenę...