Przed Smoleńskiem część obozu niepodległościowego uważała Janusza Korwina-Mikke za nieszkodliwego ekscentryka, do tego mającego sympatycznych zwolenników. Obrzydliwa postawa Korwina po śmierci polskiej elity – słowa o chorym paranoiku Macierewiczu i atakowanie Tuska za nadmiernie… antyrosyjską postawę – uczyniły z Korwina człowieka, któremu nie podaje się ręki.
Dziś Korwin-Mikke odbiera nagrodę właśnie za tę posmoleńską postawę:
przed wyborami pełno go w mediach, a według sondażowni jego ugrupowanie ma szansę na sukces. Rzecz jasna, z punktu widzenia PO i establishmentu takie sondaże są bardzo przydatne.
Czy Korwin uratuje III RP?
Korwina popierała często część najmłodszych wyborców prawicy. Nie zawsze jednak na niego głosowali, bo nie chcieli zmarnować głosu. Znaczna ich część oddawała więc głos na obóz niepodległościowy. Dziś w lansowaniu Korwina chodzi o ratowanie PO od porażki – establishment liczy, iż urwie on kilka punktów procentowych PiS.
Do tego Korwin w Parlamencie Europejskim
byłby spełnieniem marzeń rosyjskiej ambasady w Warszawie. Jego wypowiedzi na tym forum potwierdzałyby wszystkie negatywne stereotypy o polskiej prawicy, jakie telewizja Russia Today i rosyjska agentura starają się zaszczepić zachodniej opinii publicznej. W jednym celu: by ułatwić osuwanie się Polski w moskiewskie bagno, co zapoczątkował Smoleńsk.
Wbrew własnym deklaracjom Korwin-Mikke nie jest też żadnym realnym przeciwnikiem III RP. Odwrotnie –
jest zjawiskiem równie typowym dla posowieckiego obszaru, którego odmianą jest III RP, jak np. Władimir Żyrinowski. W historii III RP skutkiem zagospodarowywania przez niego części antysystemowego elektoratu i – co zdecydowanie bardziej istotne – energii młodych, ideowych osób, było zawsze to, że całe ich zaangażowanie szło na marne.
Sowieckie psychuszki dobre dla mówiących o zamachu w Smoleńsku
„Proszę spojrzeć w oczy Antoniego Macierewicza. To są oczy paranoika” – napisał Janusz Korwin-Mikke w 2012 r.
„Trzeba być chorym na umyśle, żeby robić taką histerię z tego powodu”, „Że to Rosjanie, to w ogóle jest absurdalne. Gdyby to robili Rosjanie, to przecież nie robiliby na swojej ziemi” – mówił z kolei o Smoleńsku w czasie jednego ze spotkań.
To, co mogło dziwić w wypowiedziach Korwina o Smoleńsku, to całkowity brak oryginalności. Zero typowego dla niego ekscentryzmu, polotu, inteligentnego posługiwania się paradoksami, wywracania kota ogonem.
Rzekomy „niezależny umysł” powtarzał opinie tysiące razy już wypowiadane przez największych lizusów establishmentu. Jakby czytał z tej samej podsuniętej mu kartki.
Czy może być coś bardziej nudnego niż powtórzenie zaszczepianej w mediach III RP od ponad 20 lat wrzutki, że Macierewicz ma paranoję?
„Mamy do czynienia z jawnym przypadkiem paranoi – ściślej: urojeń paranoidalnych – a paranoja ma to do siebie, że jest zaraźliwa. W tej chwili jest nią zarażone całe praktycznie PiS – i ze ćwierć Polaków” – trajkotał Korwin niczym praktykant z „Gazety Wyborczej”, chcący podlizać się szefom.
I gdzie indziej:
„Zacznijmy – przykro mi to mówić, bo to mój szkolny kolega – traktować Antoniego Macierewicza w sposób właściwy. Czyli nie spierając się z Nim, bo to nie ma sensu. Paranoik tylko utwierdza się wtedy w swoich urojeniach”.
Polemiki w sprawie Smoleńska to dla Korwina świetna okazja do żartów.
„Ten balon kłamstwa smoleńskiego można tylko przekłuwać szpilką satyry. W poważne dyskusje z szaleńcami wdawać się, jak już zapowiedziałem, nie będę. Czasem tylko zastanawiam się, czy sowieckie psychuszki nie były dobrym wynalazkiem” – stwierdzał.
Tego typu wypowiedzi, niemal jednobrzmiące ze słowami Millera czy Palikota oraz wymową okładek pisma Tomasza Lisa czy pytań Moniki Olejnik, były z punktu widzenia rosyjskiej ambasady może nawet bardziej przydatne od wcześniej wymienionych. Oto prawicowy wyborca miał się dowiedzieć: nawet na prawicy mówią, że z tym Macierewiczem jest coś nie tak.
Ukraina: goebbelsowska propaganda NATO
Równie antypolskie stanowisko zajął Korwin w czasie wydarzeń na Ukrainie. Gdy Władimir Putin stwierdził, że na Majdanie działali „terroryści szkoleni w Polsce i na Litwie”, lider Kongresu Nowej Prawicy pospieszył mu z odsieczą. Potwierdził w Superstacji, że na Majdanie byli „terroryści szkoleni w Polsce”. I że wie, który polski polityk ich szkolił.
Stwierdził też, że to nie Putin wywołał konflikt, lecz obywatele Krymu sami zdecydowali o swojej przyszłości.
– Putin? A co on zrobił? Pan Putin obalił legalne władze Ukrainy? To pan Putin wprowadził bojówkarzy na Majdan? To pan Putin kazał strzelać do ludzi? – pytał. I dalej:
„Krym jest autonomiczną republiką, jej władze poprosiły go o pomoc. (...) Parlament republiki Krymu jednomyślnie poprosił Rosję o opiekę. Natomiast przypominam, że legalnym prezydentem Ukrainy jest pan Wiktor Janukowycz. Nikt go nie zdjął z urzędu. Tak samo jak się uważało, że pan Kaczorowski jest legalnym prezydentem Polski, tak samo legalnym prezydentem Ukrainy jest pan Janukowycz”.
W kolejnym ogłoszonym przez siebie stanowisku Korwin zdemaskował zamiary Zachodu co do interwencji na Ukrainie:
„Państwa NATO niemal jawnie się do niej szykują, przede wszystkim nasilając iście goebbelsowską propagandę, wprowadzając amerykańskie okręty na Morze Czarne i samoloty w rejon nadbałtycki”.
I wygłosił apel idealnie wpasowujący się w cele Moskwy:
„Kongres Nowej Prawicy wzywa władze III RP, by nie mieszały się w ten konflikt. Żadne z państw NATO nie zostało przez nikogo zaatakowane, nie mamy więc żadnych zobowiązań traktatowych – i nie mamy interesu, by wtrącać się w wewnętrzne sprawy naszego sąsiada. To nie nasza wojna. Kongres Nowej Prawicy domaga się więc ogłoszenia w tej sprawie désintéressement i prowadzenia polityki ścisłej neutralności”.
Urban o Korwinie: dawać go na ekran, ile tylko wlezie
Za przydatnego dla własnych celów uznał Korwina także
Jerzy Urban. Jak się chwalił, to on spopularyzował przyszłego lidera Kongresu Nowej Prawicy w telewizji.
W książce „Alfabet Urbana” z 1990 r. pisał o tym:
„Łączy nas stara znajomość i niechęć do »Solidarności«. (…) Przychodził w latach 70. do »Polityki«, gdzie przynosił felietony na różne tematy (…) limitowałem publikacje Korwin-Mikkego, ale również i z powodów politycznych. Chodziło o to, że on przecież był opozycją, więc co innego występ gościnny w »Polityce«, a co innego, kiedy utrwali się jako stały autor pisma. (…) Zadzwoniłem do MSW i poprosiłem ich o opinię na temat roli Korwin-Mikkego. (…) Odpowiednia komórka MSW odparła, że możemy spokojnie go drukować. Pisze różne manifesty, ale rozkleja je tylko na swojej klatce schodowej, a resort nie jest drobiazgowy ani małostkowy”.
Rzecznik junty stanu wojennego pisał, że wypromował obecnego lidera Kongresu Nowej Prawicy w czasie, gdy w 1989 r. był szefem Radiokomitetu. Korwin promowaniu zaprzeczał, jednak jego obecność z tym czasie w TVP była faktem. Urban wyjaśniał:
„Kiedy zostałem szefem telewizji, Korwin-Mikke skarżył mi się, że go nie pokazują na ekranie. Poleciłem dawać go na ekran, ile tylko wlezie, bo to polityk prawdziwie niezależny. Ile razy zmieścił się w programie, tego nie wiem, mniej w każdym razie, niż on by chciał, a więcej, niż pragnęłaby tego »Solidarność«, która podobnie jak PZPR nie znosi ludzi nie zapisanych u siebie”.
Całość artykułu w tygodniku "Gazeta Polska"
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Piotr Lisiewicz