Berkutowiec puszcza nas po chwili wolno. Na odchodnym rzuca do nas - „Tu Ukrainy już nie będzie!”. I faktycznie. Na wieży strażniczej ukraińskiej jednostki widać powiewającą flagę. Poddali się bez walki. Ale komu właściwie to przeszkadza? - relacjonuje z Krymu Dawid Wildstein, dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie".
Wejście do ukraińskiej wojskowej bazy w Eupatorii zablokowane przez wojskową ciężarówkę. Ponad tuzin zamaskowanych mężczyzn, ubranych w zielone uniformy, z ostrą bronią, głównie kałasznikowy. Wraz ze mną jest jeszcze dwóch dziennikarzy. Wojciech Jankowski i Feri Karpacki. Usiłujemy się od zamaskowanych chłopców czegoś dowiedzieć. Nie chcą odpowiadać na pytania. Robią się coraz bardziej agresywni. Gdy usiłujemy zrobić kilka zdjęć, robi się nieciekawie. Z boku pojawia się kilka młodzieńców ubranych po cywilnemu. To tzw. tituszki. Oni są najgroźniejsi. Działają teoretycznie bez odgórnych rozkazów i właściwie wszystko im wolno. Oni katują najbardziej. A czasem więcej.
Wycofujemy się do taksówki i usiłujemy odjechać. Za późno. Zatrzymują samochód. Czeka nas przesłuchanie. Prowadzi je berkutowiec, z dumą noszący odznaczenie tej skompromitowanej formacji, odpowiedzialnej za dziesiątki mordów. Po rutynowych pytaniach, sam zaczyna nam opowiadać o sobie, a nawet tłumaczyć zachowanie swoich ludzi.
„Są zdenerwowani, bo wy media, wciąż o nich kłamiecie. Wy mi nie przeszkadzacie, bo nie jesteście Ukraińcami”. Pytany o, wydawałoby się, swoich rodaków, odpowiada, cedząc słowa -
„nie chcę tu Ukraińców. Strzelali do mojego syna i jego kumpli na Majdanie”.
Berkutowiec puszcza nas po chwili wolno. Na odchodnym rzuca do nas -
„Tu Ukrainy już nie będzie!”. I faktycznie. Na wieży strażniczej ukraińskiej jednostki widać powiewającą flagę. Poddali się bez walki. Ale komu właściwie to przeszkadza?
Większość spotykanych przeze ludzi nie jest negatywnie nastawiona do faktu rosyjskiej interwencji. Wręcz odwrotnie. Jak mówi wyluzowany taksówkarz
- „Tak tu będzie Rosja. I co z tego? Tu już jest Rosja i była Rosja”.
Dziś porwano przy granicy z Krymem dwóch działaczy AutoMajdanu, oraz jednego aktywistę proMajdanowego z Simferopola. W związku z coraz bardziej napiętą sytuacją, koleje ukraińskie przestały sprzedawać bilety na Krym.
Faktycznie, czuć Rosję.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein