Kursujący w weekend pociąg relacji Kijów–Sewastopol jest zazwyczaj zapchany po brzegi, niezależnie od pory roku. Jednak nie w te dni. Gdy wysiadam na końcowej stacji, poza mną w wagonie są może jeszcze cztery osoby.
Na miejscu sotnia Kozaków z Kubania (prorosyjska bojówka) kontroluje każdego wysiadającego. Kilku uzbrojonych w pałki potężnych mężczyzn w czarno-czerwonych militarnych uniformach przechadza się po peronach. Przeszukują bagaże, dopytują o cel wizyty. Dziwią się, gdy oświadczam, że jestem turystą, ale w końcu puszczają.
Cały Sewastopol, miasto, w którym znajduje się baza wojsk rosyjskich, jest wymalowany prorosyjskimi hasłami. Ze ścian krzyczą napisy: „Krym rosyjski” i „Sława Rosji!”. Wszędzie rosyjskie flagi. Na autobusach, budynkach administracji, domach. Ulice wydają się puste. Grupy prorosyjskich bojówkarzy, z różnymi emblematami, przechadzają się po ulicach. Są uzbrojeni.