Na Krymie coraz bardziej czuć wojnę. Rosjanie zdobywają kolejne ukraińskie bazy. W odpowiedzi Ukraińcy przegrupowują swoje siły. Prorosyjskie uzbrojone bojówki, pobicia, blokady dróg i patrole zamaskowanych żołnierzy z ostrą amunicją – tak zaczyna wyglądać rzeczywistość tego rejonu Ukrainy. Co gorsza, na konflikty polityczne nakładają się też na Krymie podziały etniczne i zaszłości historyczne. Jak w byłej Jugosławii – relacjonuje w korespondencji z Sewastopola dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie” Dawid Wildstein.
Kursujący w weekend pociąg relacji Kijów–Sewastopol jest zazwyczaj zapchany po brzegi, niezależnie od pory roku. Jednak nie w te dni. Gdy wysiadam na końcowej stacji, poza mną w wagonie są może jeszcze cztery osoby.
Na miejscu sotnia Kozaków z Kubania (prorosyjska bojówka) kontroluje każdego wysiadającego. Kilku uzbrojonych w pałki potężnych mężczyzn w czarno-czerwonych militarnych uniformach przechadza się po peronach. Przeszukują bagaże, dopytują o cel wizyty.
Dziwią się, gdy oświadczam, że jestem turystą, ale w końcu puszczają.
Cały Sewastopol, miasto, w którym znajduje się baza wojsk rosyjskich, jest wymalowany prorosyjskimi hasłami. Ze ścian krzyczą napisy: „Krym rosyjski” i „Sława Rosji!”.
Wszędzie rosyjskie flagi. Na autobusach, budynkach administracji, domach. Ulice wydają się puste. Grupy prorosyjskich bojówkarzy, z różnymi emblematami, przechadzają się po ulicach. Są uzbrojeni.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein