Większość prywatnych szpitali w Polsce ma podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Bez tych kontraktów nie mogłyby się utrzymać. – To napełnianie kieszeni prywatnych podmiotów pieniędzmi podatników – komentuje w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos (PiS).
W ubiegłym roku zaledwie 15 proc. prywatnych szpitali nie miało podpisanego kontraktu z NFZ - czytamy w "Gazecie Polskiej Codziennie". Placówki te utrzymywały się jedynie z realizacji usług medycznych, za które płacili pacjenci. Powód jest prosty
. „Na opłacanie świadczeń szpitalnych z własnej kieszeni stać niewielu pacjentów, stąd podpisywanie kontraktu z NFZ jest dla placówki niepublicznej gwarantem pewnego pułapu przychodów i pewnej liczby pacjentów” – ocenia specjalistyczny portal branży medycznej Rynekzdrowia.pl, prezentując fragmenty raportu firmy badawczej PMR pt. „Rynek szpitali niepublicznych w Polsce w 2014”.
Wyniki badań rynku usług medycznych są jednoznaczne.
Średnio 85 proc. przychodów szpitali niepublicznych zapewniają im umowy podpisane z Narodowym Funduszem Zdrowia. Szczegółowa analiza pokazuje jednak, że w wypadku ponad połowy wszystkich placówek prywatnych przychody płynące z kasy NFZ sięgają nawet 92 proc.
– Raport pokazuje, że prywatyzacja nie jest cudownym sposobem na reformę służby zdrowia. To napełnianie kieszeni prywatnych podmiotów pieniędzmi podatników – ocenia w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" poseł Tomasz Latos.
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS) zwraca uwagę, że
prywatne szpitale i zakłady opieki zdrowotnej za wszelką cenę starają się o umowę z NFZ. Wystarczy im niewielki kontrakt, nawet na drobne usługi medyczne
. – Tabliczka z logo Funduszu uwiarygodnia szpital i ułatwia nabór pacjentów – mówi.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński