Wszystko wskazuje na to, że Majdan zwyciężył. Że jego rewolucja, rozpoczęta na ulicy, tam też się zakończyła – jego wygraną. Demonstrujący zajęli wszystkie najważniejsze urzędy, a nawet robią sobie pikniki w byłej rezydencji Janukowycza.
Droga do zwycięstwa nie była jednak łatwa. Jej kolejne etapy wyznaczane były przez porwania, brutalne pobicia, terror, w końcu – rzeź. I wraz z tymi wydarzeniami, Majdan zmieniał się. Widzieliśmy roztańczony, pokojowy protest protest. Widzieliśmy Majdan zmilitaryzowany, pewny siebie, gotowy do walki. Widzieliśmy Majdan pokonany, zakrwawiony i przeświadczony o klęsce. Teraz zaś widzimy go, jak zwycięża. Jednak ta wygrana to nie zasługa tańca ani śpiewów. To nie zasługa zakulisowych debat w kuluarach parlamentu. W końcu – nie jest to zasługa pałek, wiatrówek i koktajli mołotowa samoobrony. Majdan w swoim zwycięstwie ujawnił też to, co od początku było jego prawdziwą siłą, która pchała go do walki i pozwalała mu trwać. Zdeterminowani cywile. Kobiety i mężczyźni, starsi czy młodsi, studenci, robotnicy, biznesmeni, profesorowie czy bezrobotni, wolontariusze, sanitariuszki. Oni nie walczyli. Ale mieli odwagę nieść pomoc albo wytrwać na placu, protestować w milczeniu, z determinacją – nawet wtedy, gdy wiedzieli już, że w każdej chwili może dosięgnąć ich kula snajpera. To dzięki nim w sobotę nad Majdanem wybuchały sztuczne ognie. Po raz pierwszy wystrzelone nie jako broń...
A jeszcze dwa dni temu, prawie nikt nie wierzył w zwycięstwo.
20.02.2014
Ranek
Krótki, nieprzyjemny świst. I już. Ludzie niedaleko nas osuwają się na ziemię. Nie ruszają się. Snajperzy nie celują w pierwszą linię frontu. Strzelają żeby terroryzować. W drugą, trzecią linie, w służby pomocnicze.
Jakaś ratowniczka usiłuje ratować rannego. To chyba jej znajomy. Płacze i nie chce się dać odciągnąć. W końcu reszta sanitariuszy siłą ją odpycha. Patrzy na swojego znajomego przez chwilę a potem pomaga rzucić jego zwłoki w kąt. Noszy jest za mało, a pracy dużo.
W hotelu Ukraina szpital. Co chwila ktoś przy nas umiera.
Na Instytuckiej wciąż leżą ludzie. Ratownicy nie są w stanie do nich dojść bo są ostrzeliwani.
Ludzie wciąż padają. Ofiar jest bardzo wiele. Stoimy na rogu barykad Instytuckiej. Medyk krzyczy, że strzelają też z karabinów. Wnoszą człowieka z porwaną szyją.
Uciekamy. Przed nami potężny, spalony budynek prospiłek, który wciąż dymi. Mijamy babcię z drewnianą pałką. Zapłakanymi oczami patrzy tępo przed siebie.
Niewiele zapowiadało ten koszmar. Nagle, podczas pozycyjnych walk, Berkut zaczął się wycofywać. Bojownicy ruszyli za nim. Jeden z nas był przy instytuckiej, drugi bardziej na prawo. W pewnym momencie wybucha skład koktajli mołotowa. A potem się zaczęło. Strzały wszędzie. Zaplanowana rzeź.
Wieczór
Idziemy do sztabu samoobrony Majdanu. Mijamy grupkę bojowników, wśród namiotów sotni montujących groteskową katapultę. Jej ramię, mające w domyśle wyrzucać mordercze pociski, zakończone jest niewielkim garnkiem. Pytamy się ich, czy ma to być broń na snajperów. Śmieją się ponuro. Jeden z nich, Walery, którego twarz jest zakryta grubą warstwą sadzy, pełniąc rolę naturalnej kominiarki, zamienia z nami parę słów. „Nie, wiemy, że z snajperami nie mamy szans. Ale może choć trochę spowolni to pochód Berkutu”. Pytamy się, czy to rozkaz dowództwa? „Dowództwo? Teraz jesteśmy freelancerami” - odpowiada Walery.
Jesteśmy w sztabie samoobrony Majdanu. Zajmuje on teraz modną kawiarnię, znajdującą się na bulwarze Hreszczatyk. Wnętrze to kiepska stylizacja na na Europę Zachodnią. Wśród wymyślnych metalowych blatów i czerwonych foteli śpią bojownicy, przechadzają się wciąż zamaskowani rewolucjoniści, a dowódcy sotni debatują.
Pijcie, to dobry, gruziński koniak – mówi Wołodymyr, jeden z ważniejszych przywódców Samoobrony Majdanu – Gruzja wcześniej wstąpi, cholera, do UE niż my”. „Ile zostało z naszej sotni? Było nas 76. Teraz sprawnych ludzi pod komendą mam siedmiu.”.
Kieliszki się wznoszą. Toast za ludzi Wołodymyra, którzy zginęli.
„Tylko alkohol i papierosy mnie teraz trzymają”. „Nie mamy szans. Będę dzwonił do mojego przyjaciela, generała. Modlę się żeby nas wysłuchał, żeby nie zaatakował. Tylko taką mamy szansę”.
Wołodymyr przyprowadza do nas więźnia, dowódcę Wojsk Wewnętrznych. Przez chwilę możemy z nim porozmawiać. Mamy wgląd w psychikę służb Janukowycza. „taki miałem rozkaz”. „Stałem, nic nie widziałem”. „Czy jestem za coś odpowiedzialny? Taki miałem rozkaz”. „Nie, nic nie widziałem, nic nie słyszałem”. „Czy żałuję? Taki miałem rozkaz. Jakby kto inny kazał, to też bym wykonał”.
Wracając z powrotem na scenę spotykamy Andrzeja, wiceszefa ochrony. „To chyba koniec. Nie mamy sił zdolnych obronić Majdan. Wśród nas jest wiele tituszek. Ta noc może być ostatnia”.
To co jednak widzimy pod sceną nas zaskakuje. Okazuje się, że ludzie wciąż przybywają. Są ich już tysiące. Modlą się i śpiewają hymn. Wokół sceny ustawiły się starsze kobiety. Otoczyły ją. W milczeniu trzymają znicze. Plac wciąż się wypełnia. Mimo tych mordów - przychodzą wszyscy - studenci, babcie, robotnicy. I czekają.
21.02.2014
Ranek
Ukraina powstaje. Na scenę Majdanu wchodzi 50 milicjantów z Radechowa. Są gotowi bronić Majdanu nawet zbrojnie. Tłum skanduje: MOLODCY!
Tłum pod sceną rośnie. Odczytuje się z niej prośby rodzin, by ich zaginione dzieci się z nimi skontaktowały. Wiele z nich już nigdy tego nie zrobi. Wśród cywili zbierających się na Majdanie jest bardzo wiele kobiet. Warto o nich wspomnieć. Pełnią one bowiem bardzo ważną rolę w tej rewolucji, są jej stałym elementem. Sanitariuszki, które biegły ratować rannych, mimo ciągłego snajperskiego ostrzału. Spod kasków uciekały im wstążki i kwiaty, wspomnienie lepszych dni rewolucji. Kobieca sotnia, której członkinie, ubrane w maski przeciwgazowe uwodziły chłopaków – kozaków, a następnie ruszyły walczyć na barykady. Ginąć i odnosząc rany. Kobiety-chirurdzy, które spotkaliśmy w szpitalu-cerkwi. Wykończone, z oczami tak czerwonymi jak krew, którą były poplamione szpitalne prześcieradła. Wspomniane już kobiety, które otoczyły ze zniczami scenę, w dniu, gdy zamordowano dziesiątki niewinnych. Wiedziały, że w każdej chwili mogą zacząć do nich strzelać, ale stały i modliły się cicho.
Babcie Majdanu, wybijające rewolucyjną muzykę na blachach, latarniach i resztkach autobusów. Babcie żałujące, że nie mogą rzucać w Berkut koktajlami mołotowa, zdeterminowane, mimo strzałów, stojące przy barykadach z drewnianymi pałkami w dłoniach, szczerząc swoje złote zęby. Oraz te setki dziewczyn pomagających w kuchni i ratujących rewolucjonistów ciepłą herbatą albo zalotnym mrugnięciem. Rację miała chirurg Tatiana, którą spotkaliśmy wśród dymu, spalonych opon i zniszczonych autobusów na barykadach Hruszewskiego. „Bez kobiet tej rewolucji by nie było”. To one bowiem, tak jak i tysiące anonimowych cywili są prawdziwą siłą tej rewolucji.
Spotykamy starych znajomych z Samoobrony Majdanu. Nastroje już radykalnie inne. „Nie odpuścimy, zwyciężymy” - mówią pewni siebie.
Wieczór
Dzielnica rządowa właściwie pusta. Większość luksusowych samochodów deputowanych odjechała spod Rady. Regionałowie uciekali.
Tymczasem Janukowycz i liderzy opozycji Arsenij Jaceniuk, Witalij Kliczko i Ołeh Tiahnybok w obecności szefów dyplomacji Polski i Niemiec - Radosława Sikorskiego i Franka-Waltera Steinmeiera podpisują porozumienie.
Majdan jest wściekły. Politycy zostają wygwizdani. „Kula w łeb” rozlegają się okrzyki. Nie słychać już „Zeka het” ale „Zeka smert”. Zapłonęły tysiące świateł. Politycy muszą opuścić scenę. Nie mają władzy nad Majdanem. Teraz to oni muszą się do niego dostosować.
Noc
Na Majdanie dziesiątki tysięcy ludzi. Ledwo da się przejść od jednego końca do drugiego. Trwa pogrzeb zamordowanych wczoraj bojowników. Tłum płacze ale jest też wściekły. Tę złość hamuje jak na razie powaga rytuału pogrzebowego. Piękne pieśni prawosławne dobiegają ze sceny. Zebrali się tam kapłani i modlą się o spokój i zbawienie męczenników rewolucji. O przyjęcie ich do niebiańskich sotni.
Scena Majdanu zamienia się na chwilę w prawosławną cerkiew. Trumny, obsypywane kwiatami, krążą wśród tłumu. Tak wygląda ostatnia droga rewolucjonistów. Wśród tysięcy ich rodaków, w milczeniu trzymających znicze na ich cześć. Wybuchają sztuczne ognie. Po raz pierwszy nie jako broń – ale jako hołd poległym.
22.02.2014
Ranek
Kwartał rządowy zajęty. Rewolucja przejęła armatki wodne, ulice są puste. Sotnie Samoobrony Majdanu pod obiektami rządowymi. Parlament przyjmuje uchwałę o odsunięciu prezydenta.
Informacja ta zastaje nas w jego rezydencji. Tysiące ludzi wiwatuje. Czują, że zwyciężyli.
Robimy sobie zdjęcia w rezydencji Janukowycza (każdy by zrobił). Koleżanka staje na trawniku. Powstaniec zwraca uwagę, żeby nie niszczyć trawnika. To pokazuje jak karna jest ta rewolucja. Jak pilnuje, by nie przeobrazić się w grabież i barbarzyństwo. By nie stać się podobna do działań sił Janukowycza.
W jednej ze stróżówek znajdujemy zdjęcia Tetiany Czornowoł i spis samochodów, którymi się porusza. Mamy dowód, że to Janukowycz nakazał jej pobicie. Że prezydent ponad 40 milionowego kraju był ogarnięty nienawiścią do jednej osoby i tę osobę niszczył przy użyciu aparatu władzy.
Zaczynamy rozumieć, że ta wygrana na ulicach to wielka szansa na stworzenie niepodległej, demokratycznej Ukrainy. Jeśli nie wtrąci się do tego Rosja, to Ukraina, wolna Ukraina wygrała. Ale musimy mieć świadomość, że sytuacja nie jest stabilna, jest jeszcze wiele zagrożeń. Teraz przyjdzie czas walk wewnętrznych. Znów stanie się ważniejsze to co dzieli, niż to co łączy.
Dziś Ukraińcy nie potrzebują więcej rad typu – jeśli pójdziecie drogą wolności to ktoś Was zabije. Dziś Ukraińcy pokazali nam, że nie ma ceny, której nie można zapłacić za godność i honor. Powstańcy, którzy oddali swe życie, są bohaterami nie tylko ukraińskimi. Oddali życie za Ich i Naszą wolność. Dzięki nim nie będzie rosyjskich wojsk na Wołyniu, w Galicji. Nie będzie rosyjskich wojsk na tej części polskiej granicy. Ukraińcy nie muszą też prosić Unii by raczyła ich przyjąć do swojego grona. Unia powinna dziś przeprosić dumny ukraiński naród, za to, że jest współodpowiedzialna za rozlew krwi na ulicach. Za to, że nie potrafiła wprowadzić sankcji dla oligarchów, przestępców, tyranów. Za to, że ten „ekskluzywny klub” wolał w swoim gronie kradzione pieniądze Janukowycza, Azarowa i innych, niż godny naród pragnący normalności.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein,Paweł Bobołowicz