GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Na ratunek deweloperom. Kto zarobi pod pretekstem pomocy młodym

Rząd postanowił rozwiązać problemy młodych ludzi, których nie stać na własne mieszkanie. Jednak pomysły władzy pomogą zainteresowanym w znikomym stopniu. Kto więc zyska?

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Rząd postanowił rozwiązać problemy młodych ludzi, których nie stać na własne mieszkanie. Jednak pomysły władzy pomogą zainteresowanym w znikomym stopniu. Kto więc zyska? – To kolejna hucpa medialna Donalda Tuska, za którą idą olbrzymie pieniądze dedykowane wybranym deweloperom – stwierdza w rozmowie z „Gazetą Polską” poseł PiS Andrzej Adamczyk.

Jeszcze w tym roku pod egidą państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego ma ruszyć program mieszkań na wynajem. Kosztem 5 mld zł w najbliższych latach specjalny fundusz BGK ma zakupić 20 tys. takich lokali. W sytuacji, gdy obecnie na rynku zalegają dziesiątki tysięcy niesprzedanych mieszkań deweloperskich, program uratuje finansowo rodzimych deweloperów i otworzy furtkę do inwestowania przez zagraniczne (zwłaszcza niemieckie) fundusze nieruchomości.

Z wyjaśnień przedstawicieli BGK wynika także jasno, że – w przeciwieństwie do funkcjonującego od lat 90. innego rządowego programu, TBS (towarzystw budownictwa społecznego) – lokatorami mieszkań proponowanych w obecnym programie będą młodzi, zamożni specjaliści, szukający dla siebie tymczasowego lokum w największych miastach. A zatem potencjalna klientela PO.

Dla białych kołnierzyków

Doktor hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, zauważa, że bardzo często działo się tak, że politycy za pomocą rozwiązań urbanistycznych czy zasiedlania jakiegoś terenu usiłowali dokonywać zmian preferencji wyborczych czy sympatii społecznych. – Np. w czerwonych miastach Hiszpanii, takich jak Oviedo, masowo osiedlano sympatyków generała Franco. Z kolei w Wiedniu, od 1919 r. z przerwami na rządy partii socjalistycznej, w ośrodki prawicowe wprowadzano robotników. Polskie władze usiłowały na podobnej zasadzie zainstalować robotników na MDM, ale tu pomysł spalił na panewce, mieli oni bowiem daleko do pracy i szybko stamtąd uciekali. Takie działania PO mogą mieć zatem charakter wyborczy. W tych miejscach, w których działają deweloperzy, partia ta ma przecież zawsze najwięcej poparcia. Wystarczy wymienić warszawski Wilanów i Ursynów – dodaje politolog.

Jego teoria znajduje potwierdzenie w nowym projekcie. Celem programu ma być zwiększenie dostępności mieszkań do wynajęcia w największych miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Poznań czy Łódź). Zamierzonym przez rząd efektem byłoby więc zwiększenie mobilności osób poszukujących pracy. Oferowane im mieszkania, od kawalerek po 2-, 3-pokojowe, mają znajdować się w centrach miast i być wyposażone w meble i sprzęt AGD. Mają tworzyć segment między lokalami komunalnymi o niskich czynszach a mieszkaniami wynajmowanymi komercyjnie. Prezes BGK Dariusz Kacprzyk powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że mieszkania na wynajem będą oferowane w najlepszych lokalizacjach, żeby nie było problemu ze znalezieniem osób, które będą chciały tam zamieszkać.

– Typowa stopa zwrotu z inwestycji w mieszkanie na wynajem w Polsce i krajach europejskich to 4 proc. Oznacza to, że inwestycja zwraca się po 25 latach. BGK jako inwestor chce osiągnąć taki sam wynik – powiedział nam Piotr Kuszewski, dyrektor Departamentu Inwestycji Kapitałowych banku. Choć jednocześnie zapewnia, że stawki czynszu mają być niższe niż obecnie obowiązujące na rynku. Będą bowiem wykupywane przez powołany do tego fundusz BGK całe budynki z mieszkaniami do wynajęcia. – To, co zyskamy dzięki działaniu na większą skalę, znajdzie odzwierciedlenie w niższych czynszach – tłumaczy dyrektor. Jednak, zgodnie z założeniami BGK, mieszkania należące do Funduszu Mieszkań na Wynajem nie mogą być substytutem lokali komunalnych i socjalnych.

Opozycja: idea słuszna, wykonanie złe

Program został tak pomyślany, by w procesie inwestycyjnym mogło uczestniczyć wiele podmiotów. Jeśli już obecnie znajdą się na rynku gotowe budynki bez wykupionych mieszkań, to fundusz BGK odkupi je od dewelopera. Fundusz może też kupować działki i zlecać wykonawstwo budynku firmom zewnętrznym. Także firmy zewnętrzne mają zarządzać budynkiem z najemcami. Według Piotra Kuszewskiego zainteresowanie sprawą powinny wyrazić niemieckie fundusze nieruchomości. – Jeśli pokażemy, że efektywność finansowa takich przedsięwzięć jest wystarczająco wysoka, a ryzyko kursowe nie jest nadmierne, to Niemcy zainteresują się takimi inwestycjami w naszym kraju – mówi dyrektor. Potwierdza to ekspert niemieckiego rynku nieruchomości Hans Maltz, który w raporcie Reas, PwC i CMS stwierdził: „Niemieccy inwestorzy instytucjonalni wykazują rosnące zainteresowanie projektami mieszkaniowymi w Polsce. W obliczu malejących szans na inwestowanie w Niemczech, ekspansja na rynek polski wydaje się naturalnym krokiem dla niemieckich funduszy”.

Dr Bogusław Półtorak, redaktor naczelny Bankier.pl, podkreśla, że „inwestycje rządowe w budownictwo na wynajem w pierwszym rzędzie ucieszą prezesów firm deweloperskich. Dodatkowy popyt ze strony sektora publicznego podreperuje ich wyniki finansowe, o ile nie dojdzie do powtórki sytuacji z inwestycji drogowych.

Tymczasem z wyjaśnień uzyskanych przez nas od Konrada Płochockiego, dyrektora generalnego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, zrzeszającego największych polskich deweloperów, wynika, że – o dziwo – „branża deweloperska, nie znając dalszych szczegółów programu, dość sceptycznie podchodzi do tej inicjatywy”. Według informacji Płochockiego „założenia programu powodują, że w tej chwili nie ma mieszkań, które mógłby nabyć Fundusz BGK. Na rynku znajduje się pewna pula gotowych lokali, jednak są one rozrzucone po poszczególnych klatkach czy blokach, nie istnieją zaś gotowe budynki, w których żadne mieszkanie nie zostałoby sprzedane”.

Mimo że sami deweloperzy twierdzą, iż na projekcie mogą wręcz stracić, opozycja jednoznacznie wskazuje właśnie ich jako beneficjentów projektu. Poseł PiS Andrzej Adamczyk stwierdza jednak, że mieszkania na wynajem to słuszna idea, popularna w całej Europie. – Ale proponowany przez rząd Fundusz Mieszkań na Wynajem przy BGK to kolejna hucpa medialna Donalda Tuska, za którą idą olbrzymie pieniądze dedykowane wybranym deweloperom – mówi polityk i tłumaczy, że gdyby te 5 mld zł przeznaczyć na systemowe pobudzenie i wsparcie budowy mieszkań na wynajem, to mielibyśmy ich co najmniej dwa razy więcej, niż planuje zakupić BGK. Ponadto byłyby one dostępne w całym kraju. – W obecnej sytuacji ciśnie się na usta pytanie: dlaczego Tusk i jego kompani zapominają czy wręcz lekceważą potrzeby Polaków mieszkających poza dużymi miastami? Gospodarka i budownictwo mieszkaniowe potrzebują kompleksowego planu, a nie tylko doraźnych pomysłów promujących wąski segment przedsiębiorców kończy poseł.

Problem – kwestia ceny

Rządowy pomysł nie podoba się także Głównemu Ekonomiście SKOK Januszowi Szewczakowi. – Sytuacja jest zadziwiająca. Można odnieść wrażenie, że państwo polskie ma za dużo pieniędzy – stwierdził. Niebagatelna kwota 5 mld zł będzie wsparciem przede wszystkim dla deweloperów. – Mieszkań na wynajem przecież nie brakuje. Problemem jest tylko kwestia ceny. Lokale wynajmują bowiem najczęściej ludzie młodzi, zatrudnieni na umowy śmieciowe i otrzymujący śmieciowe wynagrodzenie – tłumaczy. Cała sprawa budzi obawy, że wszystko będzie miało taki finał jak Bank Zbożowy Nikodema Dyzmy. – Ponadto w oczywisty sposób zostanie zaburzony rynek wynajmu – dodaje.

Pomysł nie przypadł do gustu także Kongresowi Budownictwa. Roman Nowicki, jego przewodniczący, jest zdania, że to „propozycja, kompromitująca rząd. Jedna wielka granda”. Nowicki przypomina, że od dawna usilnie niszczy się u nas wszelkie inicjatywy i programy, które miały przynieść więcej mieszkań na wynajem, o tanich czynszach. W jego opinii program BGK „jest spowodowany nie obiektywnymi potrzebami Polaków, lecz deweloperów, którzy dysponują akurat nadwyżkami niesprzedanych mieszkań. Deweloperzy muszą osiągać zyski, zatem klienci programu rządowego płaciliby na te zyski" – kończy Nowicki.

Ostrożny jest nawet SLD. – Nie znamy szczegółów. A diabeł, jak wiadomo, tkwi właśnie w nich. Osobiście uważam, że jest potrzeba wsparcia budownictwa mieszkaniowego, bo to ono napędza gospodarkę – stwierdza w rozmowie z „Gazetą Polską” poseł SLD Leszek Aleksandrzak. – Jeżeli jednak ten projekt, zamiast pomagać rodzinom, których nie stać na własne mieszkanie, będzie służył wspieraniu osób bogatych i pomaganiu deweloperom, to uważam to za coś żałosnego – dodaje.

Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Magdalena Michalska,Maciej Pawlak