KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Requiem dla Wojciecha Kilara

Jasna Góra była dla niego miejscem, w którym czuł się najlepiej na świecie. Czerpał siły z mocy tego miejsca i przede wszystkim Najświętszej Panienki.

Cezary Piwowarski; creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5/deed.en
Cezary Piwowarski; creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5/deed.en
Jasna Góra była dla niego miejscem, w którym czuł się najlepiej na świecie. Czerpał siły z mocy tego miejsca i przede wszystkim Najświętszej Panienki. Można powiedzieć, że moc ta bezpośrednio przekładała się na jego niezwykle silny imperatyw twórczy.

- Był człowiekiem wielkiej wiary. Zaufanie do Boga było wyznacznikiem jego życia. Odmawiał brewiarz i żartobliwie tłumaczył, że robi to za kapłanów, na wypadek gdyby oni o tym zapominali. Jego utwory były przepojone wiarą – mówi operator, fotograf i filmowiec Zdzisław Sowiński, od czasu stanu wojennego bliski przyjaciel kompozytora. Współautor wyemitowanego wczoraj w TVP2 filmu „Wojciech Kilar. Credo”.

Wojciech Kilar był genialnym kompozytorem muzyki poważnej i filmowej. Dziennikarze, próbując rysować jego sylwetkę, duży nacisk kładą na twórczość filmową, podkreślając, że stworzył muzykę do ponad 130 produkcji, w tym do filmów zagranicznych, m.in. do „Drakuli” Francisa Forda Coppoli, „Śmierci i dziewczyny” Romana Polańskiego, „Portretu damy” Jane Campion i „Królów nocy” Jamesa Graya. Jednak muzyka filmowa nie była najważniejszą w życiu artysty. – Komponował ją szybko. Świetnie czuł obraz, ale zwykł mawiać, że i tak reżyser tu skróci, tam wyciszy i przytnie – wspomina Sowiński i tłumaczy, że to do muzyki poważnej podchodził niezwykle szczególnie. – Ograniczał kontrakty, potrafił odmawiać, jeśli dawano mu niewiele czasu na realizację, pisał długo. Powtarzał, że niełatwy jest jego los, gdy musi sam swoje dzieło akceptować, zanim zaprezentowane będzie krytykom i publiczności – dodaje. – Do wszystkich kompozycji podchodził bardzo poważnie. Nie komponował do każdego filmu. Precyzyjnie wybierał zlecenia – wspomina w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie" Violetta Rotter-Kozera, współautorka filmu „Wojciech Kilar. Credo”. – Muzyka była jego życiem. Czuł niezwykłą energię. Miał silny imperatyw twórczy. Do tego zawsze starał się przekazywać w muzyce wartości, tworzył dzieła związane z dziejami Polski, jak „Bogurodzica”, „Angelus” czy „Exodus”. Ale był człowiekiem z krwi i kości. Pogodnym, z poczuciem humoru i dużym dystansem do siebie – dodaje Rotter-Kozera. Kilar był obok Pendereckiego i Góreckiego przedstawicielem awangardy lat 60. i 70. Pisał dzieła o charakterze oratoryjnym, czerpał z muzyki dawnej, nawiązywał do muzyki góralskiej. Jego ostatnie utwory to kompozycje głównie religijne. Jego „Krzesany” na orkiestrę z 1974 r. podziwiany jest na całym świecie. 

Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Sylwia Krasnodębska