Polskie władze pozostawiają nas na pastwę losu. Nie możemy liczyć na ich pomoc – alarmują rodzice mieszkający w Niemczech, którym miejscowe urzędy ds. wychowania odebrały dzieci. – Brak zainteresowania tym problemem polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Sprawiedliwości to niestety norma – oceniają posłowie opozycji.
Sprawa dotyczy rodzin emigrantów, którym na mocy orzeczeń sądów czy państwowych instytucji ds. wychowania odbierane są dzieci i umieszczane w rodzinach zastępczych. W tym kontekście najgorzej sprawa wygląda w Niemczech i w Norwegii. Tam prawo jest najbardziej restrykcyjne. Według Wojciecha Pomorskiego, przewodniczącego Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech,
miejscowe urzędy ds. dzieci i młodzieży doprowadziły w ostatnich latach do ograniczenia praw rodzicielskich od 1,2 do 2 tys. Polakom i osobom polskiego pochodzenia (Pomorskiemu odebrano prawa do wychowywania dwóch córek).
W wielu wypadkach decyzje urzędów opierają się na wątpliwych dowodach winy. Kilka dni temu „Gazeta Polska Codziennie” opisała dramatyczną walkę Joanny i Rafała Taterów z Jugendamtem (czyli urzędem ds. dzieci i młodzieży), którym odebrano troje dzieci i umieszczono je w domu dziecka. Powodem był donos sąsiada, z którym Taterowie byli w konflikcie.
Państwo Joanna i Rafał zwrócili się o pomoc prawną do polskiego konsulatu.
– Niestety odmówiono im pomocy – informuje Pomorski. Podkreśla, że brak zaangażowania ze strony władz konsularnych to codzienność. –
Oni zostawiają nas na pastwę losu – mówi z goryczą w głosie. Zaraz też dodaje zdenerwowany: –
Biorą co miesiąc po kilka tysięcy euro. Są opłacani z podatków, na które ciężko pracują wszyscy Polacy, to powinni coś dla nich zrobić!
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński