Zdolności regeneracyjne Majdanu są niesłychane. To, co jeszcze rano mogło się wydawać pobojowiskiem, cudem obronionym posterunkiem, który należy jak najszybciej opuścić – dziś, bardziej niż kiedykolwiek w ciągu tych dni, kiedy tu byłem, przypomina prawdziwą twierdzę. Barykady są zrobione w części z kilkudziesięciokilogramowych worków wypakowanych śniegiem. W niektórych miejscach wznoszą się na ok. 3 metry. Mają wewnątrz ukryte stalowe szkielety, a same worki też są obkładane śniegiem.
W punktach strategicznych Majdanu zdarzają się dwa rzędy barykad. Zewsząd przybywają setki, a może i tysiące osób, aby bronić Majdanu. Organizacja i wytrwałość tych ludzi nie przestaje mnie zadziwiać. Czuć też jednak zmęczenie i rezygnację. Jeden z broniących mówi mi - „nigdy bym nie pomyślał, że po 9 latach znów będę okupował ratusz kijowski”.
Wystarczy jednak wyjść na zewnątrz obszaru chronionego przez protestujących by odczuć radykalną zmianę, jaka dokonała się w Kijowie w ciągu zaledwie dwóch dni.
Coraz częściej mówi się, że Janukowycz już nie kontroluje sytuacji – to by tłumaczyło, czemu atak służb porządkowych nastąpił w momencie przyjazdu ważnych polityków z Zachodu – stawiając tym samym prezydenta Ukrainy w dwuznacznej sytuacji. W prawie wszystkich uliczkach obok Majdanu stacjonują grupy milicji bądź wojsk MSW. Plotki mówią o ukrytych spychaczach.
Widziałem jak wciąż do centrum Kijowa wjeżdżają opancerzone ciężarówki i wozy zapewniające łączność, zatrzymujące się w zaułkach niedaleko Majdanu. Naliczyłem przynajmniej kilkanaście. Ruch jest intensywny.
Mówi się, że zaprzestano odśnieżania dróg prowadzących z Kijowa na zachód. W ten sposób bardzo skutecznie utrudniono możliwość dojazdu kolejnych protestantów z zachodniej Ukrainy.
Większość opozycji z którą rozmawiałem jest przekonana, że dziś nastąpi atak. Zobaczymy.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein