Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Rekonstrukcja jako metoda. O bolszewickim sposobie sprawowania władzy

„Władza rządzi przez obsadzanie stanowisk.

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
„Władza rządzi przez obsadzanie stanowisk. Władza przestaje być władzą, jeśli nie umie obsadzać stanowisk” – to słowa Nikołaja Jeżowa, jednego z najbardziej bezwzględnych aparatczyków sowieckiego kierownictwa, szefa NKWD w latach 30.

Jeżow wiedział, o czym mówi – sam przeszedł długą drogę, pnąc się po kolejnych szczeblach kariery urzędniczej, wykorzystując do własnego awansu system władzy, który opierał się na bezwzględnej lojalności, ślepym posłuszeństwie i trwaniu przy przywódcy. Ci, którzy ośmielali się kroczyć drogą odstępców, reformatorów czy wewnętrznych opozycjonistów w partii, kończyli źle – jak Trocki, Zinowiew, Bucharin etc. Nawet jeśli któryś z akolitów Józefa Stalina stawał się jego zaufanym, mógł bardzo szybko nie tylko pożegnać się ze stanowiskiem, ale też za nadmiar ambicji zapłacić własną głową. Tak było też w wypadku samego Jeżowa, który na szczycie przetrwał zaledwie dwa lata. Potem zniknął, rozpłynął się, zapadł pod ziemię. O ile inne wyroki śmierci w sowieckim totalitarnym państwie zawsze znajdowały odpowiednie medialne usprawiedliwienie, o tyle egzekucja Jeżowa przeszła bez echa. Jakby nie było człowieka. Życiorys tego potwora, który opracował i zastosował w praktyce okrutny system niszczenia przeciwników, zastraszania oraz wyciągania za pomocą wymyślnych tortur takich zeznań, jakie tylko się chciało, jest pewnym symbolem tamtej epoki. I stanowi doskonały przykład bolszewickiego systemu sprawowania i utrzymywania władzy.

Ten system nie dotyczył jedynie pryncypiów. O zasadach socjalistycznych mówiono często, przy wszelkich możliwych okazjach, ale wykorzystywano je jako wygodne narzędzia uprawiania polityki, a nie ideał nakazujący sposób postępowania. Na przykład – najpierw otwarto drogę drobnej przedsiębiorczości w leninowskim programie NEP (Nowaja Ekonomiczieskaja Polityka), a nawet zachęcano przedsiębiorców z zagranicy do inwestowania w ZSRR, aby po kilku latach nagle położyć temu tamę. Stalin raz chwalił drobną burżuazję, a za chwilę kazał ją tępić. Itd. Natomiast głównym instrumentarium rządzenia była polityka kadrowa.

Gowin i Schetyna, czyli trockistowskie zagrożenie

Po kolejnej hucznie zapowiadanej rekonstrukcji rządu Donalda Tuska okazało się, że zmiany nie dotyczą sposobu uprawiania polityki, nie są systemowe, lecz koncentrują się na sprawach polityczno-wizerunkowych. A także stanowią kolejny element wewnątrzpartyjnej gry, w której ścierają się wpływy różnych koterii. I tak np. stanowisko ministra sportu dla Biernata jest ewidentnym rodzajem nagrody za lojalność. A lojalność stała się dla premiera niezwykle ważna, gdyż partia słabnie w sondażach, a Gowin czy Schetyna stanowią zagrożenie iście trockistowskie.

Nowomowa konferencji prasowych – „demokracja”, „sukces”, „dofinansowanie”, „szanse”, „budżet unijny” – całe to pustosłowie wyborcze to papka podobna do tej, jaka była serwowana ludziom w ZSRR, tak by mieli ciągłe wrażenie, iż znajdują się w komunistycznym raju, gdzie zamiast Boga Stalin kształtuje im zarówno byt, jak i świadomość.

We współczesnej „demokratycznej” Rosji karty rozdaje Putin. Wrócił do systemu carskiego. W Polsce natomiast mamy przejawy neobolszewizmu. To system z pełnymi pozorami wolności i demokracji. Jednak w istocie związany jest z bardzo silnym i nieprzebierającym w środkach ośrodkiem władzy, która sięga po najostrzejsze metody w walce zarówno z opozycją zewnętrzną, jak i tą, która rodzi się wewnątrz partii. Partia ma być zdyscyplinowana i gromadząca się wokół wodza. Jako środki walki są wykorzystywane posłuszne rządowi media (czyli większość mediów na rynku), a także służby specjalne. Do tego korzysta się z bezwzględnej retoryki, w której mistrzem stał się Stefan Niesiołowski. Słuchając go, ma się nieodparte wrażenie powrotu do starych, bolszewickich przemówień.

W Związku Radzieckim system partyjny sięgał każdej wsi i każdego miasteczka. Dość skomplikowana struktura kolejnych komitetów partyjnych w miastach, obwodach czy republikach tworzyła jeszcze bardziej rozległą sieć powiązań – z urzędami państwowymi, przemysłem państwowym, wreszcie z posłusznymi każdemu skinieniu „góry” mediami. Ten system władzy opierał się na tym, że każdy Rosjanin zdawał sobie sprawę, że żyje w symbiotycznym związku z kolejnymi komisarzami, którzy szczebel po szczeblu dochodzą do samego batiuszki Stalina. Umiał sobie poradzić ten, kto znał odpowiednich ludzi, umiał się pod nich „podczepić”, a potem mozolnie piąć w górę.

Partia kładła specjalny nacisk na odpowiedni dobór ludzi do stanowisk – to stanowiło klucz do sukcesu. W końcu sam Josif Wissarionowicz mówił: „Zarządzanie kadrami jest najważniejszym elementem”.

Uwielbienie dla Światłego Przywódcy Narodu

Nikołaj Jeżow znał się na takiej robocie jak mało kto. W roku 1930 decyzją Politbiura został mianowany szefem polityki kadrowej całego państwa. Jego wydział zarządzania kadrami państwowymi nosił nazwę Raspriedotdieł, czyli wydział „dystrybucji”. W roku 1933 Jeżow zarządził zebranie pracowników swojego wydziału. Wygłosił na nim przemówienie, na którym wyjaśniał system pracy i wskazywał szczególne cele, a także podkreślał najważniejszą bolszewicką zasadę sprawowania skutecznej władzy – ciągłą kontrolę i wnikliwą znajomość podległych sobie ludzi.

Mówił im: „Do tej pory roboty kadrowej nie traktowano poważnie: »Kadry to nic ciekawego – trzeba tylko siedzieć za biurkiem, przekładać stosy papierów i czytać formularze«. Chcę przez to powiedzieć, że wasze pojęcie o tej pracy jest prymitywne i prostackie. Nie potraficie zrozumieć, że to właśnie my stoimy u szczytu władzy (…). Partia rządzi przez obsadzanie stanowisk. Władza przestaje być władzą, jeśli nie umie obsadzać stanowisk. Nasza siła wynika z tego, że nie kto inny, ale właśnie my wydajemy decyzje kadrowe – nasze działania wyrażają wolę partyjnego kierownictwa poprzez działania organizacyjne”.

We wrześniu 1936 r. Jeżow dotarł na szczyt – został sowieckim ministrem, czyli ludowym komisarzem NKWD. Otrzymał list gratulacyjny: „Proszę pozwolić byłemu żołnierzowi Armii Czerwonej, służącemu w oddziale, w którym byliście komisarzem, pogratulować wam awansu i życzyć samych sukcesów w nowej pracy oraz zdrowia na wiele lat”. Potem były podwładny wyjaśnia prawdziwy cel listu: „Jestem dumny, że byliście moim komisarzem i pochlebia mi, że Was znałem, byłbym więc szczęśliwszy, gdybyście wy, drogi towarzyszu Nikołaju Iwanowiczu, zachowali mnie w swojej pamięci i w wolnej chwili napisali do mnie dwa, trzy słowa o Was i Waszym zdrowiu – o więcej nie śmiem nawet prosić (…). Nie piszę teraz o sobie, więc wspomnę tylko, że po demobilizacji dostałem państwową posadę i mieszkam na stałe w Kazaniu. Obecnie pracuję w tatarskim urzędzie zaopatrzeniowym, ale to nieważne…”. Niestety, pracy w KGHM Jeżow zaproponować nie mógł, bo takiej spółki wydobywczej w Związku Radzieckim nie było.

Rozpoczęła się epoka jeżowszczyzny, tego najbardziej ponurego okresu w historii bolszewickiej. To wtedy właśnie Anna Achmatowa stała z paczką dla syna w kolejce do leningradzkiego więzienia zwanego Kriesty i wtedy napisała pełne bólu „Requiem”. Jeżow zaczął od brutalnego rozliczenia się z ekipą swojego poprzednika Jagody. I szybko zapracował na swój pseudonim – „Krwawy karzeł”.

Jego ostatnie słowa, już po wyroku śmierci wydanym przez Stalina, to wyrazy uwielbienia i miłości dla tak „Światłego Przywódcy Narodu”.

Polska ma teraz dwa oblicza. Jedno jest tym propagandowym, najchętniej ukazywanym w mediach mainstreamu. To twarz Polski „dostatniej”, „spokojnej”, pełnej „tras szybkiego ruchu”, których tak naprawdę nie ma, i stabilnej, demokratycznej władzy, która broni lud przed „potworami” z opozycji. Drugie oblicze jest pokazywane w drugiej, trzeciej kolejności telewizyjnych serwisów – to Polska upadająca, chora, niesprawna, zżerana przez raka korupcji. Tego oblicza Donald Tusk nie dostrzega. Jest zajęty. Jak mistrzowie autokracji sprzed osiemdziesięciu lat – zajmuje się zmianami stanowisk.

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Łysiak