Co trzeci szpital, który kupił nowoczesną aparaturę, nie wykorzystuje jej w pełni. NFZ nie podpisuje kontraktów, które zapewniłyby efektywne użytkowanie sprzętu, a chorzy czekają w dłuższych kolejkach.
Najwyższa Izba Kontroli zbadała, jak w latach 2007–2013 wykorzystywana jest nowoczesna aparatura zakupiona przez szpitale i inne zakłady opieki zdrowotnej. Okazało się, że aż w jednej trzeciej wypadków nie wykorzystuje się jej możliwości. Przykłady przedstawione w raporcie NIK-u są szokujące.
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu znajduje się jedyny w Polsce robot chirurgiczny Da Vinci. Kosztował prawie 9 mln zł. Większość wyłożyło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Okazało się, że od grudnia 2010 r. do czasu zakończenia kontroli wykonano łącznie 91 operacji z wykorzystaniem robota, co stanowiło zaledwie 10 proc. jego możliwości. Dlaczego?
„Ograniczona liczba wykonanych operacji wynikała z niemożliwości uzyskania z NFZ refundacji świadczeń wykonywanych tą techniką" – czytamy w raporcie NIK-u.
Zbyt niskie kontrakty z NFZ-etem na wykonywanie specjalistycznych badań są przyczyną wydłużających się kolejek do nowo zakupionego sprzętu. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku za ponad 3 mln zł zakupiono nowoczesny tomograf. Choć jego wydajność była wyższa od starego, czas oczekiwania na badanie wydłużył się zamiast się skrócić. Na badanie trzeba było czekać (w czerwcu 2012 r.) 51 dni, czyli niemal dwa tygodnie dłużej.
Podobnie sytuacja wyglądała w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. Tam na tomografię na nowym sprzęcie w pilnych przypadkach czekało się w 2009 r. 22 dni, w 2012 r. już 48 dni.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński