Działania obecnego rządu przypominają mi stary kawał o Breżniewie. Jaki był sposób przywódcy Związku Sowieckiego na naprawę zepsutego pociągu? Zasłonić okna i ogłosić pasażerom, że wciąż jedziemy – mówi prof. Piotr Gliński, kandydatem PiS-u na premiera, w rozmowie z Dawidem Wildsteinem i Samuelem Pereira „Gazeta Polska Codziennie”.
Przygotowuje się Pan już do objęcia stanowiska premiera?
Przygotowuję się, aczkolwiek w obecnej sytuacji byłby to ciężki los.
Jakie najważniejsze zadanie stanie przed przyszłym premierem?
Polska wchodzi w kryzys. Spada produkcja, mnożą się bankructwa firm, a przede wszystkim wzrasta bezrobocie. To wszystko są oznaki typowe dla kryzysu ekonomicznego. Zmniejszają się konsumpcja, oszczędności, a przede wszystkim inwestycje przedsiębiorców i zwykłych Polaków. Rząd nie prowadzi skutecznej polityki antykryzysowej, zamiast tego liczy na to, że jakoś to będzie, w przyszłym roku nastąpi odbicie na rynkach światowych i poprawa koniunktury. Do tego czasu usiłuje jakoś dociągnąć. Tyle że, biorąc pod uwagę większość analiz makroekonomicznych, wiara we wspomniane odbicie wydaje się myśleniem życzeniowym.
A jak dotychczas PO radziła sobie z kryzysem?
Rząd Donalda Tuska opiera się w głównej mierze na polityce propagandowej. Podstawowym zmartwieniem obozu władzy są słupki poparcia. Utrzymanie ich na odpowiednio wysokim poziomie staje się podstawowym celem rządzenia. Polityka realna, rozwiązywanie problemów państwa schodzi na drugi plan. Idealnym przykładem tego typu PR-owej polityki były wielkie igrzyska nazwane Euro 2012. Ale o ile igrzyska są w stanie utrzymać poparcie dla rządu, o tyle nie pomogą nam w starciu z kryzysem.
W pewnym momencie PO zrezygnowała z optymistycznej narracji.
Strategia PR-owska po Euro miała być prosta: wchodzimy w kryzys, ale profesjonalna ekipa z PO przeprowadzi nas suchą nogą przez ten kataklizm. Nastąpiła zmiana konstrukcji propagandowej rządu. To nie był przypadek, że minister Jacek Rostowski mówił o zagrożeniu wojną, tylko element szerszej taktyki. Jednak w pewnym momencie Platforma przestraszyła się wahań na rynkach, na które wpływ mogła mieć tego typu propaganda strachu. Dodatkowo nastąpiło „przełożenie wajchy" medialnej i na temat dotychczas nietykalnej PO zaczęły się pojawiać informacje bardziej obiektywne, związane np. z Amber Gold i innymi aferami. Prawo i Sprawiedliwość wskoczyło nawet w sondażach na prowadzenie. W tej sytuacji Platforma musiała dokonać korekty swojej propagandy. Usłyszeliśmy, że w zasadzie nie mamy do czynienia z kryzysem, tylko ze spowolnieniem wzrostu.
Na ile tzw. optymistyczne myślenie może się okazać skutecznym motorem gospodarczym?
Tego typu zaklinanie rzeczywistości czasem przynosi efekt, pobudzając społeczeństwo do większej konsumpcji czy przedsiębiorczości. Nie da się jednak wiecznie zaklinać rzeczywistości i powiększać w nieskończoność długu publicznego. Przy wciąż pogarszających się warunkach życia coraz trudniej jest wykrzesać z Polaków optymizm. Rząd żyje nadzieją na odbicie gospodarki światowej. Trudno jednak o uśmiech na twarzy obywateli przy pustym portfelu czy po otrzymaniu wypowiedzenia z pracy. Polityka realna w pewnym momencie zajrzy nam w oczy. Nie można w nieskończoność manipulować społeczeństwem, wmawiając, że ten pociąg jedzie, skoro on już dawno się wykoleił. Działania obecnego rządu przypominają mi stary kawał o Breżniewie. Jaki był sposób przywódcy Związku Sowieckiego na naprawę zepsutego pociągu? Zasłonić okna i ogłosić pasażerom, że wciąż jedziemy.
Gdzie jest granica wymyślania kolejnych danin publicznych?
Tego typu absurdy można ciągnąć w nieskończoność. Ostatnio pojawił się pomysł opodatkowania deszczu z dachów oraz korzystania z dróg krajowych. Przy tej okazji warto przypomnieć słowa samego Donalda Tuska, który groził, że wyrzuci z rządu każdego, komu przyjdzie do głowy podwyższać podatki. Od tego czasu podwyższono nam m.in. VAT, składkę rentową oraz podniesiono podatek na produkty dziecięce, chyba w ramach ogłoszonego właśnie przez premiera Roku Rodziny.
W związku z kryzysem wielu Polaków decyduje się na wyjazd z kraju.
Gdyby nie ucieczka młodych Polaków poza granice naszego państwa oraz pieniądze z Unii Europejskiej, ten rząd już dawno by upadł. W rzeczywistości bowiem wyjazd obywateli polskich w celach zarobkowych do innego państwa to forma zasiłku dla bezrobotnych, który nie obciąża naszego państwa. Musimy pamiętać, że ta grupa ludzi, gdyby została w kraju, w większości nie znalazłaby pracy. Tymczasem dwa miliony Polaków wyjechały z Polski, zmniejszając z jednej strony presję społeczną, związaną z istnieniem tak dużej grupy pozbawionej możliwości pracy, oraz, co fundamentalne, zważywszy na propagandowy charakter działań tego rządu – poprawiając statystyki bezrobocia. Niech Państwo sobie wyobrażą, co by się stało, gdyby tak duża grupa obywateli pojawiła się znów w Polsce. Obecnie ponad dwa miliony Polaków nie mają pracy. Kolejny milion – lub dwa – będzie jej zaraz potrzebować – mowa tu o młodych rocznikach, które powoli wchodzą na rynek. I doliczmy do tego dwa miliony emigrantów. A jest jeszcze także ukryte bezrobocie na wsi. Musielibyśmy więc stworzyć sześć milionów nowych miejsc pracy. Tymczasem rząd, i to w swoich optymistycznych prognozach, stwierdza, że jest w stanie stworzyć 400 tys. miejsc pracy.
Jakie są więc plany premiera Glińskiego?
Jednym z podstawowych zadań, jakie staną przed ekipą, która przejmie władzę po PO, będzie sprawne, aktywne działanie, bez oglądania się na różne grupy interesów. Nowy rząd musi być zdolny do konfrontacji z nimi, do walki z tymi grupami, które są niejawne i antysystemowe, i do poszukiwania kompromisu z tymi, które chcą współpracować dla dobra wspólnego.
Kto będzie tworzył gabinet cieni prof. Piotra Glińskiego?
Ta grupa wciąż się tworzy. Eksperci wchodzący w skład rządu technicznego muszą być odważnymi ludźmi, którzy zaryzykują swoje nazwiska, aby spróbować naprawić sytuację kraju. Cokolwiek bowiem zrobią czy zaplanują, i tak będą traktowani przez mainstream medialno-polityczny jak „pisiory" bądź „marionetki Kaczyńskiego". Ale oczywiście jest też możliwa opcja rządu technicznego o charakterze politycznym, zbudowanego z ekspertów czy polityków opcji politycznych stanowiących jego zaplecze. Możliwych jest wiele wariantów. Nawet PO i PSL nie są przecież monolitami.
Jakieś nazwiska?
Nie mogę ich podać, zanim ta grupa się nie utworzy. Byłbym wobec nich nielojalny. Zostaną zaprezentowani po złożeniu konstruktywnego wotum nieufności
Cały, obszerny wywiad z prof. Piotrem Glińskim w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”
W minionym tygodniu politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli, że w pierwszych dniach lutego złożony zostanie wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska, a prof. Piotr Gliński będzie kandydatem PiS na premiera nowego rządu.
Wniosek miałby być głosowany na posiedzeniu Sejmu 20-22 lutego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira,Dawid Wildstein