Aż 40 proc. klinik uniwersyteckich leczących najtrudniejsze przypadki chorób może zostać zamkniętych w przyszłym roku. Przed koniecznością przekształcenia publicznych szpitali w spółki prawa handlowego, a ostatecznie prywatyzacją staną wszystkie samorządy. Grozi nam prawdziwa zapaść publicznej służby zdrowia.
Gwoździem do trumny publicznej służby zdrowia jest art. 52. Ustawy o działalności leczniczej, przygotowanej i forsowanej przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz. Chodzi o to, że w sytuacji, gdy szpital czy przychodnia jest zadłużona, podmiot tworzący ją, jest zobowiązany do spłaty długów. Jeżeli tego nie uczyni w ciągu trzech miesięcy, musi przekształcić placówkę w spółkę prawa handlowego albo ją zlikwidować.
W szczególnie trudnej sytuacji znajdą się kliniki uniwersytetów i akademii medycznych. Do nich trafiają pacjenci w najcięższej sytuacji.
Wykonując skomplikowane i drogie operacje oraz zabiegi, kliniki szybko się zadłużają. Obecnie ich wierzytelności sięgają ok. 2 mld zł. Rektorzy uczelni medycznych dobrze wiedzą, że nie będzie ich stać na oddłużenie swoich placówek medycznych. Zostaną zmuszeni do przekształcenia klinik w spółki prawa handlowego.
Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Janusz Moryś nie ukrywa, że
uczelnie nie będą mogły utrzymać placówek, które przynoszą straty. Wyjaśnia, iż spółki mają obowiązek „dbania o finanse, a to powoduje, że misja szpitala nie będzie harmonizować z działalnością gospodarczą".
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos (PiS) zwraca uwagę na problemy związane z dydaktycznymi i badawczymi zadaniami szpitali uniwersyteckich. Kliniki, działające jak zwykłe firmy, w których najważniejszy jest zysk, będą chciały zarobić także na kształceniu lekarzy.
– Wyobraźmy sobie, że obecnie klinika dostaje na ten cel milion złotych, a po przekształceniu zażąda 9 lub 10 mln zł. I uczelnia będzie musiała zapłacić – mówi.
W tej sytuacji rektorzy uniwersytetów i akademii medycznych apelowali do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o nowelizację ustawy o działalności leczniczej albo przesunięcie terminu wejścia w życie feralnych przepisów.
Przekonywali, że zmiany muszą być przeprowadzone do końca roku. Ale argumenty nie trafiły do szefa resortu. Krzysztof Bąk, rzecznik Arłukowicza, poinformował „Gazetę Polską Codziennie", że ministerstwo wciąż analizuje i ocenia możliwości nowelizacji. Wniosek jest prosty – nie ma szans, by w tym roku można było dokonać koniecznych zmian prawnych w tej dziedzinie.
Oznacza to także wyrok dla wielu szpitali miejskich, powiatowych, a nawet wojewódzkich. –
Większość z ponad 700 placówek medycznych zostanie przekształcona w spółki prawa handlowego – ocenia członek sejmowej komisji zdrowia, lekarz, a także wieloletni działacz samorządowy Czesław Hoc. Powód jest prosty. Samorządy, głównie miasta czy powiaty nie mają pieniędzy na oddłużenie swoich zakładów opieki zdrowotnej.
W trochę lepszej sytuacji znajdują się tzw. szpitale marszałkowskie.
– Sejmiki wojewódzkie dysponują większym budżetem, a marszałkowie województwa mogą nieformalnie wpływać na władze samorządowe niższego szczebla, by dołożyły się w celu utrzymania szpitala – mówi Hoc.
Ale i w sejmikach sytuacja nie jest różowa.
– Naszemu samorządowi wojewódzkiemu podlega 26 zakładów opieki zdrowotnej. 16 szpitali, w tym trzy psychiatryczne, sześć przychodni, dwa ośrodki uzależnień i dwa pogotowia. Na koniec sierpnia ich łączny stan zadłużenia przekraczał 420 mln zł – wylicza radny sejmiku woj. pomorskiego Jerzy Barzowski (PiS).
Rządząca w pomorskim PO stawia na przekształcanie publicznych placówek służby zdrowia w spółki prawa handlowego. Jednak w ocenie Barzowskiego nie prowadzi to do uzdrowienia sytuacji.
Przeciwnie, przekształcone szpitale nadal się zadłużają. Dlatego – zdaniem Barzowskiego – przekształcenia i tak skończą się prywatyzacją. Okaże się bowiem, że spółkę trzeba będzie dokapitalizować, wpuścić prywatnego inwestora.
Więcej na ten temat w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński