Nazwisko miliardera Leszka Czarneckiego po raz kolejny powróciło na czołówki mediów - tym razem chodzi o gigantyczny kredyt, który udzielił kontrolowany przez biznesmena Getin Noble Bank Grzegorzowi Hajdarowiczowi, właścicielowi Presspubliki. To, że nazwisko miliardera pojawia się w kontekście finansów drugiego co do wielkości dziennika w Polsce, jest niezwykle istotne, zważywszy na znajdujące się w IPN materiały tajnych służb dotyczące biznesmena. „Gazeta Polska” dotarła do niepublikowanych dotąd materiałów na jego temat.
Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” zamieściła artykuł z krzykliwym tytułem na pierwszej stronie: „Czyja ta Rzepa?”. Gazeta Adama Michnika ujawniła, że kredyt na zakup Presspubliki został zaciągnięty przez Grzegorza Hajdarowicza w Getin Noble Banku po ostatnich wyborach, w których zwyciężyła Platforma Obywatelska. W konsekwencji Getin Noble Bank ma zastaw na 51 proc. udziałów w Presspublice, która jest wydawcą m.in. „Rzeczpospolitej”, „Uważam Rze” i „Przekroju”.
„(....) latem zeszłego roku Hajdarowicz publicznie zapewniał, że kupuje Presspublikę ze środków własnych. Dziś tłumaczy, że nie kłamał, bo kredyt zaciągnął później. Teraz jest jasne, że gdyby nie wywiązał się z zobowiązań wobec banku Czarneckiego i skarbu państwa, to mogą one zostać właścicielami Presspubliki (…)” – czytamy w GW.
Skąd taka nagła chęć zaglądania w kapitał konkurencji? Czy chodzi o reklamy spółek skarbu państwa zamieszczane w „Rzeczpospolitej”? Nie jest przecież tajemnicą, że ubiegły rok zakończył się dla Agory fatalnie – jak podał branżowy portal wirtualnemedia.pl w ostatnim kwartale 2011 r. zysk koncernu spadł o 50 proc. do roku ubiegłego. A może przyczyną ujawnienia kulis zakupu Presspubliki są dziennikarze, którzy aktualnie publikują w „Uważam Rze” i są przysłowiową solą w oku ludzi spod znaku Adama Michnika?
Trudno jednoznacznie określić cel tej publikacji, jedno jest natomiast zastanawiające: dziennikarze „Gazety Wyborczej” organicznie czujący wstręt do lustracji, opisali związki Leszka Czarneckiego ze Służbą Bezpieczeństwa, powołując się oczywiście na źródło, czyli „Rzeczpospolitą”, która w 2006 r. ujawniła część akt tajnych służb PRL na temat Leszka Czarneckiego. Ograniczyli się przy tym jedynie do tego, co w 2006 r. ujawniła „Rzeczpospolita”, chociaż w Instytucie Pamięci Narodowej jest znacznie więcej interesujących materiałów na temat miliardera.
Cenny współpracownik
Ze zgromadzonych w IPN dokumentów wynika, że zaledwie 18-letni Leszek Czarnecki został zarejestrowany w czerwcu 1980 r. przez Służbę Bezpieczeństwa jako Tajny Współpracownik o ps. Ernest.
W jego teczce znajduje się własnoręcznie napisane zobowiązanie.
„Zobowiązuję się do udzielenia wszechstronnej pomocy organom Służby Bezpieczeństwa. Dla utajnienia Kontaktu przyjmuję pseudonim Ernest” – czytamy w dokumencie.
Funkcjonariusz, który dokonał pozyskania – Jerzy Madej, inspektor wydziału III – zameldował swoim przełożonym, że „kandydat na TW wyraził zgodę na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa w zakresie rozpoznawania środowiska studenckiego Politechniki Warszawskiej. Na spotkaniu kandydat scharakteryzował środowisko, którym się obraca m.in. własnoręcznie napisał i przyniósł mi na to spotkanie obszerne charakterystyki kilku osób spośród grona jego kolegów z III LO we Wrocławiu” – napisał insp. Madej.
Służba Bezpieczeństwa wyrażała się niezwykle pozytywnie o swoim tajnym współpracowniku.
„(...) Utrzymywał koleżeńskie kontakty z członkami SKS-u. Poprzez te kontakty w październiku 1980 r. wstąpił do NZS-u, był członkiem komitetu założycielskiego na Wydziale Inżynierii Sanitarnej. W kwietniu 1981 r. został członkiem Kongresu NZS na Politechnice Wrocławskiej oraz członkiem Komisji Rewizyjnej NZS. Był w Komitecie Organizacyjnym I Zjazdu NZS, który miał się odbyć pod koniec grudnia 1981 r. Uczestniczył w zajęciach duszpasterstwa akademickiego na Politechnice Wrocławskiej. W trakcie współpracy przekazał szereg interesujących informacji ze środowiska studenckiego, a w szczególności członków SKS-u i NZS-u. Przekazywał także informacje ze środowiska członków UKOS-u (Uczniowski Komitet Oporu Społecznego - red.) oraz duszpasterstwa akademickiego.
Był wykorzystywany m. in. w sprawach operacyjnych krypt. >>Sesja<<, >>Klamra<<, >>Aromat<<. Na podstawie jego informacji założono sprawę operacyjna >>Lechici<< (...)” – czytamy w charakterystyce TW Ernesta nr rej 42601. Taki właśnie pseudonim i numer rejestracyjny figuruje przy nazwisku Leszka Czarneckiego
TW Ernest brał pieniądze
W artykule z 2006 r. zamieszczonym na łamach „Rz” pt. „Leszek Czarnecki w służbie SB” jego autor Piotr Nisztor napisał:
„W jednym z raportów jest informacja, że za swoją pracę dla służb miał być wynagradzany (TW „Ernest” – red). Nie zachowały się jednak dokumenty wskazujące, ile pieniędzy otrzymywał od SB”.
W materiałach, do których dotarła „Gazeta Polska” są pisemne oświadczenia przyjęcia pieniędzy.
„Poświadczenie. Potwierdzam odbiór 2000 (dwa tysiące złotych) od funkcjonariusza SB” – czytamy w odręcznym dokumencie podpisanym przez TW „Ernest”, datowanym na dzień 24 lipca 1981 r.
Pod podpisem tajnego współpracownika funkcjonariusz SB napisał:
„Wrocław. 24.07.81 Tajne spec. Znacz. Egz. Poj. W dniu 24.07 81 wręczyłem tw ps. Ernest kwotę 2000zł (dwa tysiące złotych) tytułem zwrotu kosztów poniesionych podczas realizacji zadań oraz za przekazane informacje”.
Podpisanych osobiście przez TW Ernesta pokwitowań odbioru pieniędzy od tajnych służb PRL jest znacznie więcej – są to m.in. kwoty opiewające na 400 czy 500 zł.
Przez ile lat TW „Ernest” brał pieniądze od tajnych służb – nie wiadomo. Informacja na ten temat pojawia się m.in. w meldunku z 29 września 1983 r., gdzie czytamy również o poleceniu I Departamentu MSW (wywiad) rozwiązania współpracy z TW z zastrzeżeniem nie wydawania materiałów dotyczących „Ernesta” bez wiedzy i zgody I Departamentu.
Ernest zamienia się w Ternesa
Do kontaktu TW „Ernesta” z funkcjonariuszem I Departamentu MSW Zbigniewa Klimasa doszło 15 września 1982 r.
Według znajdujących się w IPN dokumentów, sprawa do archiwum wywiadu PRL trafiła w 1986 r. – Leszek Czarnecki figuruje tam pod numerem 15538 jako kontakt operacyjny o ps. Ternes. Powodem zawieszenia współpracy był fakt przebywania „Ternesa” w kraju.
Warto nadmienić, że przypadek Leszka Czarneckiego nie jest odosobniony – w Instytucie Pamięci Narodowej można znaleźć nazwiska biznesmenów z listy najbogatszych Polaków, którzy figurują w dokumentach jako tajni współpracownicy służb specjalnych PRL.
Przed publikacją podjęliśmy kilka prób skontaktowania się z Leszkiem Czarneckim – chcieliśmy się umówić poprzez jego asystentkę, wysłaliśmy także pytania mailem. Chcieliśmy się m.in. dowiedzieć o jego przeszłość oraz o wpływ na treść artykułów ukazujących się w pismach należących do Presspubliki. Do momentu oddania gazety do druku nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Cały artykuł został opublikowany w tygodniku „Gazeta Polska” dostępnym od 14 marca.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dorota Kania