- Kiedy przyjedziecie się z mieszkańcami spotkać? Co to znaczy, że mieszkańcy mają się czuć bezpiecznie?! - wykrzyczała jedna z kobiet podczas briefingu prasowego Donalda Tuska w Dubiczach Cerkiewnych. Co usłyszała w odpowiedzi? Nic werbalnego, choć pojawił się bardzo wymowny gest.
W środę rano odbyła się odprawa premiera Donalda Tuska, wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza i szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka z dowództwem służb mundurowych w Dubiczach Cerkiewnych (Podlaskie). Po tym politycy wystąpili na krótkim briefingu prasowym.
Tusk nie szczędził słów uznania dla strzeżących granicy, wskazywał na pełne poparcie dla ich działań oraz gotowość do kolejnych, radykalnych inicjatyw, mających maksymalnie zwiększyć bezpieczeństwa i komfort pracy strażników granicznych.
O ile premier wygłosił dziś najtrzeźwiejsze z możliwych deklaracji, o tyle brzmią one zupełnie niewiarygodnie, biorąc pod uwagę nagonkę jego samego oraz akolitów z ostatnich lat, od początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.
Być może prawdziwa twarz rządzących choć na chwilę ujrzała dziś światło dzienne. Po wygłoszonych kwestiach, politycy… obrócili się na pięcie.
W tym momencie jedna z kobiet zwróciła się do przedstawicieli rządu z dwoma pytaniami.
- Kiedy przyjedziecie się z mieszkańcami spotkać?
- wykrzyczała najpierw, choć pytanie pozostało bez odpowiedzi.
- Co to znaczy, że mieszkańcy mają się czuć bezpiecznie?!
- ponowiła, choć przyszło jej oglądać plecy polityków.