Do wyborów parlamentarnych w Polsce pozostał już tylko tydzień. Od pewnego czasu widać, że nasi zachodni sąsiedzi bardzo mocno interesują się tym wydarzeniem. Głośno wspierając przy tym opozycję... Belgijski historyk prof. David Engels wprost stwierdził: "obiektywne informacje na temat wyborów w Polsce są nieobecne w niemieckich mediach".
"Oczywiście, za wyjątkiem kilku konserwatywnych mediów niszowych, takich jak (tygodnik) 'Junge Freiheit' czy (miesięcznik) 'Tichys Einblick', o obecnym polskim rządzie nie można usłyszeć ani jednego głosu pozytywnego czy choćby neutralnego"
Przekonuje on, że "niezależnie od tego, czy są to czasopisma czy serwisy internetowe zbliżone do chadeków, liberałów, socjaldemokratów, Zielonych czy postkomunistów, wszyscy prześcigają się w nazywaniu polskiego rządu 'alt-rightowym', 'populistycznym', 'nacjonalistycznym', a nawet 'skrajnie prawicowym' i opisywaniem życie w Polsce w jak najciemniejszych barwach".
Według Engelsa, Polska w niemieckich mediach to kraj, w którym "muzułmanie i osoby LGBTQIA2S+ muszą obawiać się o swoje życie, który chce opuścić UE, gdzie niedaleko granicy z Niemcami buduje się niebezpieczne elektrownie jądrowe, gdzie kobiety są zmuszane do powrotu do kuchni, gdzie zlikwidowano wolność słowa, gdzie Żydzi nie mają swoich praw, gdzie zanieczyszczenia przemysłowe są na porządku dziennym i rutynowo kierowane do krajów sąsiednich, gdzie dotacje UE regularnie trafiają do prywatnych kieszeni itp."
Jego zdaniem "wszystkie prawdziwe czy rzekome skandale relacjonowane przez polską prasę opozycyjną są rozdmuchiwane i chętnie przekazywane do niemieckich odbiorców za pośrednictwem wieczornych wiadomości i oczywiście informacje nigdy nie są korygowane, gdy okazują się błędne".
"O aferze wizowej powiedziano Niemcom m.in. że polskie władze za pomocą urzędników państwowych nielegalnie sprzedały wizy 250 tys. obcokrajowców, by 'zalać' Niemcy migrantami" - podaje jako przykład Engels, dodając, że "fakt, że wiz było co najwyżej kilkaset, nie przedostał się jeszcze do niemieckich mediów głównego nurtu i prawdopodobnie nigdy się to nie nastąpi".
Historyk zwraca uwagę, że "popularne media poświęciły dużo czasu decyzji rządu niemieckiego o przywróceniu kontroli granicznych z Polską w celu 'zabezpieczenia' kraju przed rzekomym brakiem rzetelności Warszawy, choć Niemcy w dalszym ciągu ostro krytykują Polskę za to, że wzniosła zaporę na granicy z Białorusią (i uniemożliwiają Włochom odsyłanie statków z azylantami do Tunezji i Libii), bo przecież 'żaden człowiek nie jest nielegalny', a i tak Niemcy 'potrzebują' co najmniej ćwierć miliona nowych obywateli każdego roku, by zatrzymać spadek własnej populacji".
"No i oczywiście wojna na Ukrainie" - mówi Engels.
"Od roku w niemieckich wiadomościach poważnie bagatelizuje się zakres polskiej pomocy wojskowej, a o polskiej pomocy dla ukraińskich uchodźców nie słychać już prawie nic. Jeśli wierzyć niemieckim dziennikom głównego nurtu, można odnieść wrażenie, że to Niemcy są najważniejszym europejskim darczyńcą, który musi uporać się z większością ukraińskich uchodźców, podczas gdy Polska oddaje się swoim antyrosyjskim kompleksom, doprowadzając ukraińskie rolnictwo do ruiny przez wstrzymywanie importu zbóż i tworzy o wiele za dużą i bezużyteczną armię, której finansowanie pośrednio poręcza niemiecki podatnik, który i tak jako płatnik unijny netto jest odpowiedzialny za polski cud gospodarczy"
"Reasumując: obiektywne informacje na temat wyborów w Polsce są nieobecne w niemieckich mediach" - podsumowuje historyk.