Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

„W grudniu nie będzie czego zbierać”. PSL i Lewica rozwalą koalicję?

Waldemar Pawlak już niemal otwarcie chce odebrać Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi władzę w PSL. Na Lewicy Włodzimierz Czarzasty i Anna Maria Żukowska frontalnie atakowani są przez posłanki skupione wokół minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Zarówno PSL, jak i Lewica mają poczucie utraty jakiegokolwiek wpływu na linię rządu i obawy, że KO zabierze im posłów, na przykład do PO ucieknie Piotr Zgorzelski z PSL. Wśród ludowców głosy żądające wyjścia z koalicji są coraz częstsze, bo podwyżki uderzą drastycznie w elektorat tej partii. „W grudniu nie będzie czego zbierać. Powinniśmy w ciągu dwóch tygodni wyjść z koalicji” – uważa jeden z PSL-owskich wiceministrów. Z kolei wyjścia Lewicy z koalicji chce Adrian Zandberg - pisze Piotr Lisiewicz w "Gazecie Polskiej".

Wspólne oświadczenie liderów opozycji
Klub Lewicy, Public domain - Wikimedia Commons

Na Lewicy wyniki eurowyborów wzbudziły ogromne emocje. – Było o krok od katastrofy wizerunkowej, kiedy do Parlamentu Europejskiego weszliby tylko Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek, będący parą. I żadna z kobiet. Łatwo sobie wyobrazić te memy. Fakt, że weszła też Joanna Scheuring-Wielgus, paradoksalnie uratował na razie Czarzastego. Ale to i tak kompletna klęska. Wszyscy byli pewni, że do PE wejdzie z Łódzkiego Marek Belka – mówi informator "Gazety Polskiej".

„Totalna napierd…ka”

Jak twierdzi rozmówca "GP", w Lewicy „totalna napierd…ka”. – Wszyscy jadą na Włodka Czarzastego i szefową klubu parlamentarnego Annę Marię Żukowską. Mówią, że wypowiedzi Żukowskiej tylko podgrzewają atmosferę, a partii nic nie dają – relacjonuje nasz informator. Krytykowani są oni za to, że rząd nie realizuje „żadnego z postulatów Lewicy”. – Włodka najostrzej atakują kobiety, one skupiają się wokół Agnieszki Dziemianowicz-Bąk – mówi rozmówca "Gazety Polskiej". Dziemianowicz-Bąk to wpływowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Zaczynała w partii Razem, ale ma opinię zdecydowanie bardziej cynicznej od jej liderów. Bez zmrużenia oka porzuciła ją dla frakcji postkomunistycznego SLD w ramach Lewicy. 

Jakie argumenty wysuwają krytycy Czarzastego? Młody elektorat, który miał dokonać lewicowego przełomu, w dużej części w ogóle nie poszedł na wybory. W grupie najmłodszych wyborców w wieku 18–29 lat frekwencja wyniosła 25 proc., czyli dwa razy mniej niż w najstarszych grupach głosujących. Z kolei wśród kobiet więcej głosów od Lewicy zdobyła… Konfederacja.

Naczelny „Przeglądu” kpi z Czarzastego: „Lewica rządzi? Czy Tusk o tym wie?”

Czarzastego zaatakował też bardzo ostro Jerzy Domański, redaktor naczelny postkomunistycznego „Przeglądu”: „Nowa Lewica? Bardziej fatamorgana niż rzeczywisty byt. W praktyce jest to sprytnie skomponowana przez Czarzastego wydmuszka. Po celowym wyeliminowaniu tysięcy działaczy SLD zostali ludzie o szczególnych cechach charakteru i nieprzesadnej ideowości. Mylący służbę publiczną z prywatą. A demokrację wewnątrzpartyjną z podporządkowaniem Czarzastemu. Za frukty, które rozdaje po uważaniu. Pozujący w mediach na dobrodusznego wujka Czarzasty jest satrapą eliminującym każdego, kto ma inne zdanie niż on albo mógłby mu w przyszłości zagrozić”. Domański zarzucił Czarzastemu brak jakiegokolwiek wpływu na politykę rządu:

„Czarzastemu i Biedroniowi zawsze chodziło o władzę. I tylko o władzę. Nawet się z tym nie kryli. Hasło »będziemy rządzić« zastąpiło program wyborczy. Pamiętamy triumfalne mowy Czarzastego, że po iluś latach Lewica znowu rządzi. Naprawdę? Czy Tusk o tym wie? Może by Czarzasty po pół roku rządzenia pokazał jakieś dowody. Jeden wszyscy znają – prawie cały klub Nowej Lewicy dostał posady w rządzie. Można by trochę gorzko zażartować: i niech Bóg ma w opiece nasz kraj”. 

Zandberg namawia do wyjścia z koalicji

Z kolei lider partii Razem Adrian Zandberg publicznie zaproponował wyjście przez Lewicę z koalicji. „Czas grzecznej i potulnej Lewicy po prostu się skończył. Ten wynik (wyborczy) to jest dowód na to, że Lewica nie może być grzeczna, cicha i potulna, bo niknie w tle. I wtedy efekt jest taki, że nie załatwia spraw. Nasi wyborcy, lewicowi wyborcy, mają do nas o to pretensje. O to, że koleżanki i koledzy, którzy weszli do rządu, tych spraw nie załatwili. A z drugiej strony, jak ta Lewica się nie wyróżnia, nie potrafi walnąć mocno pięścią w stół, nie potrafi pokazać, że będzie twardo walczyć o sprawy, które są ważne dla naszych wyborców” – mówił. Pytany w nielegalnej neo-TVP o możliwość wyjścia przez Lewicę z koalicji stwierdził:

„Uważam, że jest czas na zdecydowanie twardsze postawienie sprawy, jeżeli chodzi o kluczowe dla Lewicy postulaty programowe. Uważam, że nie można zgadzać się w przyszłości na antysocjalne, antyspołeczne stanowiska, które wychodzą z Ministerstwa Finansów (…) Jeśli nie będzie zrealizowanych kluczowych dla Lewicy postulatów programowych, uważam, że tak”.

Silny Pawlak kontra słaby Kosiniak-Kamysz

Poczucie braku wpływu na rząd mają też działacze PSL, funkcjonującego dotąd w ramach Trzeciej Drogi. Problem w tym, że PSL i Lewica w sprawach ideologicznych chciałyby ciągnąć rząd w przeciwnych kierunkach. Gdy Anna Maria Żukowska z Lewicy ogłosiła w Radiu Zet, że koalicjanci porozumieli się w sprawie związków partnerskich, stwierdzając, że „związki partnerskie są na finiszu. Myślę, że w tym tygodniu będziemy mogli to już ogłosić. Jest zgoda”, politycy PSL natychmiast to zdementowali. „Projekt na poziomie rządowym nie został uzgodniony (…) Na legalizację związków homoseksualnych oraz adopcję przez nie dzieci zgody nie ma” – mówił wiceminister klimatu Miłosz Motyka.

Jak mówi jeden z PSL-owskich wiceministrów, na dołach tej partii wrze. Jak uważa, wyjście z koalicji powinno dokonać się w ciągu dwóch tygodni. – Jest bardzo źle. W grudniu nie będzie czego zbierać. Powinniśmy w ciągu dwóch tygodni wyjść z koalicji – twierdzi. Na fali niezadowolenia z polityki Władysława Kosiniaka-Kamysza władzę w PSL chce już niemal otwarcie przejąć Waldemar Pawlak, który z pomocą Marka Sawickiego buduje poparcie dla siebie w strukturach partii. – Zwolennicy Pawlaka mówią wprost, że Tusk musi mieć na Kosiniaka-Kamysza jakieś haki, które skutkują uległością szkodliwą z punktu widzenia partii i jej działaczy. Doświadczony Pawlak na tym tle ma być kimś, kto może być dla Tuska i innych liderów partnerem, potrafiącym wymusić na nim rzeczy korzystne dla PSL. Ma się kojarzyć z czasami prosperity partii, gdy dyktowała ona koalicjantom warunki, czego zaniechał słaby polityk, jakim jest Kosiniak-Kamysz – opowiada. Jak pisałem tydzień temu, Pawlakowi niewiele brakuje do uzyskania większości także w parlamentarnym klubie. – Frakcja Kosiniaka-Kamysza to w Sejmie 17–18 szabel. Frakcja Waldemara Pawlaka i Marka Sawickiego to 15–16 szabel – mówił informator "Gazety Polskiej". Jego zdaniem w ciągu tygodnia sytuacja ta nie uległa zmianie. 

Przypomnijmy, że Sawicki oskarżył wcześniej w Radiu Zet własny rząd o… sabotaż. Mówił: „Oczekuję tu reakcji pana premiera Donalda Tuska, ale oczekuję także reakcji ministra Siemoniaka, bo uważam, że w polskich spółkach energetycznych mamy do czynienia z sabotażem gospodarczym na rzecz rozwoju energetyki odnawialnej, na rzecz produkcji biometanu. (...) Mówię to z pełną odpowiedzialnością”. A także o brak patriotyzmu gospodarczego mówiąc, że zachodnie koncerny są gotowe do produkcji czystego biometanu w Polsce, skraplania go i wywożenia do Francji, do Niemiec: „Każdy dba o własną gospodarkę, tylko my (...) w Polsce nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć”. – To jest pokazanie dołom PSL, że zamiast słabego Kosiniaka-Kamysza, potulnie słuchającego Tuska, mogą mieć liderów z prawdziwego zdarzenia, zdolnych do walki – mówi nasz rozmówca.

Zgorzelski przejdzie do KO?

Zarówno PSL, jak i Lewica obawiają się, że skutkiem konsumowania przystawek może być przejście niektórych posłów do klubu Koalicji Obywatelskiej.

Jak ustaliliśmy, w PSL jest spora obawa, że do PO przejdzie Piotr Zgorzelski.

Ugrupowanie Szymona Hołowni postrzegane jest przez PSL jako leniwy koalicjant, który nie potrafi zbudować struktur do efektywnej pracy w terenie – ani na wsi, ani w mieście. Do tego co rusz pracowici PSL-owscy działacze muszą tłumaczyć się z nieakceptowanych na wsi lewackich deklaracji koalicjanta. Najbardziej wkurzały ich wypowiedzi eurodeputowanej Róży Thun. – Gadała bzdury, a do tego sama zrobiła fatalny wynik – mówi lokalny działacz PSL.

Thun skrytykował także Krzysztof Hetman, polityk PSL, były minister rozwoju i technologii, który jako jeden z trzech polityków Trzeciej Drogi zdobył w wyborach mandat europosła. W radiu RMF zarzucił Thun, że jej działania w Parlamencie Europejskim były wodą na młyn dla Konfederacji: „Ona także powinna zwrócić uwagę na to, w jaki sposób uwiarygodniła chociażby wszystko to, co mówiła Konfederacja w trakcie swojej kampanii wyborczej, jak wzięła na sztandary jej opinie, wypowiedzi i to, w jaki sposób głosowała w Parlamencie Europejskim”.

Ale i po stronie Polski 2050 pojawiają się głosy, że to PSL zaszkodził Trzeciej Drodze, pozbawiając Hołownię możliwości walki z Tuskiem o liberalny elektorat. „O ile Polska 2050 pozycjonowała się w przeszłości jako siła przyszłościowa i zielona, w koalicji z PSL-em nabrała odcienia bardziej konserwatywnego. Trzecia Droga była choćby wskazywana jako powód nieuchwalenia ustaw liberalizujących aborcję i wprowadzających związki partnerskie, co popierała większość wyborców PL2050” – uważa Tomasz Sawczuk z „Kultury Liberalnej”.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Piotr Lisiewicz
Wczytuję ocenę...
Wideo