Bogusław Pacek, przez 12 lat funkcjonariusz komunistycznej bezpieki, chwalony za to, że „zadania wynikające z wprowadzenia stanu wojennego wykonywał właściwie”, został dyrektorem Muzeum Wojska Polskiego. Mirosław Różański, który był dowódcą kompanii w czasie manewrów „Przyjaźń” z bratnią Armią Czerwoną, stanął na czele senackiej komisji obrony. Mieczysław Bieniek, delegat na IX Zjazd PZPR, jest nowym doradcą ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza. – Za nimi do resortu wracają ludzie o najbardziej kompromitujących życiorysach. A to przez MON przechodzić będą w najbliższych latach największe pieniądze związane z zakupami. Bez kontroli, co zagwarantują zmiany w kontrwywiadzie i likwidacja CBA – mówi informator "Gazety Polskiej" w MON.
Wychowani w kulcie siły Związku Sowieckiego w Ludowym Wojsku Polskim, piastujący wysokie stanowiska w czasie totalnego rozkładu i degeneracji wojska w latach 90., wreszcie realizujący w armii politykę resetu z lat 2007–2015. Potem odstawka w czasach, gdy PiS postawił w wojsku na nowych ludzi. I wywiady w mediach o tym, jak armia pozbywa się najlepszych fachowców, ze szczególnym uwzględnieniem ich samych. No i teraz tryumfalny powrót do resortu. Tak wyglądają najczęściej życiorysy tych, którzy będą mieć w najbliższych latach wpływ na najważniejsze decyzje w czasie, gdy Polska zagrożona może być agresją Rosji.
Ale nie tylko. Jak podkreśla informator "Gazety Polskiej", do MON za najbardziej znanymi nazwiskami „masowo wracają ludzie ze skazą”. – Zdemoralizowani, umoczeni w różne historie, które powinny ich eliminować z resortu. A MON w związku z kontraktami zbrojeniowymi to będą największe kokosy w tym rządzie. Tymi pieniędzmi rządzić będą ludzie, którym sam nie powierzyłbym 100 złotych. I to bez efektywnej kontroli, z powodu zmian w kontrwywiadzie i zapowiadanej likwidacji CBA.
Przeciwko awansowi Bogusława Packa zaprotestowali przewodniczący Rady Muzeum Wojska Polskiego prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki i jej członek dr hab. Sławomir Cenckiewicz. Ktoś niezorientowany mógłby pomyśleć, że muzealna funkcja to emerytura dla generała rodem z wojskowej bezpieki. Nic bardziej mylnego. Pacek w muzeum ma odbudować nadszarpnięty w czasach przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych wizerunek LWP i WSW. Jak zwracają uwagę Wysocki i Cenckiewicz, w 2014 roku Pacek wydał książkę „Różne barwy WSW”, która jest zbiorem apologetycznych wywiadów z komunistycznymi „weteranami” walk z podziemiem niepodległościowym i ruchem „Solidarności” w rodzaju Wojciecha Jaruzelskiego, Tadeusza Pietrzaka, Czesława Kiszczaka, Edmunda Buły i niższych rangą oficerów WSW, przeplatanych wynurzeniami autora o „mądrych, pracowitych, oddanych Polsce i Polakom” żołnierzach wojskowej bezpieki.
Pacek nie jest więc wysyłany na emeryturę, tylko na front. Jego nominację postrzegać należy wspólnie z wyrzucaniem z podstawy programowej w szkołach Żołnierzy Wyklętych. Do tego właśnie predestynuje go życiorys: jako absolwent filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim w ramach obowiązkowej służby wojskowej trafił do WSW, po czym zgłosił się do służby zawodowej. Od pierwszej połowy lat 70. był aktywnym działaczem ZSMP, SZSP i PZPR. „Służba w pionie prewencji w Oddziale WSW Gdańsk w okresie stanu wojennego wiązała się z udziałem w działaniach o charakterze represyjnym” – piszą Wysocki i Cenckiewicz. Jak zauważają, w opiniach z lat 1981–1983 charakteryzowany był jako aktywista partyjny o „skrystalizowanym światopoglądzie materialistycznym”, który „zadania wynikające z wprowadzenia stanu wojennego wykonywał właściwie”, stąd też w 1982 roku został odznaczony Brązową Odznaką „Za Zasługi w Ochronie Porządku Publicznego”. A jego „praca z organizacją młodzieżową” „przyczyniła się do wzrostu szeregów partyjnych POP spośród stanu osobowego plutonu”.
W okresie resetu Pacek był rzecz jasna zaangażowany w dialog polsko-rosyjski i utrzymywał bezpośrednie kontakty z rosyjskim ataszatem obrony i ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. „Zarówno attaché obrony Federacji Rosyjskiej płk. Dmitrijowi Bondarowi, jego zastępcy ppłk. Igorowi Zagorulko, jak i ambasadorowi Aleksandrowi Aleksiejewowi osobiście proponował w 2012 r. współpracę między AON a uczelniami rosyjskimi, wymianę profesorów i cykliczne wykłady Rosjan na temat „węzłowych kwestii bezpieczeństwa i obronności” dla polskich adeptów sztuki wojennej” – piszą profesorowie o byłym rektorze AON.
Jednym z najważniejszych generałów przywróconych przez Władysława Kosiniaka-Kamysza jest Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w latach 2013–2017, który został teraz doradcą ministra, a także nowym rektorem Akademii Sztuki Wojennej, której ma przywrócić nazwę Akademia Obrony Narodowej.
To najgorętszy krytyk nadmiernego jego zdaniem wzrostu liczebności polskiej armii. 12 lutego 2023 roku w wywiadzie dla portalu o2.pl stwierdził: „Tylko szaleniec może powiedzieć, że armia w czasie pokoju ma liczyć 300 tys. żołnierzy. Utrzymywanie w ramach pokoju 300 tys. żołnierzy? Życzyłbym sobie, aby na czas wojny było ich w takim razie 600 tys.” Postraszył, że przez takie zakupy możemy wpaść w gospodarcze tarapaty: „Minister nie odrobił lekcji z podstaw ekonomii i za to wszystko, co dziś tak ochoczo kupuje, będą płacić nie nasze dzieci, ale nasze wnuki”.
Gocuł w latach 1983–1987 był podchorążym Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych im. Stefana Czarnieckiego w Poznaniu. Po ukończeniu w roku 1987 Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych, został wyznaczony na pierwsze stanowisko służbowe dowódcy plutonu czołgów w 9. Pułku Zmechanizowanym 12. Dywizji Zmechanizowanej.
Mirosław Różański jest senatorem z Polski 2050. Okazał się na tyle ważny dla partii Szymona Hołowni, że został szefem senackiej Komisji Obrony Narodowej. „Każdy, kto chce przygotować Polskę do obrony, tutaj na terytorium, czy to będzie Podlasie, Podkarpacie, Wielkopolska, czy nie daj Boże nawet tutaj – Zachód, to znaczy, że chce naszemu krajowi, naszej ojczyźnie zafundować Buczę, Irpień, Mariupol. Dzisiaj powinniśmy myśleć o tym, żeby odsuwać zagrożenie, a nie zastanawiać się, jak będziemy bronić, że tak powiem, kolejnych rubieży” – te słowa gen. Mirosława Różańskiego wypowiedziane w czasie spotkania z wyborcami w Gorzowie wywołały w czasie kampanii wyborczej skandal. Kolejne wypowiedzi Różańskiego podczas wspomnianego spotkania były nie mniej absurdalne. „Z niepokojem słucham wystąpień, gdy odpowiadający za nasze bezpieczeństwo lubują się w nawoływaniu młodych ludzi, żeby byli gotowi do najwyższych poświęceń” – mówi były komunistyczny wojskowy. „Tak łatwo powiedzieć: żebyście byli gotowi do najwyższych poświęceń, poświęcenia zdrowia, a nawet życia” – dodawał.
"Gazeta Polska" przypomina, że Różański to wojskowy z dużym stażem. W 1982 roku, gdy czołgi jeździły po ulicach, wstąpił do PZPR. W 1989 roku był dowódcą kompanii w czasie manewrów z bratnią Armią Czerwoną „Przyjaźń 1989”. 9 czerwca 2015 roku prezydent Bronisław Komorowski powołał go na stanowisko Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, a potem awansował na generała broni.
Krytykował także zakup amerykańskich czołgów, proponując w zamian niemieckie: „To leopardy są czołgami, które dla większości krajów NATO-wskich są czołgami podstawowymi. Decyzja z kupnem amerykańskich abramsów, według mnie, miała charakter tylko zadowolenia pana prezesa. Dla nich wszystko co niemieckie jest złe, bo teraz wszystko co robimy, musimy mieć amerykańskie”. Równie krytycznie nastawiony był do zakupów w Korei Południowej:
„Będziemy krajem, który ma zadatki do tego, żeby na defiladzie wyglądało to naprawdę elegancko. Będzie duży, mały i średni. Nie widzę najmniejszego uzasadnienia dla tych decyzji, które zostały podjęte, jeśli chodzi o zakupy czołgów”.
To nie pierwsze tego typu wypowiedzi Różańskiego. Wcześniej, w czasie konferencji zorganizowanej przez Bronisława Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego, mówił on, że gdy opozycja przejmie władzę, musi podjąć „krok, który będzie wymagał pewnej odwagi”, czyli zerwać niektóre umowy międzynarodowe na zakup uzbrojenia.
Kolejnym doradcą ministra Kosiniaka-Kamysza został gen. Mieczysław Bieniek – niegdyś delegat na IX Zjazd PZPR. W 1969 roku rozpoczął studia wojskowe we Wrocławiu w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych, które ukończył w 1973 roku i został mianowany na pierwszy stopień oficerski. W tym samym roku rozpoczął służbę zawodową w 7. batalionie rozpoznawczym w Brzegu w 10. Dywizji Pancernej, gdzie był na stanowisku dowódcy plutonu, instruktora spadochronowego oraz dowódcy kompanii specjalnej. Od 1981 roku, po ukończeniu ASG, kontynuował służbę na różnych stanowiskach dowódczych i sztabowych w 6. Brygadzie Desantowo-Szturmowej.
Kto będzie kontrolował przepływ pieniędzy w wojsku? Szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego został Jarosław Stróżyk, czyli generał, który rozpoczynał służbę wojskową w 1987 roku w LWP. Potem służył w WSI i krytykował ostro ich likwidację. W czasach resetu, we wrześniu 2013 roku został wyznaczony na stanowisko attaché obrony w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Po wygranej PiS, w Fundacji Stratpoints gen. Mirosław Różański został jej wiceprezesem. „Wzruszenie” – napisał o tej nominacji Piotr Pytel.
Z kolei zastępcą szefa SKW został płk Krzysztof Dusza. To były wiceszef SKW w czasach rządów PO-PSL, którym zajmowała się komisja ds. rosyjskich wpływów. Dusza był wspólnie z gen. Januszem Noskiem odpowiedzialny za podjęcie współpracy z FSB po 2011 roku. Pułkownik brał też udział w głośnej imprezie z funkcjonariuszami FSB w Kadynach w październiku 2012 roku, niedaleko granicy z obwodem kaliningradzkim.
#GazetaPolska: Kto faktycznie finansuje partię Hołowni. 20 tys. zł za miejsce na liście? https://t.co/WoDhWg1uLi
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) March 13, 2024