Materiał zgromadzony na Pawła Rubcowa był naprawdę mocny i była to bardzo mocna karta przetargowa w negocjacjach z Rosjanami. Takie rzeczy dzieją się raz na pokolenia - stwierdził na antenie Telewizji Republika były koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Były szef MSWiA oznajmił, że strona amerykańska już wcześniej zabiegała o włącznie rosyjskiego agenta do wymiany więźniów, jednak usłyszała wówczas, iż priorytetem dla Polski są osadzeni na Wschodzie Polacy. - To jest stracona szansa, kiedy dziś moglibyśmy witać Andrzeja Poczobuta w Warszawie - stwierdził.
Wczoraj w Ankarze miała miejsce największa od czasów zimnej wojny wymiana więźniów między Rosją a Zachodem. Objęła 24 osoby dorosłe i dwoje dzieci. 10 z nich trafiło do Rosji, w tym Paweł Rubcow - oficer rosyjskiego wywiadu, który podawał się za hiszpańskiego dziennikarza Pablo Gonzaleza. Mężczyzna został zatrzymany w Polsce w 2022 roku pod zarzutem szpiegostwa.
Jak ujawnił wczoraj były koordynator służb specjalnych oraz b. szef MSWiA Mariusz Kamiński, Polska nie chciała zgodzić się na uwolnienie rosyjskiego agenta Pawła Rubcowa bez uwolnienia więzionego przez białoruski reżim Andrzeja Poczobuta. Dziś na antenie Telewizji Republika podkreślił, iż to, że obecny rząd zgodził się na oddanie szpiega, to porażka.
Polityk zaznaczył, że już wcześniej strona amerykańska pytała Polskę, czy posiada jakiegoś ważnego dla Rosjan więźnia, ponieważ prowadziła z Rosją konsultacje na temat wymiany. Kamiński oznajmił, że przekazał wówczas USA informacje na temat Rubcowa. Zaznaczył jednak, że nie podda go wymianie w zamian za amerykańskich więźniów w Rosji, ponieważ na Wschodzie osadzeni byli obywatele polscy, o których państwo powinno walczyć w pierwszej kolejności. Strona amerykańska miała w pełni zrozumieć to uzasadnienie.
Podkreślił również bezzasadność ataków na służby po zatrzymaniu Gonzaleza, ponieważ te nie miały wątpliwości, iż jest on rosyjskim agentem. - My przy nim znaleźliśmy komputery, telefony, aparat fotograficzny, drona, którego miał ze sobą i naszym specjalistom od szyfrów udało się odszyfrować znaczącą część materiałów, które były tam umieszczone na tych nośnikach elektronicznych. Więc mieliśmy ogromną wiedzę i bardzo mocny materiał dowodowy, który spowodowałby, że ten człowiek, zero-jedynkowo, skazany byłby przez polskie sądy na wiele, wiele lat więzienia - oznajmił.
"On był bardzo aktywny w całej Europie (...) To był bardzo cenny rosyjski agent. On rozpracowywał środowiska rosyjskiej opozycji antyputinowskiej działające na Zachodzie, córkę Borysa Niemcowa - zamordowanego opozycjonisty rosyjskiego, której fundację rozpracowywał, działającą na Zachodzie, wspierającą ruchy antyputinowskie. Ale nie tylko. To był tylko wierzchołek góry lodowej, który został w mediach ujawniony. Mi sama córka Niemcowa mówiła, że miała bardzo częste kontakty z tym człowiekiem. Ten materiał, który my udało nam się odszyfrować, wskazywał, że on wielokrotnie przyjeżdżał do Polski - miał tu szereg kontaktów - jego działalność bezpośrednio zagrażała bezpieczeństwu naszego kraju (...) Materiał zgromadzony był naprawdę mocny i była to bardzo mocna karta przetargowa w negocjacjach z Rosjanami. Takie rzeczy dzieją się raz na pokolenia"
"Była to zachęta do rozmów. My podjęliśmy rozmowy, niejawne rozmowy z reżimem białoruskim. Tylko warunek z ich strony był jasny - "wy dacie nam Łatuszkę", jednego z działaczy opozycyjnych białoruskich, który przebywa na stałe w Polsce, którego reżim skazał zaocznie na kilkanaście lat więzienia, "to my wam następnego dnia wydamy Poczobuta". Oczywiście, że nie mogliśmy takich negocjacji prowadzić"